Prosto z Kauflandu pojechałam na grzyby. Nie wiedziałam, że podczas pełni grzyby nie rosną. Maluchów ani śladu- same dziadki i babki, ale
mam. Nazbierałam koszyk. Potem zrobiłam obiad i sałatkę - pycha! Potem
nastawiłam wielką miskę drożdżowego ciasta i pojechałam na rynek po
śliwki, gruszki, jabłka i pomidory. Potem urosło na schwał i ułożyłam je w
czterech blaszkach z owocami - ile się dało. Potem patrzyłam jak rośnie drugi
raz i unosi śliwki lub zatapia je w głąb. Takie gotowanie raz na jakiś czas
bardzo mi odpowiada. Na co dzień, jest zbyt nudne. Potem umyłam 10 kg pomidorów
polnych, pokroiłam je i przepuściłam przez maszynkę na przecier.
A potem piekłam, gotowałam, myłam słoiki, pasteryzowałam i miałam
jeszcze ochotę na rower, choć mam dziś nocny dyżur.
Skąd tyle energii...?
Pełnia? Słońce
zmieszane z deszczem? Czy wczorajszy napój z potrójną dawką niacyny i kofeiny z guarany?
Czułam jak mi podnosi naskórek na ramionach i faluje ciepłem od policzków do stóp.
Czułam jak mi podnosi naskórek na ramionach i faluje ciepłem od policzków do stóp.
Nie odkryłam żadnego miasta, nie byłam w podróży, nie
zachwycił mnie super- przystojny- więc jedynym rozwiązaniem tej radosnej
energii jest szklanka potrójnego „aktusia”. Ma dobry smak i szybko się wchłania. Ostatni raz piłam go sześć lat temu w zimowy, mroźny dzień, gdy
temperatura w pracy spadła do 12 stopni i palce siniały jak długopis.
Poczęstowała mnie Ania. To był świetny sposób na rozgrzanie i zachęcenie do
zakupu. Kupiłam kilka pudełek. Łyżeczka proszku na szklankę wody sprawdzała się
podczas długiej jazdy nocą lub podczas egzaminów, ale na dłuższą metę bez
rewelacji. Szczęścia to nie daje i spokoju ducha nie wnosi. Wzmożona aktywność wymaga później dłuższego spania i to jest
prawidłowe.
Skąd się wziął ponownie?
Ze spotkania z Anką. Poczęstowała
mnie napojem z potrójną dawką "aktivize Fit-line". Nie widziałyśmy się dość dawno. Od sześciu lat tyra- na dwa etaty spłacając
mieszkanie i samochód - popijając dzień w dzień -niemieckie suplementy, bo „składniki pochodzą z ekologicznych warzyw z Meksyku”. ( Kto poleci na drugą półkulę i
sprawdzi te super pola…?)
Wbito jej do głowy, że żywność jest niezdrowa, powietrze
niezdrowe i jedyny ratunek to zażywanie suplementów, sproszkowanej nano-żywności
, smarowanie twarzy kolagenem, naświetlanie lampami itp. Na początku wyniki były dobre, mnóstwo energii
i praca od piątej rano do dwudziestej, ale dla Ani było mało. Chciała jeszcze chodzić po
węglach, skakać ze spadochronu i biegać 20 kilometrów dziennie niczym super -robot.
Po co? Skoro żadne jej spotkanie nie jest towarzyskie. Skoro
zapomniała, jak fajnie zdrzemnąć się w fotelu przy ulubionym filmie, albo po prostu
nic nie robić, czytając "Wróżkę" lub "Wyborczą". Jednak początkowo wyglądała ładnie, pomimo braku
urlopu a jej szafę wypełniały sweterki z Monnari i Solaru.
Kiedy usłyszałam, że jej ostatni pomysł to "odżywianie się
praną"- zadzwoniłam. Była oburzona moją
ingerencją w jej prywatne życie:
- Dlaczego się wtrącasz? Jestem pod kontrolą lekarza, popijam
suplementy- mam wszystkie witaminy.
- To rodzaj anoreksji
- Czuję się świetnie, jestem taka lekka, nie lubię mięsa
- Nie musisz jeść mięsa, jedz warzywa, kaszę...
- To jest eksperyment, lubię eksperymentować
-Unikasz rozwiązania swoich problemów. Można je zajadać, albo zagłodzić.
Niszczysz siebie. Jesteś wychudzona. Ile chcesz ważyć? Trzydzieści?
- Nie musisz jeść mięsa, jedz warzywa, kaszę...
- To jest eksperyment, lubię eksperymentować
-Unikasz rozwiązania swoich problemów. Można je zajadać, albo zagłodzić.
Niszczysz siebie. Jesteś wychudzona. Ile chcesz ważyć? Trzydzieści?
Odłożyła słuchawkę.
Zawsze była szczupła, wysoka i wyglądała
całkiem dobrze, ale kiedy w lipcu zobaczyłam jej zdjęcie na Facebooku –przestraszyłam
się. Patrzyła na mnie wychudzona staruszka z woskową twarzą.
Wysłałam wiadomość z prośbą o spotkanie. Bez echa. Jednak wczoraj
zaprosiła mnie do kawiarni
na prezentację suplementów. Przyszła ostatnia. Patrzyły na mnie szare oczy w sieci zmarszczek
i woskowe palce starej kobiety w
dżinsach trzynastolatki.
Szef Ani w lnianej
marynarce i różowej koszuli połyskiwał rolexem jak Nowak w ministerstwie. Jasne
spodnie rybaczki obciskały mu łydki i
uda, skarpety w czerwone paski i wielkie szpice skórkowych butów "tańcowały" po
sali. Opowiadał o egzotycznych wyspach, prezentując w uśmiechu amerykańskie
zęby. Gość podoba się kobietom. Szczupły, opalony, umięśniony jak brojler na paszy
wysoko białkowej. Barwa głosu też odpowiednia i pewny siebie ton:
- Chcecie spełniać swoje marzenia , mieć urlop na Hawajach i
najlepszy samochód?
Czy też przyginać je nisko i żyć do pierwszego?- pytał retorycznie.
-Chcecie z trudem wchodzić po schodach czy wbiegać na nie
lekko, zrzucając zbędne kilogramy?
Uwodził widownię szpakowatym włosem- modnie ściętym,
obrączką na palcu, opowieścią o domu -wtrącaną mimochodem. Któż nie chciałby być
tak piękny, przystojny i bogaty?
Korpulentne panie i panowie z brzuszkiem słuchali uważnie. Siedziałam w ostatniej ławce.
Ile mrówek potrzeba na jego piramidę?- myślałam z niechęcią.
Ani nie wyszły Wyspy Kanaryjskie. Czasem jedzie do Turcji na zbiórkę innej sekty- Rady Świata. Urlopy i weekendy spędza na
sprzedaży. Do siedemdziesiątki będzie
spłacać kredyt. Lecz czy dożyje
pięćdziesięciu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz