Dawno, dawno temu dziewczyna z pękiem liści, ze słonecznikiem na sukience powiedziała : good morning profesore, albo coś w tym stylu i zasiadła w ławce jakby nigdy nic, choć zajęcia się prawie kończyły. Nazywała się [Beatris Martinez]. Miała skórę jak heban i europejskie rysy.
Nie przynosiła lekarskich zwolnień. Mówiła, że ma randkę z chłopakiem i było oczywiste, że profesor powinien to uwzględnić.
- Przecież mówię prawdę, czy spotkanie jest mniej ważne niż choroba...? pytała ze zdziwieniem młodego doktora i doktor kapitulował.
[Beatris] zakładała nogę na nogę w super mini, poprawiała turban i z pełną powagą słuchała końca wykładu a my patrzyliśmy z podziwem na jej smukłe nadgarstki i migdałowe palce pełne bransolet i pierścieni. W ponurych korytarzach rozbrzmiewał jej śmiech i łączył się kaskadą z drugą Kubanką- jasnoskórą Miriam. One pasują do miejsca w które się wybieram.
Staw w Łagiewnikach. Las wokół stawu to pozostałość Puszczy Łódzkiej. Jeden z największych w Europie obszarów leśnych w granicach miasta.
Pamiętam ten staw z pierwszym, nagłym lodem, kiedy niespodziewanie ktoś do niego wskoczył, by się orzeźwić i ruszyć dalej w codzienność jak kaganiec.
Byliśmy także tu- w ogrodach "Dworku", pełnego dziwnych spotkań. Siadywał na niej jubiler z kochanką i jego przyjaciel z wielkim psem a przy stolikach w oddali pełno ludzi.
Dziś tylko dwóch zbłąkanych na słonecznej ławce nad miedzianą wodą. Jeden z nich z rozmachem rzuca pustą butelkę.
Wracam na taras
wewnątrz nikogo nie ma
Po drugiej stronie inny dworek
a za rogiem ulica Antoniego Książka. Za żelaznym płotem niczego nie zobaczysz. Warownia dla bogaczy.
Po drugiej stronie wolny wstęp.
Łódź- Łagiewniki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz