"Zapamiętale
mnożymy się / niepotrzebnie mnożymy się/
nonsensownie mnożymy się/ nieograniczenie mnożymy
się/
Przestańmy się mnożyć"
( Wu Wei Dotyk Ziemi, wyd. Kos, 2008r.,s.28)
Tak właśnie myślę ,patrząc
na zdjęcia i filmy, gdzie dzieci pracują przy taśmach, śpią na ulicy i umierają
z głodu. Biblijne hasło: rozmnażajcie się -od dawna nieaktualne. Kościelne
zapędy w Meksyku to zgroza.
A na własnym podwórku?
Ile razy widziałam
otumanione alkoholem, czerwone twarze i pół tuzina dzieci w zapuszczonym
mieszkaniu. Niepotrzebne dzieci. Niekochane. Znienawidzone. Agresywne. Samotne. Z upośledzeniem umysłowym, ADHD, wadami oczu, słuchu, kręgosłupa i innych.
Pamiętam zimowy dzień w
centrum miasta. Tramwaj ruszył, gdy w ostatniej chwili wskoczył do niego dziesięcioletni
chłopiec w tenisówkach i podkoszulce z krótkim rękawem. Drżał z zimna. Stanął
blisko, więc zapytałam co tu robi? Powiedział cicho, że jedzie do mamy. Po
krótkim czasie dodał, że uciekł z placówki- pogotowia. W międzyczasie
pasażerowie wzięli mnie za jego matkę i szybko oskarżyli. Po wyjaśnieniach
wywiązała się sprzeczka, kto ma dać chłopcu kurtkę albo kożuch. Starsza pani
dała swój szal. Wysiadłam z nim i pobiegliśmy do jego domu. Kawał drogi do
kamienicy- rudery. Dzwoniliśmy długo. W końcu drzwi otworzyły się i stanęła w
nich tleniona blondynka. Chłopiec z impetem przytulił się do niej i trzymał
mocno, lecz odsunęła go niechętnie.
- Znowu uciekłeś! –
syknęła
- Przyjadą tu z
pretensjami!
Z małej kuchni-klitki
wyszła dwuletnia dziewczynka- siostra chłopca. Podszedł do niej i przywitał
serdecznie. Pozostanie w tym domu z mamą i siostrą było jego największym
pragnieniem. Ciągle tu wracał. Przybiegłby nawet boso w śnieg i mróz.
Rozmawiałam chwilę z "matką", wiedząc, że nie zmienię jej chłodu na uczucie i że jeszcze dziś chłopca
zabiorą z powrotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz