W mężczyźnie najbardziej pociągający jest umysł. Nie sposób kochać się z brojlerem, choćby
najpiękniejszym i najbardziej przystojnym. Jednak, jeśli brojler spotka kobietę
na swoim poziomie związek może być udany.
Idealny mężczyzna jest silny, wrażliwy i mądry. To rzadkie
połączenie. Jeśli do tego dochodzi atrakcyjność fizyczna, pracowitość i kilka
ważnych zasad- stanie się wymarzonym partnerem dla wielu kobiet. A jeśli jest
wierny tej jednej, której powiedział –tak ? Pozostałe będą samotne. Nie obdarzy
ich swoimi nasionami. Nie zapłodni świata w ten sposób. Będzie inspirował myślą.
1.
W ciągu swojego życia spotkałam tylko jedno małżeństwo, które
pomimo upływu czasu, wciąż było w siebie wpatrzone, jakby spotkali się dopiero
wczoraj. Mieli dwoje dzieci, chodzili na wywiadówki, na spacery…, zawsze razem.
Minęło piętnaście lat a on wciąż tańczył swój godowy taniec zapatrzony i
zaczarowany a ona płynęła jak łabędzica, odsłaniając zęby w szerokim uśmiechu.
Patrzyłam na nich zdumiona i wciąż widziałam to samo- blask w oczach. Ona jest
masażystką a on ma zakład stolarski i utrzymuje dom. Dzieci mają blond loki jak
ojciec. Nawet, gdy się z nim rozmawiało, oglądał się za żoną. Co robi?, z kim
rozmawia? Posyłał jej uśmiech i odbierał jej światło, co chwila. Jedno z nielicznych
małżeństw, jakie widziałam, tak niezmiennie szczęśliwe. Oboje ładni, szczupli,
wysocy. Inni i cały świat był dla nich tylko dodatkiem.
Jak to możliwe, myślałam, zazdroszcząc im szczęścia. Ona szła
dumnie wyprostowana i wybuchała śmiechem z byle powodu a on już nadbiegał w
podskokach i szeptał do ucha.
Jak to możliwe? Przecież nasz narkotyk ( fenyloetyloamina?)
działa od dwóch do pięciu lat. To wystarczy, by spłodzić dzieci, a potem, jeśli
u obojga wydzielają się endorfiny- zaznają błogości przy sobie i będą zgraną
parą. To się zdarza rzadko -ta wzajemna błogość. Endorfiny wydzielają się u
kobiet po urodzeniu dzieci u mężczyzn- rzadko. Mężczyźni to siewcy, pragną
nowych wrażeń, które dają im siłę i natchnienie. To, o czym mówię ta chemia
jest poparta badaniami naukowymi. Żałuję, że nie doceniałam chemii w liceum.
Żałuję, że na chemii czytałam wiersze- to fascynujące, jak doskonała jest
materia. W naszych ciałach są wszystkie cząstki kosmosu. Być może nie ma racji
Kopernik, mówiąc, że Ziemia nie jest centrum wszechświata?
Wiele wskazuje na to, że tym centrum jest, bo z punktu
widzenia fizyki prawdopodobieństwo, że jest inna, podobna planeta w Kosmosie
jest znikome. Jesteśmy niezwykli i żyjemy na niezwykłej planecie, gdy w
pośpiechu zjadamy śniadanie, gdy skrzypi piach pod nogami, kiedy pracuje silnik
samochodu.
Odbiegłam od tematu, ale dygresja sama się wprosiła.
Jak wygląda
dziś to szczęśliwe małżeństwo, o którym przed chwilą mówiłam? Nie widziałam ich
od dawna, wyjechałam, ale nikt ze znajomych nie mówi, że się rozwodzą. Może
weszli w okres endorfin i wino już nie buzuje w ich kościach. Pewnie są już
dziadkami. Myślę jednak, że on zawsze będzie w niej widział tamtą cudowną
dziewczynę, w której się zakochał. Mam nadzieję.
2.
Inne małżeństwo, które odbierałam, jako szczęśliwe –
rozczarowało mnie. Było piękne do jej śmierci. Zmarła nagle w wieku 50 lat i
widziałam cierpienie w jego twarzy i lęk. Ona ciągnęła wóz za życia, on raczej
jej towarzyszył, poklepywał, gadał, kosił trawę, gotował… Mieli niewielką firmę
i wszystko robili razem-, ale to ona była sercem. Znosiła jego uniki, pracowała
więcej niż on, ale to przecież dość częste. I nagle odeszła. Jego lęk mnie
uderzył. Patrzyłam na niego i myśli kłębiły się w głowie :Czy on ją kocha, czy
raczej boi się o siebie że teraz sam będzie musiał tyrać a nawet za dwoje, bo
syn jeszcze kończył liceum. Czy ją kochał? Nie wiem.
Gdybym tak długo była z kimś blisko, istniałby dla mnie w
powietrzu jak duch. Widziałabym go w ogrodzie, na fotelu, w kuchni i czułabym
ból, że go nie ma, ale zarazem wiedziałbym, że jest. Stworzyłabym tego ducha z
samego pragnienia, z przebytych razem lat. Ale on, ten, który ją kochał przez
trzydzieści lat, ten, który mówił o wierności- zostawił ogród dla chwastów a
ręczniki i pościel dla moli. Już po dwóch miesiącach szczebiotał do innej, szczęśliwy
i zapatrzony. Inną nazywał żabką, żabusią i muszką. Patrzyłam na to z
niechęcią, bo trzydzieści lat razem to bardzo długo. Zbyt szybko się z nią
pożegnał. Odebrałam to, jako zdradę. Jakie miał myśli i jaki był pod spodem ten
„ bogobojny katolik” zanim ona umarła…?
