wtorek, 31 maja 2016

ŚWIĘTE - TAK


W mężczyźnie najbardziej pociągający jest umysł.  Nie sposób kochać się z brojlerem, choćby najpiękniejszym i najbardziej przystojnym. Jednak, jeśli brojler spotka kobietę na swoim poziomie związek może być udany.
Idealny mężczyzna jest silny, wrażliwy i mądry. To rzadkie połączenie. Jeśli do tego dochodzi atrakcyjność fizyczna, pracowitość i kilka ważnych zasad- stanie się wymarzonym partnerem dla wielu kobiet. A jeśli jest wierny tej jednej, której powiedział –tak ? Pozostałe będą samotne. Nie obdarzy ich swoimi nasionami. Nie zapłodni świata w ten sposób. Będzie inspirował myślą.
1.
W ciągu swojego życia spotkałam tylko jedno małżeństwo, które pomimo upływu czasu, wciąż było w siebie wpatrzone, jakby spotkali się dopiero wczoraj. Mieli dwoje dzieci, chodzili na wywiadówki, na spacery…, zawsze razem. Minęło piętnaście lat a on wciąż tańczył swój godowy taniec zapatrzony i zaczarowany a ona płynęła jak łabędzica, odsłaniając zęby w szerokim uśmiechu. Patrzyłam na nich zdumiona i wciąż widziałam to samo- blask w oczach. Ona jest masażystką a on ma zakład stolarski i utrzymuje dom. Dzieci mają blond loki jak ojciec. Nawet, gdy się z nim rozmawiało, oglądał się za żoną. Co robi?, z kim rozmawia? Posyłał jej uśmiech i odbierał jej światło, co chwila. Jedno z nielicznych małżeństw, jakie widziałam, tak niezmiennie szczęśliwe. Oboje ładni, szczupli, wysocy. Inni i cały świat był dla nich tylko dodatkiem.
Jak to możliwe, myślałam, zazdroszcząc im szczęścia. Ona szła dumnie wyprostowana i wybuchała śmiechem z byle powodu a on już nadbiegał w podskokach i szeptał do ucha.
Jak to możliwe? Przecież nasz narkotyk ( fenyloetyloamina?) działa od dwóch do pięciu lat. To wystarczy, by spłodzić dzieci, a potem, jeśli u obojga wydzielają się endorfiny- zaznają błogości przy sobie i będą zgraną parą. To się zdarza rzadko -ta wzajemna błogość. Endorfiny wydzielają się u kobiet po urodzeniu dzieci u mężczyzn- rzadko. Mężczyźni to siewcy, pragną nowych wrażeń, które dają im siłę i natchnienie. To, o czym mówię ta chemia jest poparta badaniami naukowymi. Żałuję, że nie doceniałam chemii w liceum. Żałuję, że na chemii czytałam wiersze- to fascynujące, jak doskonała jest materia. W naszych ciałach są wszystkie cząstki kosmosu. Być może nie ma racji Kopernik, mówiąc, że Ziemia nie jest centrum wszechświata?
Wiele wskazuje na to, że tym centrum jest, bo z punktu widzenia fizyki prawdopodobieństwo, że jest inna, podobna planeta w Kosmosie jest znikome. Jesteśmy niezwykli i żyjemy na niezwykłej planecie, gdy w pośpiechu zjadamy śniadanie, gdy skrzypi piach pod nogami, kiedy pracuje silnik samochodu.
Odbiegłam od tematu, ale dygresja sama się wprosiła.
            Jak wygląda dziś to szczęśliwe małżeństwo, o którym przed chwilą mówiłam? Nie widziałam ich od dawna, wyjechałam, ale nikt ze znajomych nie mówi, że się rozwodzą. Może weszli w okres endorfin i wino już nie buzuje w ich kościach. Pewnie są już dziadkami. Myślę jednak, że on zawsze będzie w niej widział tamtą cudowną dziewczynę, w której się zakochał. Mam nadzieję.
2.
Inne małżeństwo, które odbierałam, jako szczęśliwe – rozczarowało mnie. Było piękne do jej śmierci. Zmarła nagle w wieku 50 lat i widziałam cierpienie w jego twarzy i lęk. Ona ciągnęła wóz za życia, on raczej jej towarzyszył, poklepywał, gadał, kosił trawę, gotował… Mieli niewielką firmę i wszystko robili razem-, ale to ona była sercem. Znosiła jego uniki, pracowała więcej niż on, ale to przecież dość częste. I nagle odeszła. Jego lęk mnie uderzył. Patrzyłam na niego i myśli kłębiły się w głowie :Czy on ją kocha, czy raczej boi się o siebie że teraz sam będzie musiał tyrać a nawet za dwoje, bo syn jeszcze kończył liceum. Czy ją kochał? Nie wiem.
