Mieszkam sama w pensjonacie nad Jeziorem Wojnowo. Wieczorem wychodzę na taras. Delikatne Desperados w ciężkiej szklance i chmara wróbli w chmurach. Zrywa się wiatr i przygina gałęzie nad wodą. Ostatnie blaski słońca na falach i pół księżyca. Czy może być piękniej?
Żeglarze odpłynęli. Wracam do pokoju, przeglądam zdjęcia, cicho nastawiam telewizor i zaparzam herbatę. Czy to nie dziwne, że w pełni sezonu, gdy ludzie tłoczą się w ciasnych pokojach z zapachem ryb smażonych na starym oleju - mieszkam w apartamencie z piękną łazienką za podobną cenę ...? A jednak tak właśnie jest. Obiady super! I schabowe, i ryby, i pierogi, i sałatki, i nawet mnie pytają, czy ugotować coś specjalnego? A przecież nie wynajmuję tu jachtu za 500 zł na dobę, tylko czytam wiersze i fotografuję. W dodatku mam najzwyklejszy aparat cyfrowy sprzed 10 lat.
Hm...a co będzie o północy, gdy zawyje wiatr.? W pobliżu nikt nie mieszka. Wokoło pola i jeziora. Ten dom przypomina mi czasy, gdy pełna nadziei i zapału budowałam swój własny. Przypomina mi także dzieciństwo, gdy rysowałam na piasku piękne ogrody i wyobrażałam sobie po kolei wszystkie pokoje.
Ten pensjonat po prostu czekał na mnie! Istnieje na pewno inne wytłumaczenie, ale to mi najbardziej odpowiada.
Z tarasu można iść na łąkę lub zejść na dół na małe molo, gdzie przypływają łodzie (tel. 604 623 700)
Można wypić kawę na antresoli, albo w swoim pokoju. A może dżin z tonikiem...? Ten cudowny spokój wokoło mnie i burza polnych kwiatów.
W recepcji został mój plecak i koszula w kratę.
Pan Zbigniew Makarski czarteruje tu jachty-Phila 880.
W ostatni dzień do drugiej w nocy siedzę przy laptopie i jestem zła, kiedy o siódmej rano dzwoni telefon. Numer zastrzeżony. Czy to pomyłka czy przypomnienie, że bajka się kończy, bo na parkingu czekają goście?
Witaj, wpadłam z rewizyta.ile w tym tekście jest najprawdziwszej prawdy a ile marzen?
OdpowiedzUsuńJeżdżąc wokół Giżycka trafiłam na pensjonat, w którym nie było gości. Dlaczego? Leży na uboczu, nad jeziorem, gdzie nie ma plaży. Właściciel jachtów z Działdowa sprowadził je tu niedawno... Pogoda była zmienna- kiepska na żeglowanie. Byłam jedynym gościem przez tydzień, więc wieczorami razem z dziewczynami, które tu pracują i panem Zbigniewem Makarskim gawędziliśmy na tarasie. Potem wszyscy jechali do domu a ja zostawałam sama. Któregoś pięknego dnia zaświeciło słońce i pan Zbyszek zaprosił mnie na jacht, bo płynął do Giżycka. Przy wieczornej pogawędce powiedział, żeby dziewczyny z kuchni dały mi słoik pysznych ryb, gdy będę wyjeżdżać, ale okazało się, że je zjadł:) Co jeszcze ? W ostatni dzień rano czekały na mnie w kuchni pierogi z jagodami, bo zamówiłam je na śniadanie poprzedniego dnia. Jednak nie zjadłam ich, bo byłam zła za zbyt wczesną pobudkę....Przepraszam panią kucharkę za zamieszanie.... Ot i cała prawda droga Poll
UsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję Dagmaro. Przypomniałaś mi pobyt w tym fajnym miejscu. Dawno mnie nie było i upłynęło sporo czasu. Czy wrócę do Giżycka w wakacje...? Być może. Pozdrawiam serdecznie :)
Usuń