piątek, 27 lutego 2015
POPIOŁY 2
Popioły w pochmurny dzień wydają się zapomniane. Czasem przejeżdża auto lub mieszkaniec zmurszałych willi, które wciąż mają urok. Idę wyszczerbionym asfaltem a potem wchodzę do lasu o tej samej nazwie.
Ludzie mówią, że to miejsce jest nawiedzone, że wsród drzew błąkają się duchy, że słychać płacz dzieci, które tu zaginęły. Jednak nie słyszę niczego, poza trzaskiem spadającej gałęzi. Ale kiedy przyglądam się korze widzę w niej duchy bardzo starych drzew- jak w filmowym "Władcy pierścieni"
Drzewce Popiołów
i złamaną brzoza
W oddali czeka samochód
Uśmiecham się do strażaka, który dzielnie trwa i odjeżdżam
poniedziałek, 16 lutego 2015
rzeka
Któregoś dnia trafiłam
na ulicę Falową a ta zaprowadziła mnie do rzeki Ner.
Zdjęcie przedstawia piękną
alejkę, która wiedzie do najbardziej zanieczyszczonej rzeki w regionie Łodzi. W alejce
tej skąpanej w świetle- leżały całe sterty skoszonej trawy wyrzucanej przez
okolicznych mieszkańców pod drzewa.
Wydawać by się mogło, że w moim zakątku nic
się ostatnio nie dzieje, ale jest to czas intensywnej pracy, przeglądania
dokumentów i zapisywania wniosków. To mój osobisty Ner, z którym muszę się uporać.
czwartek, 5 lutego 2015
Czerwona fala
Ewa wróciła do pokoju z plaży zalanej
słońcem i położyła się na łóżku. Na poręczy, wśród żelaznych kwiatów powiesiła
ręcznik. Chciała być sama. Lekki wiatr poruszał firankami, zmiatając bordową
podłogę. Pokój był prawie pusty. W komodzie
leżały jej rzeczy. Miała przed sobą
jeszcze tydzień urlopu. Ciemne główki
gwoździ rdzewiały w szerokich deskach. Czerwona fala zachodu zalała przestrzeń.
Wysoki mężczyzna cicho otworzył drzwi i
stanął przy łóżku. Patrzył na nią, a potem pochylił się i pocałował delikatnie.
Kiedy uniósł głowę, długie włosy odsłoniły twarz. To śmierć- pomyślała,
wzdrygając się, ale nie czuła strachu, bo wyglądał znajomo. Lewa strona twarzy
rozpadała się jak na obrazach Beksińskiego. Strzępy ubrania zwisały w
nieładzie. Rozpadał się jego bok i smukłe ciało. Stał w czerwonej fali. Nie odezwał się ani słowem. Nie było
potrzeby. Pochylił się po raz drugi a potem powoli przenikał w jej ciało. W tym
momencie obudziła się. Jego obraz wciąż trwał w powietrzu jak zjawa. Było w tym
coś niezwykłego, jednak wzdrygnęła się na myśl o pocałunku i wstała.
-
Może naprawdę tu był…?
Zeszła na dół i spojrzała na morze. Nic
się nie zmieniło. Dzieci bawiły się w oddali biegając po piasku. Starsza pani z
warkoczem, w chusteczce na głowie, powiedziała wesoło:
-
Twoja córka pływa jak ryba, nie wychodzi z wody.
Mocno opalona dziewczynka co chwila
wbiegała w fale i śmiała się opryskując wodą chłopczyka na brzegu. Ewa wróciła
do domu i nastawiła czajnik. Wciąż miała przed oczami postać mężczyzny ze snu. Minęło popołudnie i wieczór. Następnego dnia
zapomniała o wszystkim. Dni mijały szybko. Prawie codziennie zabierała córkę na
pstrągi zapiekane w folii dwa kilometry dalej. Jej mąż nie dzwonił. Kolejny
urlop spędzała samotnie. Ostatniego dnia spakowała torbę. Dalekobieżny pociąg
odjeżdżał o północy. Wybrała wygodny przedział w pierwszej klasie i zamknęła
drzwi. Siedmioletnia Helenka położyła
się na fotelach i usnęła. Ewa zgasiła światło, zasłoniła drzwi, okryła córkę
lekkim kocem i wyciągnęła się po przeciwnej stronie. Wagon był prawie pusty.