Gdybym tak długo była z kimś blisko, istniałby dla mnie w powietrzu jak duch. Widziałabym go w ogrodzie, na fotelu, w kuchni i czułabym ból, że go nie ma, ale zarazem wiedziałbym, że jest. Stworzyłabym tego ducha z samego pragnienia, z przebytych razem lat. Ale on, ten, który ją kochał przez trzydzieści lat, ten, który mówił o wierności- zostawił ogród dla chwastów a ręczniki i pościel dla moli. Już po dwóch miesiącach szczebiotał do innej, szczęśliwy i zapatrzony. Inną nazywał żabką, żabusią i muszką. Patrzyłam na to z niechęcią, bo trzydzieści lat razem to bardzo długo. Zbyt szybko się z nią pożegnał. Odebrałam to, jako zdradę. Jakie miał myśli i jaki był pod spodem ten „ bogobojny katolik” zanim ona umarła…?
3.
Mówimy- tak i wierzymy, że przetrwamy lata, że będziemy razem na długo. Nasze hormony działają i oślepiają. Pojawia się dziecko i rośnie a zasłona opada coraz niżej. On pije coraz więcej. Dziewczyna wychowana w domu alkoholika będzie to znosić przez lata. W  dziewięciu  przypadkach na dziesięć córka alkoholika wychodzi za alkoholika. Ale jeśli nie jest współuzależniona, w imię czego ma się z nim męczyć? Święte tak- przestało być święte. Ma prawo do wolności.
W imię czego ma się z nim męczyć, jeśli on coraz częściej sprowadza do domu małolaty, kiedy jej nie ma ? Jeśli pożąda prawie każdej, którą spotka po drodze. W imię czego ma się męczyć z erotomanem, choć lubi seks? Lubi, ale nie z każdym i z każdą w jego ciele. Święte tak przestało być święte. Ma prawo do wolności.
4.
W imię czego ma się męczyć z facetem, który stanął w miejscu, który się nie rozwija, który zamiast rozmowy serwuje jej slogany, który jest małym „macho” z kiepskiego westernu?
Miał być naprawdę silny a on ją zaprosił do grania dla moherowych beretów. Męczy się z nim, bo są dzieci, bo potrzebują ojca, bo ma sentyment do pięknych lat narzeczeństwa. Myśli, że on zrozumie, gdy ona mówi: idź dalej, życie jest twórczością. To nie tylko wspólna zupa i kredyt…
To trudniejsza sytuacja niż wcześniejsze, bo mniej wyrazista, bo niby wszystko jest w porządku. On nie chla i nie lata za babami, bywa w kościele i kocha dzieci, lecz porozmawiać z nim nie można. A przecież to umysł jest dla kobiety najbardziej fascynujący u mężczyzny. Ona walczy, prosi, tłumaczy, a on nic nie rozumie. Czy wyszłam za prostaka? Przecież taki nie był…., Dlaczego się zatrzymał?
Piszę o mężczyznach, ale sytuacja może być odwrotna: To on się rozwija, zadaje pytania, dąży a ona stoi w miejscu i jeszcze usiłuje nim rządzić, ustawiać w ciasnych ramkach, żeby nie odchodził, żeby zarabiał, budował dom, żeby ją pieścił…, lecz porozmawiać z nią nie można a tym bardziej tworzyć. On czuje w sobie rzekę i chciałby cieszyć się życiem, mieć z nią przygodę po codziennym kieracie i silę, która pozwala ciągnąć wóz zwany domem. Ale ona wciska go pod ambonę a kiedy on chce uciec zachodzi w ciążę po raz drugi i trzeci. I gdzie jest święte tak? Miało być bez szczura!
I co teraz ? Z trójką dzieci, które kocha, z domem na kredyt?  Gdzie jego prawo do wolności?
Mogłabym podać więcej przykładów, więcej kombinacji- bardziej subtelnych, lecz to przekracza ramy bloga. Na dziś wystarczy.  Prawo do wolności jest świętym prawem człowieka. Żeby związek był trwały i twórczy konieczny jest wzajemny rozwój, te same zasady i oczywiście – iskra.


