Jezioro Mrozy zwane też Ślepym, ukryte wśród pól jest tak malownicze, że zapiera dech. Idę
cicho polną, "Sordacką" drogą, żeby nie spłoszyć wieczoru i
słońca wychylonego zza chmur. Oświetla bajorka wśród pagórków,
a ptaki ćwierkają niemożliwie i zalecają się do siebie kołysząc
piórkami wśród gałęzi i nawet nie przeszkadza mi
specjalnie butelka wioskowego pijaka porzucona pod starą wierzbą i
aż drżę, żeby jej nie wycięli po ustawie Szyszki,
gdzie piły pracują dzień w dzień i wycinają stuletnie orzechy i
jesiony. I co z tego, że „właściciele” powsadzają w ogródkach
tyczki z Biedronki co mają dwa liście na krzyż... Przecież się
nie doczekam aż wzrosną do nieba. Więc idę cicho i prawie zamieram na
widok całego szpaleru posiwiałych, omszałych wierzb z mojego
dzieciństwa. Tam ukryły się moje duchy i nie chcę spłoszyć ich
zbyt głośnym krokiem, więc zamieniam się w kota, i na palcach
zaczajam się na chmury w bagnie i omszałe pieńki, i pochylone
kołki, i wszelkie chwasty drapichrusty. Czy nie ma racji Ajahn Brahm
mówiąc, że największym szczęściem jest spokój wiosennego
zmierzchu, gdy zmierzch i ja to jedno...?
A
potem, gdy karta jest pełna, wracam szybko, by zdążyć na ósmą,
wziąć prysznic i czekać aż przyjadą Ci, z którymi kończyłam
liceum. Przyjechali w sam raz, gdy byłam już sucha i przebrana . Nawet nie trzeba się malować ani upiększać. Fajnie jest.
Pojechaliśmy do pubu „Między wierszami” nad Jeziorem
Ełckim. Na promenadzie elektryczne gwiazdy odbite w mokrej tafli od
brzegu do brzegu i drinki „Lady blue” w wysmukłych kielichach z
turkusową wiśnią. I nasze rozmowy, „co nic nie znaczące a tak
podobne do jaskółek lotu” lub podstarzałych bocianów:
-Mów
głośniej, bo nie słyszę na lewe ucho!
-A
ja nie widzę na prawe oko!
- Pochylcie
się, coś wam powiem... ja mam prostatę! Kto następny....?
I
śmiech wybucha jak huragan wśród książek i kielichów w
sympatycznej sali z wieszakami u wejścia. Tylko brać i zabierać
koronkowe szale i płaszcze bywalców:
- O ten by mi się przydał- mówi Asia biorąc do ręki ażurowy szal
-A mnie apaszka- mówi Jacek przymierzając chustę i zaraz dodaje:
Dobrze, że po was przyjechałem, bo ostatnim razem do Ustki jechałyście cały dzień. Jak można tak długo jechać? przecież z Łodzi do Gdańska jest autostrada? Jak was zaproszę na Wielkanoc to zaproszenie wyślę w Boże Narodzenie
- O ten by mi się przydał- mówi Asia biorąc do ręki ażurowy szal
-A mnie apaszka- mówi Jacek przymierzając chustę i zaraz dodaje:
Dobrze, że po was przyjechałem, bo ostatnim razem do Ustki jechałyście cały dzień. Jak można tak długo jechać? przecież z Łodzi do Gdańska jest autostrada? Jak was zaproszę na Wielkanoc to zaproszenie wyślę w Boże Narodzenie
-
No wiesz, nie lubimy autostrady, wolimy drogi boczne i trzeba się zatrzymać a to na hot
doga a to na placki ziemniaczane...- wyjaśniam
-Trujące
żarcie...mówi z powątpiewaniem
-U
nas są dużo lepsze Mc Donaldy niż w Kanadzie. Tutaj jest
mięso z mięsa -tłumaczę patriotycznie
mięso z mięsa -tłumaczę patriotycznie
-Akurat!-
oponuje Jacek- jak facet w Nowym Yorku zadławił się rybią ością
i podał Mc Donalda do sądu to przegrał, bo udowodnili, że w
fish maku nie ma ani grama ryby!
-To
tylko a Ameryce tak jest, u nas jest dużo zdrowiej- mówię dalej-
-Jasne,
mówi Jacek -u nas przed Mc Donaldem jest czerwony krzyż PCK i
obsługują pielęgniarki....!
-To
jest argument bez odparcia, nie ma co....nikt z nim nie wygra w
potyczce, nawet bez rozpędu
Fajnie
jest wracać po kieliszku w mazurską noc, wśród lasów, gdy taxi
cicho mknie i recytować z pierwszej klasy: o
niedźwiedziu, który mocno śpi i o
Wergiliuszu co miał tych dzieci sto dwadzieścia troje.
-Ale
czemu ich tyle miał...? Przecież nie był szejkiem …? zastanawiam
się głośno
- Był erotomanem podobnie jak ja... mówi Jacek
-A
u nas też jest taki Wergiliusz tylko inaczej się nazywa- wtrąca
wesoło Grażyna – nasza germanistka, która pracuje w przedszkolu
w okolicach Chicago.
-Dobrze się tam czujesz? -pytam
-Bardzo
dobrze, ludzie otwarci, weseli, dzieci też są ze mną i wszystkie pracują. Trzynaście
lat to kawał czasu. Zawsze byłam szalona....
I znowu słyszę jej śmiech sprzed lat na sali gimnastycznej, kiedy leżała na klepkach z nogami na drabinkach
I znowu słyszę jej śmiech sprzed lat na sali gimnastycznej, kiedy leżała na klepkach z nogami na drabinkach
-A
ja pamiętam piosenkę o listonoszu, to moja ulubiona, słuchajcie:
-„ Napadli zbóje na listonosza/ kiedy pieniądze miał w kieszeni/ a
listonosz dzielny zuch /zbója
w plecy buch buch buch/ sam
sobie radę dał!"
- Dzieci to lubią ostre piosenki, takie są!- zauważa Asia i dodaje:
Ja już mam pomysł na emeryturę, jak tylko przejdę, zakładam swoją firmę.
I jak tu ich nie kochać....?
- Dzieci to lubią ostre piosenki, takie są!- zauważa Asia i dodaje:
Ja już mam pomysł na emeryturę, jak tylko przejdę, zakładam swoją firmę.
I jak tu ich nie kochać....?
A oto i Ono -małe jeziorko wśród pól
To tutaj szłam na palcach
przez pola
wśród znajomych
Dziadkowie wciąż się trzymają
nawet bez drugiej ręki....
Pokaż się bajorko
Ty także jesteś ładna
I z czego tu się cieszyć...?
OdpowiedzUsuńDziś mam smutny dzień, więc nie odpowiem na to pytanie
Usuń