Miały przed sobą długą noc. Pociąg ruszył punktualnie o północy. Cieszyła się, że tak mało ludzi. Torebkę
zawinęła w ręcznik i położyła pod głowę. Przykryła się miękką, polarową bluzą i
ułożyła do snu. Koła stukały jednostajnie.
Nagle drzwi otworzyły się z łoskotem. Stanął w
nich wysoki mężczyzna i powiedział przepraszająco
-
Dobry wieczór, czy mogę usiąść…?
-Obok
jest wolny przedział, następny też- odpowiedziała Ewa niechętnie
-Ale
ja panią bardzo proszę… Usiądę w kątku i nie będę przeszkadzał. Mnie ostatnio
okradli, zginęły dokumenty, a tutaj
dziecko śpi, więc będę bezpieczny…
-
Pan jest podpity
-
Tylko kilka piw, wracam z pogrzebu ojca…
-
Ładny synek…- mruknęła Ewa ironicznie .
Mężczyzna
zawahał się, ale nie odchodził i ponowił prośbę:
-
Obawiam się, że zasnę i będzie tak samo jak ostatnio…
-
Trzeba było nie pić- ucięła krótko.
-Czy
pani wie, jaki to problem żeby odtworzyć wszystkie dokumenty…? Bardzo panią
proszę. Wspomni pani kiedyś, że jechała ze mną, bo ja jestem człowiekiem szczególnym…
Ewa
spojrzała na niego przelotnie i pomyślała: „ Przystojny i dobrze ubrany.”
Podciągnęła nogi i zrobiła mu miejsce.
Mężczyzna
usiadł tak, jakby chciał wcisnąć się w drzwi. Założył słuchawki i zapadła cisza. Ewa spojrzała na jego
zamszowe buty, sztruksowe spodnie i marynarkę. Ciekawe, co to za jeden? –
pomyślała. Rozbudziła się już zupełnie i zapytała z lekką kpiną:
-
Co w panu takiego szczególnego?
-
Jestem w połowie krzyżakiem, odparł z uśmiechem
Ma
miły głos- pomyślała - i poczucie humoru. Wyciągnęła z torby czekoladę z orzechami i
poczęstowała go. On wyjął dwie puszki piwa i powiedział:
-
W Mrągowie jest festiwal country. Miałem tam jechać, ale wszystko się pokręciło.
-
Nigdy tam nie byłam…
-Naprawdę
? Kocham ten festiwal. Kocham też Tinę
Turner. Jest mocna i gorąca. Wspaniała kobieta.
Mężczyzna mówił z podekscytowaniem. Potem wyjął papierosy.
-
Pali pani?
-
Popalam- odparła z uśmiechem
-
To chodźmy na korytarz
Wyszli , zamykając drzwi. Pociąg jechał powoli. Ewa nie zaciągała się. Papierosy były za
mocne.
-
Tina mnie uskrzydla. Proszę posłuchać.
Założył
jej słuchawki na uszy. Mocny, chrapliwy głos zabrzmiał dalekim słońcem.
-
Mam na imię Ewa- powiedziała oddając słuchawki
- Michał
-
To nie jest krzyżackie imię…
-
Powiedziałem, że krzyżak w połowie- uśmiechnął się mężczyzna
-
No tak, faktycznie. W jednej czwartej jestem Francuzką i nazywam się Dejavue-
odparła śmiejąc się. Mężczyzna intrygował ją. Cieszyła się ze spotkania. Śmiali się oboje. Bawiły ich
kopy siana ustawione w pobliżu stacji kolejowej mijanej wsi i pijak, który zabłądził
w pociągu i nie mógł znaleźć swojego przedziału. Wszystko nabrało rumieńców zapowiadając przygodę.
W końcu korytarza pojawiła się konduktorka, więc wrócili do do przedziału.