sobota, 28 maja 2016

Dziadowskie klimaty


Możecie tu przyjść w te dziadowskie klimaty,/ gdzie fioletowy pijak bełkocze pod szopą,/ a dyrektor z piórami niezmiernie ważny/ wśród kur. Możecie naprawić rower /lub zeszlifować starą łódkę.  Rozwieście pranie /i pozamiatajcie po sobie. / Za trzcinami jest grill/ Rybak jak zawsze zajęty /i wstaje chyba najwcześniej














piątek, 27 maja 2016

Chodź ze mną na drugą stronę lustra


Kiedy zwierzęta zaczną mówić
a drzewa zaczną krzyczeć
                                    będę po drugiej stronie lustra
                                    hej! jestem tu!
                                    chodźcie do mnie!

kiedy zaśniecie nad ranem
obudzi was pocałunek
najpiękniejszy na świecie
spełniony tylko we śnie

strzepnij papierosowy dym
zdmuchnij jego popiół
na wieki zasnął człowiek
                                      odszedł razem ze mną
                                      na drugą stronę lustra

potop przykrył góry
swoim bezdennym okiem
i rzekł:
           jestem ślepy

                                     chodź ze mną!
                                     na drugą stronę lustra!

Żołnierze wyszli z szeregu
i położyli się w trumnach
na ostatni lot

                          Rdzawe światło
                          zapala je jak pochodnie






środa, 25 maja 2016

Dementor


Kiedy znikają ściany
betonowych wieżowców
pożera je wielki potwór
z bezdenną paszczą Dziury Czarnej

Dlaczego ktoś tak wielki
tak olbrzymi jak kosmos
przychodzi do mego serca
i tłoczy moją krew 
w swoje olbrzymie cielsko

Kim jestem w swoim pudełku
gdy krwawe serce wszechświata
napełnia swoje kable
moim maleńkim sercem

Czy tak się żywi śmierć?


   
                                              Warszawa 2001

poniedziałek, 23 maja 2016

Koncert pod zegarem

W "Noc muzeów" pojechałam z przyjaciółką na Piotrkowską czyli "Pietrynkę". Ona słuchała koncertu pod zegarem a ja zobaczyłam Magillę...

Czy nie jest wspaniała?



A potem zobaczyłam drewniane okno z doniczkami kwiatów tzw " Swojskiej chaty"



A potem poszłam do knajpy meksykańskiej



 A potem wróciłam, żeby nie odejść za daleko a koncert ciagle trwał



To miejsce - "pod zegarem" jest bardzo modne. Powinnam powiedzieć - " zajebiste" żeby być na czasie:)

Koncert wreszcie się skończył, więc wróciłyśmy do auta i pojechałyśmy do Pałacu Poznańskiego, ale tam był taki tłum, że nie rozumiem, jak można go zwiedzać w tym ścisku i tłoku. Jest tam urocza sala Artura Rubinsteina, gdzie cały czas słychać Chopina. I jak tam wejść w taką noc z tą remizą na karku...?