3.
Mówimy- tak i wierzymy, że przetrwamy lata, że będziemy razem
na długo. Nasze hormony działają i oślepiają. Pojawia się dziecko i rośnie a
zasłona opada coraz niżej. On pije coraz więcej. Dziewczyna wychowana w domu
alkoholika będzie to znosić przez lata. W
dziewięciu przypadkach na
dziesięć córka alkoholika wychodzi za alkoholika. Ale jeśli nie jest
współuzależniona, w imię czego ma się z nim męczyć? Święte tak- przestało być
święte. Ma prawo do wolności.
W imię czego ma się z nim męczyć, jeśli on coraz częściej
sprowadza do domu małolaty, kiedy jej nie ma ? Jeśli pożąda prawie każdej,
którą spotka po drodze. W imię czego ma się męczyć z erotomanem, choć lubi
seks? Lubi, ale nie z każdym i z każdą w jego ciele. Święte tak przestało być święte.
Ma prawo do wolności.
4.
W imię czego ma się męczyć z facetem, który stanął w miejscu,
który się nie rozwija, który zamiast rozmowy serwuje jej slogany, który jest
małym „macho” z kiepskiego westernu?
Miał być naprawdę silny a on ją zaprosił do grania dla moherowych
beretów. Męczy się z nim, bo są dzieci, bo potrzebują ojca, bo ma sentyment do
pięknych lat narzeczeństwa. Myśli, że on zrozumie, gdy ona mówi: idź dalej, życie
jest twórczością. To nie tylko wspólna zupa i kredyt…
To trudniejsza sytuacja niż wcześniejsze, bo mniej wyrazista,
bo niby wszystko jest w porządku. On nie chla i nie lata za babami, bywa w kościele
i kocha dzieci, lecz porozmawiać z nim nie można. A przecież to umysł jest dla
kobiety najbardziej fascynujący u mężczyzny. Ona walczy, prosi, tłumaczy, a on
nic nie rozumie. Czy wyszłam za prostaka? Przecież taki nie był…., Dlaczego się
zatrzymał?
Piszę o mężczyznach, ale sytuacja może być odwrotna: To on
się rozwija, zadaje pytania, dąży a ona stoi w miejscu i jeszcze usiłuje nim rządzić,
ustawiać w ciasnych ramkach, żeby nie odchodził, żeby zarabiał, budował dom,
żeby ją pieścił…, lecz porozmawiać z nią nie można a tym bardziej tworzyć. On
czuje w sobie rzekę i chciałby cieszyć się życiem, mieć z nią przygodę po
codziennym kieracie i silę, która pozwala ciągnąć wóz zwany domem. Ale ona
wciska go pod ambonę a kiedy on chce uciec zachodzi w ciążę po raz drugi i
trzeci. I gdzie jest święte tak? Miało być bez szczura!
I co teraz ? Z trójką dzieci, które kocha, z domem na kredyt?
Gdzie jego prawo do wolności?
Mogłabym podać więcej przykładów, więcej kombinacji- bardziej
subtelnych, lecz to przekracza ramy bloga. Na dziś wystarczy. Prawo
do wolności jest świętym prawem człowieka. Żeby związek był trwały i twórczy
konieczny jest wzajemny rozwój, te same zasady i oczywiście – iskra.
Elu, w tej kwestii przyznam się, że jestem wielkim sceptykiem. Od wielu ludzi słyszałam, że aby związek się udał, należy wymazać możliwość rozwodu z pamięci. Ale takie postawienie sprawy zupełnie do mnie nie przemawia. Tak jak do małżeństwa należy dojrzeć, tak samo i do rozwodu czasem się dojrzewa. Czasem, jak w Twoich historiach, odmawiając sobie rozstania skazujemy się na wzajemną stagnację.
OdpowiedzUsuńMyślę niestety, że wiele osób traktuje decyzję o małżeństwie bardzo instrumentalnie. Jest to dla nich sposób na osiągnięcie czegoś, może spełnienie czyichś (swoich?) oczekiwań: jedna wielka rodzina, dzieci, dom, rutyna. Kto żyje w pojedynkę, zaraz czuje od otoczenia, że coś mu się w życiu nie udało. A do tego dochodzi jeszcze lęk przed samotnością. Człowiek zrobi naprawdę dużo, aby nie być sam. Tymczasem samotność w związku też jest bardzo realna - i mało jest osób, które potrafią sobie z nią poradzić.
Masz rację, temat-rzeka, kolejnego bloga trzeba by otworzyć tylko na to.
Droga Karolino - lubię Twoje proste i mądre spojrzenie. Czy nie powinno się zawierać małżeństwa dopiero nad grobem, kiedy przeżyło się razem wiele lat i byłby to ślub na dalszą drogę? Może w innym istnieniu?
Usuń"Wymazać możliwość rozwodu z pamięci"- to kojarzy się z niewolą i brzmi dosyć strasznie. Samotność w związku jest bardziej dotkliwa niż samotność w pojedynkę, choć słusznie podkreślasz, że lęk przed samotnością jest niezwykle silny. Pamiętam kolegę z dzieciństwa, który " nie miał szczęścia do dziewczyn", choć marzył o małżeństwie. Zaczął pić i zamarzł na smierć pod własnym domem.