Kiedy otworzyła drzwi i mocnym ciepłym głosem powiedziała dzień dobry, Michał
od razu nawiązał rozmowę i z weszła młoda Michał z ożywieniem prawił jej
komplementy.
-
Wylewny jak pijak- pomyślała Ewa spoglądając na konduktorkę. Była wysoka,
dobrze zbudowana z wysokim biustem i podkreśloną talią.
-
Lubisz kobiety- powiedziała z delikatna kiedy ona odeszła.
-
Tak, lubię piękne dziewczyny, ale kocham żonę.
-
Kochałem- poprawił.
Ewa
była zbyt zaskoczona, żeby cokolwiek powiedzieć. W oczach Michała pojawiły się
łzy.
-
Zmarła rok temu. Była taka piękna. Była
Tahitanką. Miała guz piersi. Powiedziałem lekarzowi, żeby go wyłuskali, że jedna pierś mi wystarczy. Wystarczy mi jedna. Ale
nie wyzdrowiała. Nie wiedziałem, że jest aż tak źle. Nie powiedzieli mi. Byłem
wtedy w szpitalu. Ja też miałem
operację. Kiedy wróciłem do domu- ona nie żyła. Z rozpaczy zdemolowałem
mieszkanie.
Z
oczu Michała płynęły wielkie łzy. Położył głowę na kolanach Ewy i płakał.
Głaskała go po włosach i czuła, że stał się bliski.
-
Jesteś bardzo zgrabna- powiedział
głaskając jej uda w białych spodenkach do kolan. Ty także jesteś piękną
kobietą.
A
może kłamie, może to jego sposób na podryw?- pomyślała Ewa odsuwając się lekko.
-
Byłem niedawno w Poznaniu, na grobie przyjaciela. Wypiłem piwo, postawiłem mu puszkę i
odszedłem. Tam jest bardzo dużo puszek. Wszyscy je stawiają.
Ewa
spojrzała pytająco.
-
Był solistą Dżemu. Kiedyś wrócił do domu pijany z pogrzebu i żona zrobiła mu
awanturę a on bełkocząc powiedział:” A co ty k…. myślisz, ze ja z wesela
wracam…?”
Ewa
roześmiała się głośno. Śmiali się oboje. Czarne sosny za oknem migały wesoło. Helenka
otworzyła oczy i powiedziała: zimno mi…
Michał zdjął torbę z półki, wyjął wełniany sweter i przykrył dziewczynkę.
-
Jest bardzo ciepły, ja też mam dzieci- powiedział
Helenka
zwinęła się w kłębek i zasnęła ponownie.
-Małżeństwo
to ważna sprawa. Byłem szczęśliwy. A ty?
-
Myślę o rozwodzie- odparła cicho. Jest
coraz gorzej
-
To bardzo ważna decyzja, masz śliczną córkę.
-
Kiedy się urodziła, kupił mi miotłę- powiedziała z goryczą. Nawet na nią nie
spojrzał. Był zajęty gazetą. Płakałam całą noc.
-
Michał z zakłopotaniem sięgnął do torby, po kolejną puszkę.
- Kiedy tu stałem w drzwiach i prosiłem o
miejsce - myślałem: co za wredna baba…,
ale coś mnie ciągnęło do ciebie, coś dobrego, jakbym wiedział, że jesteś inna.
-
Byłam na ciebie zła. Wymościłam sobie
gniazdko, a tu masz!
-
Nie chciałem być sam, nie mogłem. Nie mam dokąd iść. Najpierw Rysiek, potem
ona, teraz ojciec i ja w tym szeregu.
Pociąg
zwalniał. Stanął w szczerym polu. Noc
była pogodna. Wszyscy spali . Michał wziął ją za rękę i wyszli na korytarz. Otworzył
okno.
-
Modliłem się, żeby tak było, żeby podróż się nie kończyła. Chciałbym jechać z
Tobą do końca.
Ewa
czuła się szczęśliwa i oszołomiona.
-
Mówiłeś, że jedziesz do Warszawy.
-
Jadę donikąd. Ja także umieram. Mam czerniaka. Nie ma ratunku.
-
Niemożliwe.
-
Nie wierzysz mi? Pokażę ci. Chodźmy.