Wybrałyśmy MS2, bo tam nie było tłoku i jest tam zdjęcie, które lubię- pełne radości.



Moglibyśmy tak iść rozebrani- w światło



Oświadczam, że powyższe dzieło sztuki jest moje! To ja je zaszłam od tyłu i zrobiłam zdjęcie, ponieważ dzieło kogoś innego- film na ekranie mniej mnie interesował. A zatem: moim jest to stare pudło sfotografowane od tyłu w MS2 i kropka.



  Sukienka tej pani i jej warkocz bardzo mi się podoba. Pani zaprosiła mnie na swoją prelekcję do Muzeum Sztuki na Więckowskiego po północy. Przepraszam, że nie mogłam być.



Do widzenia Manufakturo!



sobota, 21 maja 2016

Anatewka

Wczoraj wieczorem pojechałam na ulicę 6 sierpnia. Przecina Piotrkowską na krzyż. Im starsza tym piękniejsza. Odrestaurowano przedwojenne żydowskie kamienice, położono granitową kostkę. Łodzianie z przyjemnością tu przychodzą - nie tylko wieczorami.









Z daleka świeciła ściana hotelu Savoy. W starej windzie można usiąść na ławeczce i pogadać z windziarzem, który przeprowadza gości z góry na dół albo odwrotnie.

























Zatrzymałam się przed czerwoną ścianą


papierowe lampiony migały delikatnie


W tej części mało kto przechodził


więc zawróciłam i przez światełko na stoliku
























  spojrzałam na Anatewkę.


To bardzo popularna restauracja. Lubiłam jej nastrój, stare meble, ręcznie robione koronkowe serwety, lichtarze na które kapią świece. Lubiłam kaszę z mięsem i wielką główkę czosnku do ozdoby i sos borowikowy. Każdy gość był witany. Pomagają zdjąć płaszcz i zawieszają w szafie, jakbyś był dobrym znajomym. I muzyka tam jest. Kiedyś był jeden skrzypek jak ten ze "Skrzypka z dachu"
A teraz jest nawet więcej:


Spoglądały na mnie portrety z ulic dawnej Łodzi- tej, ktorej nie ma i było w nich coś bliskiego, pełnego cierpienia ale także niepokojącego.



Ale któregoś dnia do mojego stolika w ogródku przysiadł się szczupły, skromny człowiek i powiedział, że prowadził tu prace remontowe jako podwykonawca.

- "Właściciel nie zapłacił mi większej części umówionej kwoty, tj dwunastu tysięcy zł. I nie tylko mnie. Urywał wszystkim: płytkarzom, malarzom, stolarzom... Kto by z nim walczył? Ma takie koneksje,znajomości w rządzie, jada z prezydentem, a ja zwykła płotka nie mam nic do gadania.

Może to nie jest wielki przekręt- urwać murarzowi, albo tynkarzowi ale straciłam apetyt i już tam nie wpadam.





poniedziałek, 16 maja 2016

Kiedy uniosłeś powieki Wielkiej Góry


Kiedy   uniosłeś   powieki
Wielkiej  Góry
W klasie zapadła cisza
Dłonie wstrzymały oddech
I spojrzały w światło

                     Zastygłam w płomieniu okien
                     oczarowana

A potem zmielono  moje ciało
 W maszynce do mięsa
I  zamknięto żywcem
W stalowej trumnie z dzwonkiem
Unosiła się w stanie nieważkości
Jak wygasły pocisk
Mijały lata
Ale dźwięk tego dzwonka
Pamiętam do dziś

             W krótkim przebłysku
             Moich nastu lat
             Patrzyłam na jezioro

