środa, 19 marca 2014

LITERA


Maleńczuk w Internecie śpiewa o Putinie z właściwym sobie wdziękiem:владимир на бсегда ни хуя „. To jest konkretny głos w sprawie Ukrainy. Najbardziej konkretny, jaki dotąd słyszałam. Ciekawe jednak, co by zaśpiewał, gdyby miał chlewnię pełną tuczników…?
Paweł Kukiz z przejęciem mówi o Kijowie, o skandowaniu na Majdanie: Polsza!, Polsza! Uderza mnie wypowiedź o Niemczech, które jego zdaniem za 15 lat sprzedadzą Polskę Rosji. Potem jeszcze przez kilka minut słucham Rafała Ziemkiewicza. Jego słowa podnoszą mnie na duchu, bo „Rosja się rozpada”, bo nie wzbogaci się na Krymie, bo po aneksji turyści tam nie przyjadą…” Rosja jest irracjonalna”- podkreśla. „ Nie lubią nas, bo przez dwa lata siedzieliśmy na ich tronie”- A ile lat oni siedzieli na naszym?- zauważa słusznie ktoś z komentatorów. To są wyrywki, które utkwiły mi w pamięci.
Dzwoni Magda. Ma wolny dzień. Umawiamy się  w Porcie. Obie kochamy zakupy, więc wędrujemy tu i tam przymierzając coś a potem ona mówi:
- Jestem głodna. Jedźmy do „Solo”. Ale wcześniej wpadniemy na pchli targ.
- Nigdy tam nie byłam
- To teraz będziesz, mówi śmiejąc się.
Zatrzymuje samochód na Wólczańskiej niedaleko Górniaka i wchodzimy w jakieś podwórko z budynkami bez ładu i składu. Potem zalewa mnie fala lekkiej stęchlizny i towarów wszelakiej maści od podłogi do sufitu. Jak przed wojną: ryż, szydło i powidło- mawiała teściowa.
Wybieram mydelniczkę z zatopionymi muszelkami i lusterko na długiej rączce a Magda wlecze żelazny świecznik. W stercie różnych gratów - mały marokański stolik z metalu.
- Ale piękny! Zobacz, jakie ma kafle! -wzdycha Magda  z żalem:
-   A Barcelona? Miałyśmy tam lecieć na tydzień i co? Znowu odłożone.
Wychodzimy na deszcz. Migają światła. Zatrzymujemy się w pobliżu teatru. „Solo” to dawna knajpa –  na wprost Kollegium Anatomicum. Pamiętam ten budynek sprzed lat. Wtedy wyglądał ponuro a teraz za wielkimi szybami w świetle lamp  i świec  wygląda po prostu filmowo.  Dawny dom aktora –odmłodzony, lśniący szklanymi szafami  i  stolikami retro bardzo mi się podoba. Zamówiłyśmy pizzę z wędzonym łososiem i rukolą. (Bardzo dobra)  Żółte światełka ulicy i świeczki na stolikach migotały wesoło,  delikatnie  wchodziły do  wnętrza. Ktoś miał świetny pomysł, by wreszcie odsłonić okna. Jednak Magda jest smutna. Wiem, co ją gnębi, poruszam neutralny temat :
- Bardzo lubię kawiarnię w Warszawie: Czułość barbarzyńcy. Tam jest wspaniały klimat.
- W Łodzi jest podobna, niedaleko stąd. Nazywa się „Litera”- odpowiada Magda.
Zatem jedziemy do Litery przy ulicy Nawrot a tam wspaniała oferta: wszystkie książki używane po 4 zł. Układamy dwa stosy i siadamy w fotelach. Zamawiamy kawę, herbatę, tartę i pyszne ciasto czekoladowe.  Zabieram z półki wszystkie stare książeczki poezji wybranych: Lindsay'a, Benna, Eminescu i innych. Przeglądam kartki z wierszami Jarosława Seiferta.  Po prostu magia. Mogę nie wychodzić. Nic więcej nie trzeba. Magda ogląda album z mapami Niemiec i śmieje się przeglądając stare rysunki z podpisem : Mleczko.
Podchodzi miła pani, mówiąc, że dla osób, które kupują powyżej czterech książek kawa i herbata jest gratis. Nie ma sprawy. Już wybrałam czternaście a gdyby Magda mogła zostać dłużej byłoby ich na pewno więcej. Przyjedziemy trzeciego kwietnia na spotkanie z Joanną Bator. Obładowane tomami-wsiadamy do auta.
Migają światła w deszczu. Czuję się wolna.  To dobry czas w moim życiu. Uwolniłam się od wielu koszmarów.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...