wtorek, 25 kwietnia 2017

Potwory i łabędzie

Dlaczego młody londyńczyk, który skończył fizykę teoretyczną w Cambridge zostawia dostatnią Anglię i wyjeżdża do dalekiej Tajlandii, gdzie wstaje codziennie o czwartej rano i dostaje miskę ryżu raz dziennie? Oto jest pytanie.
Kiedy po dziewięciu latach osiedla się w Australii, uczy się murarstwa, ciesielstwa i elektryki, bo buduje klasztor buddyjski. Nie ma tam łóżek ani wygodnych foteli, śpi się na podłodze. Któregoś dnia, kiedy ma wykład w jednym z australijskich zakładów karnych, jeden z osadzonych proponuje mu zamieszkanie w celi:
- „ Tam nie masz ani telewizji, ani kina, ani łóżka.... a tu u nas dobre jedzenie, dobre filmy, boisko do siatkówki, biblioteka. Przenieś się do więzienia.”
Ajahn Brahm, bo o nim mówię, opowiada o tym z uśmiechem. Jego wykłady odkryłam przypadkiem w internecie i wysłuchałam z przyjemnością. Obecnie ma około 66 lat, choć wygląda na mniej. Jest roześmianym, spełnionym człowiekiem, choć nie ma ani konta w banku, ani emerytury. Mnichowi nie wolno niczego posiadać i widać, że taki obrót rzeczy całkiem mu odpowiada, Jest bardzo czynnym człowiekiem i ma wiele funkcji. Ludzie lubią go słuchać a on lubi uczyć i czyni to mądrze i z wdziękiem. Jego tolerancja jest niecodzienna:
Jest w niej miejsce dla homo i heteroseksualnych i dla wszelkich wyznań. W jednym z wykładów opowiada o małżeństwie buddysty z muzułmanką. Mają dwoje dzieci. Kiedy dorosły, jeden z synów został chrześcijaninem a drugi hindusem. Ajahn Brahm namawiał ich na trzecie dziecko, bo uważał, że mogłoby zostać Żydem...
Kiedy jedno z małżeństw na którymś wykładzie podkreśla, że dało swemu dziecku życie on to zaraz prostuje: „Wasze dziecko istniało przed narodzinami, wynajęliście mu swój brzuch na dziewięć miesięcy i troszczyliście się o nie, ale ono także wam coś dawało: świeżość, radość, zabawę i nadzieję. A teraz nastał czas odlotu. Taka jest kolej rzeczy.”
To, co piszę to moja interpretacja. Mam nadzieję, że właściwa. Podoba mi się jego tolerancyjne spojrzenie na wiele spraw. Mówi np. : „ Nie ważne czy żyjesz w małżeństwie, trójkącie czy czworokącie. Ważne jest, co z tą sytuacją zrobisz. Wielokrotnie odwołuje się do Stevena Hawkinga, by pokazać jak wiele można zrobić, gdy umysł jest twórczy i wolny. Według niego buddyzm jest ideą, która nie służy umartwianiu się. Przeciwnie- pomaga wyzwolić się z uzależnień i przynosi radość. Celem życia ludzkiego jest oświecenie. Podkreśla to wielokrotnie. Podkreśla także, że współczesna psychologia całymi garściami czerpie z buddyzmu i bierze za to pieniądze. Zauważa wypaczenia ruchu Nev Age i komercję, jaka z niego wynika. „Pozytywne myślenie” to obecnie gałąź przemysłu. Wielu pamięta Josepha Murphy'ego”. Jego książka „Potęga podświadomości” (1962) to był hit. Wystarczy, że będziesz afirmował, wierzył w Boga, wierzył w swoje szczęście a osiągniesz wszystko. Będziesz piękny, sławny, młody i bogaty. Zostaniesz miliarderem. To swego rodzaju zaprzęgnięcie Boga do karety sukcesu.
W tym momencie przypomniał mi się słynny guru Osho (1931-1990), który miał kilkadziesiąt najdroższych samochodów świata. Powiedział mianowicie, że woli medytować w rols -royce niż na grzbiecie osła. Ja też bym wolała. Jednak celem medytacji nie jest zakup mercedesa ani konto w banku tylko całkowite wyciszenie umysłu. Kiedy myśl jest spokojna jak tafla jeziora, staje się lustrem dla najpiękniejszych widoków. Istotą nauk buddyjskich jest dążenie ku zmniejszeniu cierpienia i zwiększenia wolności a bogactwo materialne uzależnia.