A potem
 Szłam przez mur
Oślepiona i zagubiona
Porażały mnie białe chodniki






piątek, 13 maja 2016

Polska po hawajsku


Żeby spędzić  weekend w Hotelu Gołębiewski wystarczy mieć kuzyna, który Cię tam zaprosi i pokryje koszty, bo właśnie obchodzi swoje urodziny i ma taki gest.
Czujesz się tam jak na Hawajach, bo większość gości śmiga w klapkach z basenów na sauny, z jachtów do jacuzzi  i słyszysz angielski, niemiecki, węgierski i jakże często rosyjski „ milieńkij ty moj”. Do śniadania wybierasz pieróg ukraiński bo  lepszy od burgundzkiego ślimaka. A potem dokładasz po kolei:  kawałek świeżo upieczonego miętusa, halibuta, pstrąga, kilka szyjek rakowych, ośmiorniczkę, krewetki w parmezanie, faszerowanego łososia, warzywa na sałatkę w obfitości wszelkiej i polewasz wszystko sosem wiosennym. Do tego sok egzotyczny albo pomarańczowy i maleńka bułeczka prosto z piekarnika i żałujesz, że już nie masz miejsca na bogaty wybór ciast, ciasteczek i puddingów. Tutaj się nie chudnie, nawet jeśli za chwilę pójdziesz do parku wodnego -” Tropikana” ,żeby popływać w którymś z wielu basenów. Wybieram zewnętrzny. Woda ma 20 stopni i w pierwszej chwili czuję przenikliwy chłód ale później jakże orzeźwiająca przyjemność i chloru niewiele. A potem leżak i sen na słońcu, bo w nocy trudno zasnąć od nadmiaru wrażeń. O piątej rano słońce zalewa mój pokój, więc wychodzę na balkon z widokiem na port, jezioro i Mikołajki w oddali z tym uroczym klimatem, o którym Mosze zwykł mówić:  „Here is a paradise”.
Zostałam panną majową, srebrzoną upływem czasu i pączkuję wierszami. Ciągle za czymś tęsknię, jakbym dopiero wyszła ze szkoły. To luksusowy hotel, więc siadam na kanapie z nogami na stoliku jak w amerykańskim westernie i biorę do ręki ulubiony srebrny długopis, żeby zapisać kilka wrażeń i zorientować się w cenach noclegów, SPA, atrakcji wodnych, konnych i innych. Jest tu 20 sal konferencyjnych, dwa tysiące  sto miejsc noclegowych, rozlegle korytarze w różnych odcieniach,  restauracje z pysznym jedzeniem, lodowisko, boiska do siatkówki plażowej, przystań wodna skąd można odpłynąć do Giżycka i dalej sieciami połączonych ze sobą jezior. Pokój dwuosobowy za dobę to 898 zł a jednoosobowy to 690zł. Przy czym osoby, które zatrzymują się tu częściej mają zniżki 10-20%. Nocleg jest ze śniadaniem a do tego osobno wykupuje się  obiad ( bufet szwedzki- doskonały- 54zł i kolacja podobnie 54). Jestem wdzięczna Marianowi za tę frajdę, bo za taką kasę mógłby pojechać na fajną wycieczkę. Bawiłam się wspaniale na dancingu, na dyskotece, w saunie z zapachem świerku, na spacerze porannym z  aparatem, na „pragułce” po Mikołajkach.
Kiedy opalam się na leżaku na rozległym balkonie, słyszę młode małżeństwo rosyjskie z kilkuletnią dziewczynką z sąsiedniego pokoju. Ona mówi ze śmiechem, by złożył jej życzenia i wtedy słyszę miękki, niski głos jej męża:  „Я желаю тебе, чтобы ты была красива, чтобы ты  не кричала…, чтобы ты нас обнимала, чтобы ты нас цэловала... ( Życzę ci żebyś była piękna…, żebyś nie krzyczała, żebyś nas obejmowała, żebyś nas całowała…)
Melodia tego języka kojarzy mi się z poezją , Jesieninem,  Puszkinem, ze śpiewnym  nawoływaniem  babki,  z komunizmem rzadko, choć sowieci podczas wojny zagłodzili  na śmierć brata mojego dziadka na dalekiej Syberii. Nie mam uprzedzeń i miło mi się rozmawia w tym lirycznym języku podczas śniadania, czy na popołudniowym leżakowaniu.
Sama bryła hotelu nie jest nadzwyczajna,  nawet mnie trochę razi w tym  polnym krajobrazie, bo  nie wtapia  się w tło, ale wewnętrzny przepych, dbałość o szczegóły, doskonała obsługa to atuty hotelu.  Łóżko jest pościelone zaraz po moim wyjściu, ręczniki wymienione , kotary odsunięte.

