niedziela, 26 maja 2013
Z pamiętnika hodowcy- II
Dziś przenoszą indyki -sześciotygodniowe. Kiedy pracuję z nimi,
robią to porządnie, a kiedy mnie nie ma- łapią je za skrzydła albo za szyję i wyrzucają z klatek w pośpiechu byle jak, byle szybciej.
Kiedy przywożą pisklęta z Niemiec albo z Francji w hali jest gorąco - 40 stopni na wysokości mojej głowy. Chodzę w krótkich spodenkach i sprawdzam, czy mają dostęp do wody, czy mają apetyt, czy poidełka są czyste, czy słoma jest sucha.... Poprawiam smoczki, opuszczam poidła, wyciągam ze snopków zagubione maluchy. Maleńkie pisklęta wypełniają halę radosnym świergotem. Trzymamy je w kojcach. Po dwóch tygodniach zwijamy kojce i wtedy biegają wolno. Czasem przed nimi uciekam, bo uważają mnie za matkę lub coś w rodzaju boga i biegną za mną całym stadem, a jest to dla nich po prostu niebezpieczne, bo zaczynają się tłoczyć. Czasem wyprowadzam je w pole, chowam się za filarem i szybko biegnę do przeciwległej ściany a potem do drzwi. Zatrzymują się zdezorientowane i powoli wracają do misek z paszą i smoczków.
Lubię tu być, gdy jest ciepło i czysto, gdy paszociągi pracują sprawnie, gdy szumią wentylatory. W niczym nie przypomina ten nastrój tego, co będzie za pół roku w ubojni...
Pisklęta są przywożone zwykle o trzeciej nad ranem. Lubię na nie czekać w pustej , gorącej, oświetlonej hali. Jest tu mój ulubiony pracownik. Mam nadzieję, że nie zawiodę się na nim. Potem przyjedzie weterynarz ze szczepionką a potem każdego dnia będą coraz większe. Lubię wkładać maleńki dziobek w swoje ucho i słuchać jak oddychają. Po oddechu rozpoznaje się zdrowie lub nadchodzącą chorobę. Jednodniowe pisklęta są jak małe piłeczki. Niektórzy pracownicy po prostu wysypują je z pojemników. Nie pozwalam na to, ale nie sposób wszystkich upilnować.
Lubię także, gdy są już wielkie, gdy słychać ich gulgotanie- jak huk w rozległej hali na 1400 metrach. Depczą mi wtedy po piętach i dziobią, co nie jest przyjemne, bo ciężki indor rasy" big 6" osiąga wagę do 24 kg. Jednak w polskich warunkach lepiej się sprawdzają mniejsze indory, np "but 9".
W niedzielę, gdy nie ma pracownika do naprawy urządzeń- zwykle staje paszociąg. Biorę wtedy wiaderko i roznoszę ręcznie kilkaset kg paszy. Ale na szczęście nie każda niedziela jest taka.
Lubię także rozlegle pola z kukurydzą i pobliskie stawy i lipy wśród pól, które dawno temu zasadził nieznany właściciel.
Jest tutaj także rzeka płynąca przez las- niewielka oczywiście. W porównaniu do Amazonki, czy Ucajali- to tylko niteczka albo strumyczek w porównaniu do Wisły. Jednak ten strumień wśród brzóz wiosną jest piękny. Kilka starych sosen złamało się ze starości i dzięki temu mogę swobodnie przechodzić na drugą stronę.
Pabianice, 2001
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Orient-Express
Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...
-
Wreszcie śnieg i mróz, i słońce, i prawdziwa zima. Spóźniona o miesiąc, ale jest. Szrot który mijam każdego dnia obsypany śniegiem. Sople...
-
Przeczytajcie ten wpis, bo w razie potrzeby będziecie wiedzieć, do kogo iść. Ja nie wiedziałam. To, że trzeba natychmiast operować syna s...
-
Mieszkają w Trokach na Litwie od siedmiuset lat. Jest ich dwustu sześćdziesięciu. Polacy z Litwy mówią o nich- Karaimowie i uważają za odła...
-
Czy wiecie jakie jest największe przekleństwo w Białymstoku…? - „A żeb ciebie dwa sliedzi obsrali…!!!” Ten tak miły dla ucha język sły...
-
Trzydzieści dolarów- tyle mi zostało po opłaceniu wizy, pilotów, przewodnika, przejazdów i biletów wstępu do świątyń. Trzydzieści dolaró...
-
Żeby spędzić weekend w Hotelu Gołębiewski wystarczy mieć kuzyna, który Cię tam zaprosi i pokryje koszty, bo właśnie obchodzi swoje urodz...
-
Maleńczuk w Internecie śpiewa o Putinie z właściwym sobie wdziękiem: „ владимир на бсегд а ни хуя „. To jest konkretny głos w sprawie U...
-
I Grzybku maleńki biegłaś mi na spotkanie o czwartej po południu z ufnością ...
-
Dopiero teraz rozumiem- dawne piosenki pełne tęsknoty i ciepła: „ Mówcie co chceci nie ma na swieci joj jak serce batiara”/Batiar jak...
Moj dziadek hodował kaczki ..pamiętam jak przyjeżdżały takie malutkie piszczące żółte kuleczki w pudelkach mieszczących się na jednym Zuku ..po kilku tygodniach odjeżdżały kilkoma ciężarówkami... (
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest. Przyjeżdżają w tekturowych pudełkach a odjeżdżają w klatkach.
Usuń