Maleńczuk w Internecie śpiewa o Putinie
z właściwym sobie wdziękiem: „владимир на бсегда ни хуя „. To jest konkretny
głos w sprawie Ukrainy. Najbardziej konkretny, jaki dotąd słyszałam. Ciekawe
jednak, co by zaśpiewał, gdyby miał chlewnię pełną tuczników…?
Paweł Kukiz z przejęciem mówi o Kijowie,
o skandowaniu na Majdanie: Polsza!, Polsza! Uderza mnie wypowiedź o Niemczech,
które jego zdaniem za 15 lat sprzedadzą Polskę Rosji. Potem jeszcze przez kilka
minut słucham Rafała Ziemkiewicza. Jego słowa podnoszą mnie na duchu, bo „Rosja się rozpada”, bo nie wzbogaci się na Krymie, bo po aneksji turyści tam
nie przyjadą…” Rosja jest irracjonalna”- podkreśla. „ Nie lubią nas, bo przez
dwa lata siedzieliśmy na ich tronie”- A ile lat oni siedzieli na naszym?-
zauważa słusznie ktoś z komentatorów. To są wyrywki, które utkwiły mi w
pamięci.
Dzwoni Magda. Ma wolny dzień.
Umawiamy się w Porcie. Obie kochamy
zakupy, więc wędrujemy tu i tam przymierzając coś a potem ona mówi:
- Jestem głodna. Jedźmy do „Solo”.
Ale wcześniej wpadniemy na pchli targ.
- Nigdy tam nie byłam
- To teraz będziesz, mówi śmiejąc
się.
Zatrzymuje samochód na Wólczańskiej
niedaleko Górniaka i wchodzimy w jakieś podwórko z budynkami bez ładu i składu.
Potem zalewa mnie fala lekkiej stęchlizny i towarów wszelakiej maści od podłogi
do sufitu. Jak przed wojną: ryż, szydło i powidło- mawiała teściowa.
Wybieram mydelniczkę z zatopionymi muszelkami
i lusterko na długiej rączce a Magda wlecze żelazny świecznik. W stercie różnych
gratów - mały marokański stolik z metalu.
- Ale piękny! Zobacz, jakie ma kafle!
-wzdycha Magda z żalem:
- A Barcelona? Miałyśmy tam lecieć na tydzień i co? Znowu odłożone.
Wychodzimy na deszcz. Migają światła.
Zatrzymujemy się w pobliżu teatru. „Solo” to dawna knajpa – na wprost Kollegium Anatomicum. Pamiętam ten
budynek sprzed lat. Wtedy wyglądał ponuro a teraz za wielkimi szybami w świetle
lamp i świec wygląda po prostu filmowo. Dawny dom aktora –odmłodzony, lśniący
szklanymi szafami i stolikami retro bardzo mi się podoba.
Zamówiłyśmy pizzę z wędzonym łososiem i rukolą. (Bardzo dobra) Żółte światełka ulicy i świeczki na stolikach migotały wesoło, delikatnie wchodziły do
wnętrza. Ktoś miał świetny pomysł, by wreszcie odsłonić okna. Jednak Magda
jest smutna. Wiem, co ją gnębi, poruszam neutralny temat :
- Bardzo lubię kawiarnię w Warszawie:
Czułość barbarzyńcy. Tam jest wspaniały klimat.
- W Łodzi jest podobna, niedaleko
stąd. Nazywa się „Litera”- odpowiada Magda.
Zatem jedziemy do Litery przy ulicy
Nawrot a tam wspaniała oferta: wszystkie książki używane po 4 zł. Układamy dwa
stosy i siadamy w fotelach. Zamawiamy kawę, herbatę, tartę i pyszne ciasto
czekoladowe. Zabieram z półki wszystkie
stare książeczki poezji wybranych: Lindsay'a, Benna, Eminescu i innych.
Przeglądam kartki z wierszami Jarosława Seiferta. Po prostu magia. Mogę nie wychodzić. Nic
więcej nie trzeba. Magda ogląda album z mapami Niemiec i śmieje się
przeglądając stare rysunki z podpisem : Mleczko.
Podchodzi miła pani, mówiąc, że dla
osób, które kupują powyżej czterech książek kawa i herbata jest gratis. Nie ma
sprawy. Już wybrałam czternaście a gdyby Magda mogła zostać dłużej byłoby ich
na pewno więcej. Przyjedziemy trzeciego kwietnia na spotkanie z Joanną Bator. Obładowane
tomami-wsiadamy do auta.
Migają światła w deszczu. Czuję się
wolna. To dobry czas w moim życiu. Uwolniłam
się od wielu koszmarów.