czwartek, 24 października 2013

Na krześle cichych rajstop

              

                              Połóż mnie w swoim piasku
w najwierniejszym koniu
i w psie liżącym o poranku

połóż mnie w swojej żonie
na krześle cichych rajstop

       połóż się tam o zmierzchu
       w moich mokrych
w kolanach
przesiąknięty

I wszędzie
w goździkach matki
w welonie śnieżnym
         


*

Kochaj ją zamiast mnie
i ze mną razem
tak jak orszak płaczących
dziecko
zaszyte w starość
i jej siostrę błękitną

         rozsypane włosy




*

w pełni jaśminowych kobiet
w czerwieni

               nie zazdroszczę lata

myślałam jak piękna jest
twoja żona
Biegłyśmy razem
z sekretem
wśród jesionów

                  pochowam ją lu uniosę







wtorek, 22 października 2013

Kto lubi kata?



Lekarz homeopata- osoba wierząca, matka piątki dzieci- stwierdziła bez ogródek: : " Żeby ofiara nie była ofiarą, to by nie dostawała."
Siniaki, jakie zauważyła na brzuchu pobitej żony były dla niej mało ważne. Nie opisała ich w historii choroby. Bardzo dokładnie opisała, co pacjentka lubi, na którym boku śpi, w jakie kolory się ubiera itd... Podała jej telefon do Niebieskiej Linii, ale nie chciała wystąpić w sądzie jako świadek przemocy.

Sharon D. Herzberger w książce pt. " Przemoc domowa" komentuje podobne postawy następująco: "Lekarze nie uczą się rozwiązywania takich problemów. Biorąc zaś pod uwagę dyskomfort związany z odkryciem przemocy w rodzinie, można uznać, że nie chcą tego robić"

        Takie podejście jest społecznym usprawiedliwieniem przemocy. Co więcej sprawca traktowany jest także jako ofiara- np złego dzieciństwa.  Stawia się go na równi z ofiarą. Samo słowo- ofiara jest odbierane negatywnie. W odczuciu ludzi- to nieudacznik- ktoś, kto powinien być zniszczony. 

wtorek, 15 października 2013

To tylko sen



Odległe domy i pociemniałe trawniki wydawały się obce. Nie miałam znajomych ani przyjaciół. Potem byłam w wielkim, drewnianym łożu z kilkoma osobami. Po prawej stronie  kobieta - Grzechotnik- rozmawiała z koleżanką a po lewej był młody mężczyzna, którego pamiętałam z dzieciństwa. Przystojny ale nadęty. I to właśnie on przytulał się do mnie. Przez chwilę wydawał się inny, jednak nad ranem odszedł z Grzechotnikiem. Okazało się, że mieszkam na terenie jego fabryki. Poszłam tam, ale poza nim nie było nikogo.  Siedział pochylając się nad biurkiem w rozległym pomieszczeniu na poddaszu. Nie powiedziałam nic. Skrzypiały drzwi drewnianej ciemnej szafy i bujał się na dywanie drewniany dziecięcy konik.   Weszłam do pustego pokoju zalanego światłem i wstawiłam do wazonu kwitnące krzewy. Postawiłam go na wąskiej, ruchomej półce z której mógł spaść. Ten pokój był mi obcy ale to w nim mieszkałam. Na stole położyłam klucz ze swoim imieniem i nazwiskiem. Miał numer 24. Kiedy zapadł wieczór, przyszedł po niego woźny i powiedział, że powinnam wytłumaczyć dyrektorowi, dlaczego zabrałam klucz do klasy. Byłam zdziwiona, bo przecież na doczepionej do niego plakietce było moje nazwisko. Jednak poszłam do szkoły, by to wyjaśnić. Okazało się, że tam nie ma przedmiotów takich jak polski , przyroda czy matematyka. Są przedmioty – nazwiska. Na pierwszym miejscu był pan Needs a ja na dwudziestym czwartym. Weszłam do pustej klasy i przypomniałam sobie, że mam jeszcze jedną pracę, w której dawno nie byłam, choć wciąż figuruję na liście. Powinnam przygotowywać maturzystów do egzaminu a zapominam o nich.  Czułam się fatalnie. Obeszłam pierwsze piętro i drugie. Tylko w jednej klasie trwała lekcja. Moje kroki szły za mną po posadzce. Zeszłam na dół a potem do podziemi z pięknymi łukami. I wreszcie znalazłam dyrektora. Siedział  przy wielkim, drewnianym stole ze swoją świtą  i jadł placki, które smażył na głębokim tłuszczu jeden z uczniów. Oddałam klucz,  plącząc się w wyjaśnieniach. Księgowa i sekretarka uśmiechały się kpiąco.  Pomyślałam, że teraz nie będę mogła otworzyć mieszkania.

    Obudziłam się z ulgą. W moim ciepłym pokoju tyka zegar, delikatnie niebieska firanka zasłania okno. To był sen z przeszłości. 



czwartek, 10 października 2013

NIKE



Kilka dni temu oglądałam program o rozdaniu nagród literackich - Nike 2013. Laureatką została Joanna Bator. Nie znam jej powieści, ale sposób, w jaki podziękowała za pierwsze miejsce zapadł mi w pamięć. Wystąpił również Adam Michnik. Zadowolony, uśmiechnięty jakby się nic nie stało, jakby był tak samo wiarygodny jak kiedyś. A przecież nie jest. Zbigniew Herbert w późniejszych wydaniach swoich książek polecił usunąć wpis: " mój przyjaciel Adam". Pamiętam też jego wypowiedź, która brzmiała : " Co on zrobił ze swoją tak wspaniale zaczętą młodością...?"



wtorek, 8 października 2013

Jeszcze jeden wiersz dla Agnieszki


 Miała wtedy cztery lata. Wracałyśmy z pola w pobliżu lasu. Wielkie białe brzozy i kaczeńce w oddali. To ona powiedziała ten wiersz a ja go tylko zapisałam.



Zakochałam się w Tobie
dzisiaj mamuś
i w kotkach na łące

Kto pomalował drzewa?

Cicho mamuś
On śpi w lesie
mówi, że jest
Pambukiem dużym
że ty jesteś mama
ja twoja dziewczynka

Nie śmiej się mamuś
bo nas nie zabierze

             On tam mieszka
             w chmurach


niedziela, 6 października 2013

Przyszedłeś do mnie w żelazne popołudnie



Przyszedłeś do mnie w żelazne popołudnie
kiedy na schodach czerwieniało słońce
rozpadały się Twoje policzki
obcięte włosy leżały na podłodze
Twoich koszul nie było na wietrze

Dotykałeś mnie kropelkami strun
Pociąg tłukł się powoli w letnią noc
wagony drugiej klasy były prawie puste
świerki szumiały w ciele
w dolinie zimnego piwa
wschodziły ziarna kakaowców
Znam datę- powiedziałeś
umarł mój ojciec i przyjaciel
nie mam dokąd pójść
pozwól podzielić się czułością

o czwartej nad ranem widziałam Cię na peronie
ostatni raz
drżałeś z zimna


 Wszystkie modlitw jak smukłe kasztany

 wyrastały wysoko  i zamieniały się w stal

 granatowe gwoździe  oplatały ławki

 białe konie  na chwiejnych nogach

 wstały ostatni raz  i odjechały do obozu

                         


                                 

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...