Miałam siedmiu braci o tym samym imieniu. Matka do każdego z
nich wołała- Janusz i za każdym razem odzywał się ten właściwy.
Mieszkaliśmy na kolonii, w domu z betonowym podwórkiem, gdzie
stał samochód ciężarowy z ogromnym kontenerem do przewożenia żywności. Było
jasne lato. Pewnego dnia przyjechali naganiacze, by zabrać moich braci do
wojska. Matka pojechała wraz z nimi. Zostałam sama, włączyłam telewizor, który
wisiał na ścianie jak obraz i usłyszałam wybuch. Kiedy wybiegłam z domu
zobaczyłam wielkie pożary w oddali i pomyślałam: wojna!
Nie wiedziałam, co robić; czy ratować siebie, czy dobytek,
czy jechać po rodzinę. Wrzuciłam do kontenera wzorzyste dywany i już miałam odjeżdżać, gdy usłyszałam
natarczywy dzwonek. Obudziłam się. A tu jesień za drzwiami i staruszka z dołu domaga się uwagi.
Kiedy jechałam do Łodzi wiele lat temu, krajobraz z okien
pociągu wyglądał jak wielka stolnica, owce chodziły po trawie, choć był już
koniec stycznia. Ale nudna równina –myślałam cicho. Jednak owce na trawie to
był plus dla mieszkanki mroźnej, północno-wschodniej Polski. Nie wiedziałam
wtedy, że miasto ma swoje wzniesienia, Dolinę Szwajcarską i początki Bzury. Nie wiedziałam, że po wielu latach wezmę aparat i pojadę do lasów łagiewnickich i Arturówka z Tuwimem jak mantra: zobacz ile jesieni/ pełno jak w cebrze wina/ a to dopiero początek/ to się dopiero zaczyna.
Obok tej restauracji ( Agat- Strykowska 94) jest grill- bar, gdzie można zjeść szaszłyk znad ognia lub pyszną szrlotkę z lodami.
Tuwim musiał się pojawić :) I historia taka dręcząca, koszmarna jak zły sen. Moja babcia była z Mazur, dla nich wojna naprawdę zmieniła wszystko. Pięknie oddajesz koloryt naszej jesieni... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeraz chodzi za mną inny wiersz- choć Tuwim bardzo pasuje do jesieni. Jesteś osobą, z którą mam najlepszy kontakt " komentarzowy". Myślę sobie chwilami, co teraz robi Pequeninha...?:) I widzę długą drogę, po której jedzie wasz samochód. Jest jeszcze Węgierka, która mnie wspiera i Japończyk, który stawia plusy na zdjęciach. Jednak nie jest wykluczone, że myli mnie z córką. Pozdrawiam w piątkowy dzień:)
UsuńBardzo mi miło, Elżbieto... Niechże w końcu ten internet służy do czegoś pozytywnego, prawda? A ja właśnie jestem w San Antonio. Wczoraj znowu zrobiłam kilkaset kilometrów. Gdy powiedziałam bratu, ile, on na to: "To całą Szwajcarię przejechałaś!!" (Bo on mieszka właśnie w Szwajcarii). Pozdrawiam Cię bardzo ciepło znad aromatycznej kawy przy autostradzie :)
Usuń