Michał
zamknął drzwi i zdjął kurtkę.
-
Zobaczysz... To nie wygląda strasznie. Mała plamka na plecach. .. Zaczął ściągać koszulę.
-
Nie, proszę, nie trzeba- powiedziała z zakłopotaniem.
Michał
wziął jej dłonie w swoje i całował opuszki palców- delikatnie, namiętnie.
-
Czym się zajmujesz?- przerwała wesoło, przeciągając się.
-
Wujek mówi, że jestem szarpidrutem. Kiedyś miałem długie włosy i ważyłem dużo więcej.
Schudłem 20 kilogramów w ciągu miesiąca.
Zanucił cicho znany przebój.
-Bardzo
dobrze śpiewasz.
- Grałem z tym zespołem. Nie poznajesz mnie?-
spytał ze zdziwieniem
-
Nie interesują mnie zespoły rockowe. Właściwie ich nie lubię, ale ta piosenka
jest dobra.
-
Nie lubisz rocka…?
-
Budzi we mnie niepokój. Kojarzy mi się z jakąś pierwotną dziczą. Nie rozpoznaję
muzyków ani piosenkarzy i nie zachłystuję się nimi. Nie rozumiem, dlaczego
kobiety tak wyją na koncertach, dlaczego wszyscy wyją. To jakiś niezrozumiały
trans- jak dżungla.
-
Michał uśmiechnął się i zapytał
-
A co lubisz?
-
Popołudnie fauna
-Zaśpiewam
coś, co na pewno ci się spodoba .
Usiadł
blisko i zanucił półgłosem:
„
A kiedy przyjdzie także po mnie/ zegarmistrz światła purpurowy/ by mi zabełtać
błękit w głowie/ to będę jasny i gotowy/ spłyną przeze mnie dni na przestrzał/
zgasną podłogi i powietrza/ na wszystko jeszcze raz popatrzę/ i pójdę nie wiem
gdzie na zawsze/
Ewa
słuchała ze zdziwieniem dobrze znanej z radia piosenki.
-
Bardzo ładnie- pochwaliła. Masz ciepłą barwę głosu.
Pociąg
znowu ruszył, mijał kolejne stacje. Za
oknem był szary świt i zaczął padać deszcz. Michał przytulił się do niej.
-
Nie nazywasz się Michał…
-
A ty -nie nazywasz się -Dejavue- odpowiedział cicho.
-Pozwól
mi jechać z Tobą, mam tak mało czasu –szepnął, całując jej włosy.
-
Zadzwonisz do mnie i spotkamy się- powiedziała z nadzieją
-
Za późno. Za późno, by zaczynać od nowa.
-
Jest w tobie tyle życia, tyle radości, nie wierzę, że umierasz. Nie wierzę.
Wyzdrowiejesz. Na pewno!
Ewa
wyjęła notes, wpisała numer telefonu, wyrwała kartkę, podpisała: Ewa Dejavue i
podała mężczyźnie.
Schował
ją do bocznej kieszeni torby i powtórzył smutno ,ogarniając ją psim
spojrzeniem:
-Pozwól
mi jechać z tobą, do Krakowa. Pozwól podzielić się czułością.
Pociąg
zbliżał się do peronu. Warszawa była mglista, mokra i zimna
-
Wysiadaj!- powiedziała Ewa zdecydowanie
Mężczyzna
wstał, ociągając się.
-
Dlaczego? –zapytał
-
Nie chcę iść teraz z tobą do hotelu. Spotkamy się później - odparła pewnym
głosem
-
Spotkamy się w innym świecie- nie rozumiesz?
-
Po prostu zadzwoń!
Pocałował
ją delikatnie w policzki i usta i wyszedł. Wysiadał w ostatniej chwili. Konduktor zagwizdał
przeciągle i pociąg znowu ruszył.
Ewa
otworzyła okno i machała ręką tak długo, aż była całkiem mokra. Ktoś wszedł do
przedziału obok. Zasłoniła drzwi i zamknęła oczy. Po kilku godzinach podróż
dobiegła kresu. W Krakowie nikt na nią nie czekał. Helenka szła obok walizki na
kółkach podskakując wesoło.