Maluchy w parku rozrywki z olbrzymimi samochodami są szczęśliwe i mają wielkie oczy wsiadając do tych pojazdów. Jest też dla nich oddzielna restauracja: Smakolandia.  W rozległym holu można spotkać smukłe nastolatki jak modelki z żurnalu a mężczyźni pachną kalafonią, cedrem i egzotyką. Zdarzają się panny młode w welonach i druhny jak parówki przewiązane wstążeczką. Czasem zdarzy się burak, ale go pomijam, bo  nad tym wszystkim unosi się melodia fortepianu.  Pianista dba o nastrój i klimat. Gra dla każdego od rana do wieczora, a goście wciąż się zmieniają.






                                                                                                   




Marian z Iwoną i Agata


Przy wieczornej kawie spoglądamy do góry


Fragment mojego pokoju

Nocą wychodzę na balkon


a rano na spacer

W następny wieczór jest losowanie, więc bawimy się w cyfry

ale Agata bawi się w smsy

A to nasza sympatyczna kelnerka
 

 Wanda - siostra ojca. Jej zdrowy rozsądek i jasne spojrzenie na świat zawsze mnie zaskakiwało.

na targu w Mikołajkach


Kilka kroków dalej...


Do zobaczenia :)

wtorek, 10 maja 2016

Lamparty Wielkiej Niedźwiedzicy


   Zanurzam  się w Oceanie
      unosząc słone brzegi
    w  miedzianych rogach światła
   
   Poruszyłeś moją  rzekę uśpioną
   I wybiegł z niej jednorożec
   Posiałeś  ziarno w dolinie
   I pokazałeś swój miecz

   Otworzyłam bramę
   na twoje przybycie
 
   żebyś tańczył w moich ramionach

   w  moich omszałych palcach
   w smaganych wiatrem samochodach

    w deszczu moich jezior
 
Pozwól mi siebie kochać
Podziwiać w ogniu nocy
 Szeptać Twe imię nad łąkami
 Obsypać Cię pocałunkami
 rodzić niebiańskie pola
kiedy przemyka gazela

Pozwól mi być tygrysem
głodnym lampartem Wielkiej Niedźwiedzicy
 i wściekłym rykiem dinozaurów

Pozwól mi wybuchnąć
Drogą Mleczną

Ogrodami Kosmosu dla mnie tańcz
gdy schodzisz do grobowców
gdy pokrywa Cię pył zagubionych gwiazd
kiedy śmierć pokazuje fioletową czaszkę

Ty jesteś kością z mojej kości
ziemią z mojej ziemi
Zanurzam się z Tobą w śmierci
I z Tobą kamienieję.






środa, 4 maja 2016

Jabłoniowy Dziadek





Przyszedłeś do mnie
obsypany pączkami
z całą swoją rodziną
Jabłoniowy Dziadku

Wiśnie w białych beretach
gotowe do monstrancji
siostry zielonosmukłe
chwieją się na baczność
a nad kanałem kostnieje
olbrzymi stary Buk

Zaglądasz w moje okno
w delikatnej sukience
i mówisz, że przed chwilą
narobił na Ciebie ptak
więc włączam swoją konewkę
i polewam Cię deszczem
żebyś mi dziś wieczorem
na czystej kobzie grał





Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...