sobota, 1 lipca 2017

Początek urlopu

Żeby zrobić dobry obiad trzeba jechać nad stawy, położyć się na trawie w cichym miejscu obok wielkich drzew, które dają cień i szemranie wiatru i po prostu opalać się przez godzinę, bo dwie to już za dużo i nudno, chyba że się zaśnie. Powoli wszystko ucicha, wszystkie niepokoje. Na wrotkach jedzie dziadek ale pełen werwy a obok śmigają rowery, dzieci na huśtawce dźwięczą dalekim śmiechem, chłopak z dziewczyną oparci o siebie czytają na kocu. Na nartach wodnych przewraca się pływak a chmara kaczek chowa się pod mostem. To jest dobry dzień. Teraz można odjechać, kupić schab i przygotować najprostszy polski obiad. Cóż mięso nie jest wspaniałe..., nie pochodzi od świń, które pomrukują w słomie i taplają się w błocie na wolnym wybiegu. Mięso ze sklepu nie pachnie nigdy, ale innego nie ma, więc biorę ładny kawałek myję pod kranem i wodę zbieram w miskę. Podlewam nią pelargonie, żeby pięknie rosły. Potem schab kroję w plastry, ubijam tłuczkiem nie i odstawiam na chwilę bez solenia. W innej misce rozbijam jajka wiejskie, solę i pieprzę a potem wkładam w nie plastry mięsa i oprószam bułką tartą. Jeśli mam dobry smalec to smażę na smalcu, na złoty kolor a jeśli nie mam to na oleju, lecz olej kilka razy zmieniam. Zapomniałam dodać, że wcześniej oskrobałam młode ziemniaki z różową skórką i ugotowałam razem z cebulą (dodaje smaku nawet starym kartoflom) a nad nimi na parze umieściłam kalafior. Posoliłam wszystko dopiero pod koniec parowania i po odlaniu wody obsypałam koperkiem: pachnąco zielonym. Do tego jeszcze szybka sałatka z pomidorów malinowych (im większe tym lepsze) z dodatkiem rzodkiewek, szczypioru, pietruszki i kopru. Doprawiam według smaku i polewam olejem z pestek winogron. To mój ulubiony: delikatny, bezwonny i doskonały zarówno do sałatek jak i do smażenia.
I gotowe. Na dużym talerzu soczysty złoty kotlet, kilka ziemniaków, kalafior, kolorowa sałatka. Czy mam pisać dalej? Na kolację truskawki z blendera z dodatkiem śmietany i miodu Janusza z pasieki "Bee Royal" , ale to nie koniec. Tym sosem polewam gorące, drożdżowe bułeczki na parze nadziewane też truskawkami. Sama je robię. Lubię jak rosną na drewnianej stolnicy oprószonej mąką. Na koniec zrobię ulubioną herbatę i obejrzę film na kanapie i to jest mój początek urlopu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...