-
Mamo- piłeczki na gumkach, balony! Kup
balonik!
Ewa wyjęła garść drobnych i dała Helence.
Dziewczynka kupiła balon w kształcie serca i z zapałem
opowiadała coś matce, ale Ewa jej nie słyszała. Było jej przykro, że mąż nie
przyjechał. Zawiadomiła go o
przyjeździe. Wynajęła taksówkę i pojechały do domu. Pelargonie na tarasie
pożółkły bez wody, w zlewie leżała sterta naczyń.
-
Tata nawet kwiatów nie podlał- powiedziała z wyrzutem do Helenki
-
Może nie miał czasu - odpowiedziała dziewczynka
-
Zawsze go bronisz- mruknęła Ewa pod nosem i zabrała się za porządki. Nie
chodziło o kwiaty, ani nawet bałagan, jaki ciągle zostawiał. Chodziło o to, że nie znosił, kiedy coś ją cieszyło. Niszczył
każdy dzień. Myślała o spotkaniu w pociągu,
o wielkiej, niespodziewanej radości i za każdym razem, gdy dzwonił telefon, biegła
do niego z nadzieją. Jednak to byli tylko klienci albo znajomi, którzy częściej chcieli
coś sprzedać niż kupić. Ewa zapisała na kartce informacje, które mogły się
przydać. Zapisała zamówienia z hurtowni
i podliczyła je z grubsza.
Może
zadzwoni jutro?- pomyślała i weszła do łazienki, by napełnić konewkę.
Niebieskie powoje bardzo jej potrzebowały. Z trudem wspinały się na dach.
Mijały
kolejne dni a tajemniczy mężczyzna nie dzwonił. Kończyło się lato. Ewa
spakowała jego sweter do pudełka i odłożyła wysoko na półkę. Po powrocie z
hurtowni przebrała się i pojechała do ulubionej karczmy za miastem. W
zwykły dzień o tej porze nie było prawie nikogo. Usiadła w altanie z oczkiem wodnym. Kelnerka
przyniosła jej kawę i popielniczkę.
Siedziała na szerokiej ławie i patrzyła
na ogrodnika, który grzebał w ziemi i układał kamienie. Karczma powstała na skraju góry ze śmieci. Porastały
ją trawy, krzewy głogów, jarzębin i cienkie
sosny. Wyglądała jak wielki grobowiec.
- Może naprawdę umarł?
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Orient-Express
Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...

-
Wreszcie śnieg i mróz, i słońce, i prawdziwa zima. Spóźniona o miesiąc, ale jest. Szrot który mijam każdego dnia obsypany śniegiem. Sople...
-
Przeczytajcie ten wpis, bo w razie potrzeby będziecie wiedzieć, do kogo iść. Ja nie wiedziałam. To, że trzeba natychmiast operować syna s...
-
Mieszkają w Trokach na Litwie od siedmiuset lat. Jest ich dwustu sześćdziesięciu. Polacy z Litwy mówią o nich- Karaimowie i uważają za odła...
-
Czy wiecie jakie jest największe przekleństwo w Białymstoku…? - „A żeb ciebie dwa sliedzi obsrali…!!!” Ten tak miły dla ucha język sły...
-
Trzydzieści dolarów- tyle mi zostało po opłaceniu wizy, pilotów, przewodnika, przejazdów i biletów wstępu do świątyń. Trzydzieści dolaró...
-
Żeby spędzić weekend w Hotelu Gołębiewski wystarczy mieć kuzyna, który Cię tam zaprosi i pokryje koszty, bo właśnie obchodzi swoje urodz...
-
Maleńczuk w Internecie śpiewa o Putinie z właściwym sobie wdziękiem: „ владимир на бсегд а ни хуя „. To jest konkretny głos w sprawie U...
-
I Grzybku maleńki biegłaś mi na spotkanie o czwartej po południu z ufnością ...
-
Dopiero teraz rozumiem- dawne piosenki pełne tęsknoty i ciepła: „ Mówcie co chceci nie ma na swieci joj jak serce batiara”/Batiar jak...