Ajahn Brahm jako singiel pozdrawia samego siebie codziennie rano po przebudzeniu: „ Hi , jak się masz, miłego dnia przyjacielu” a przed snem życzy sobie dobrej nocy: „Do zobaczenia rano!” Jest w tym niewątpliwie i pozytywna energia i poczucie humoru. Pod tym żartobliwym płaszczem kryje się przekaz na temat praw karmy, w które niekoniecznie wierzę, ale na pewno nie wykluczam. Według buddystów wszystko co nas otacza, jest wynikiem przeszłości: nasze finanse i związki , nasza przestrzeń i zdrowie. Nie ma znaczenia z czym mierzysz się w życiu ale jak to robisz, jak wykorzystujesz składniki, które otrzymałaś. I tu znowu dygresja , bo to przecież poganin Seneka, powiedział niegdyś, że piękny jest ten, co srebrną zastawą posługuje się tak jak glinianą ale i ten jest piękny co glinianą posługuje się tak jak srebrną. Ajahn Brahm mówi, że najlepsze potrawy bywają dziełem ulicznych kucharzy. Nie ma znaczenia, co spotkało cię w życiu. Istotne jest co z tym zrobisz. To karma chwili obecnej. „ Czasem w życiu trafiasz na gówno. Kiedy tak się dzieje, nie pozbywaj się go. To nawóz. Zakop go pod drzewkiem mango. Jedząc owoce nawet najsłodsze, pamiętaj, co było nawozem. Życiowe trudności możesz zamienić na soczyste mango” Według Ajahna prawo karmy nie jest fatalistyczne. Nie ma znaczenia, czy jesteś ślepy, głuchy, kulawy itp. Liczy się to, co z tym zrobisz. Uważa, że cudowne życie można wykreować prawie ze wszystkiego. Uważa, że zdolnym i bogatym niekoniecznie jest łatwiej, bo stają się gnuśni, leniwi i próżni a osoby doświadczone przez życie stają się mądre i pełne współczucia.
Dlaczego się martwisz, że zostawił cię chłopak- jesteś wolna. Możesz robić co chcesz i nie musisz się malować...” nie martw się, że odeszła dziewczyna, to nic, ze ciągle się śni, to tylko pułapki twojego umysłu. Możesz być wolny. A może lubisz swoje więzienie, może odpowiadają ci kraty?”
Kiedy nie zgadzasz się na swoje ciało to ono jest twoim więzieniem, kiedy nie zgadzasz się na swoją pracę, to ona jest twoim więzieniem. Kiedy lecisz samolotem i dzieci znowu wrzeszczą i masz chęć wyrzucić je przez okno....to nic- zaakceptuj to. Takie są dzieci, taką mają naturę. Psy szczekają, dzieci wrzeszczą, żony narzekają. Takie są. Każde zjawisko, którego nie akceptujesz jest twoim więzieniem.” Tak w wielkim skrócie rozumiem słowa angielskiego mnicha. Miał dziewczynę i pracę a wybrał celibat, choć jest pełen życia. Dlaczego?

Pierwszy wykład, jakiego wysłuchałam dotyczył pytania : Jak sobie radzić z trudnymi ludźmi? W swojej pracy bardzo często spotykam się z tzw, „trudnymi dziećmi”. Ludzie kojarzą dom dziecka z wizerunkiem sierotki Marysi, Kopciuszka albo brzydkiego kaczątka. Gdybym miała do czynienia z takimi dziećmi byłabym szczęśliwa, bo praca z Marysią albo Kopciuszkiem byłaby niezwykle owocna. Wypuszczałabym w świat cudowne łabędzie.... a tymczasem słucham wykładu Ajahna Brahma o obłaskawianiu potworów. I tu znowu dygresja, bo w jednej z moich ulubionych ksiąg z komentarzami Lao Cy i Konfucjusza jest stare chińskie przysłowie, które mówi, że dopóki świnia jest mała , to można ją ujarzmić ale kiedy urośnie i nażre się do syta- nic jej nie powstrzyma. Co by na to powiedział uśmiechnięty mnich...?

umysł jak lustro wody


http://sasana.pl/medytacja-prowadzona
  

wtorek, 4 kwietnia 2017

Moje Mazury



Jezioro Mrozy zwane też Ślepym, ukryte wśród pól jest tak malownicze, że zapiera dech. Idę cicho polną, "Sordacką" drogą, żeby nie spłoszyć wieczoru i słońca wychylonego zza chmur.  Oświetla bajorka wśród pagórków, a ptaki ćwierkają niemożliwie i zalecają się do siebie kołysząc piórkami wśród gałęzi i nawet nie przeszkadza mi specjalnie butelka wioskowego pijaka porzucona pod starą wierzbą i aż drżę, żeby jej nie wycięli po ustawie Szyszki, gdzie piły pracują dzień w dzień i wycinają stuletnie orzechy i jesiony. I co z tego, że „właściciele” powsadzają w ogródkach tyczki z Biedronki co mają dwa liście na krzyż... Przecież się nie doczekam aż wzrosną do nieba. Więc idę cicho i prawie zamieram na widok całego szpaleru posiwiałych, omszałych wierzb z mojego dzieciństwa. Tam ukryły się moje duchy i nie chcę spłoszyć ich zbyt głośnym krokiem, więc zamieniam się w kota, i na palcach zaczajam się na chmury w bagnie i omszałe pieńki, i pochylone kołki, i wszelkie chwasty drapichrusty. Czy nie ma racji Ajahn Brahm mówiąc, że największym szczęściem jest spokój wiosennego zmierzchu, gdy zmierzch i ja to jedno...?
A potem, gdy karta jest pełna, wracam szybko, by zdążyć na ósmą, wziąć prysznic i czekać aż przyjadą Ci, z którymi kończyłam liceum. Przyjechali w sam raz, gdy  byłam już sucha i przebrana . Nawet nie trzeba się malować ani upiększać. Fajnie jest. Pojechaliśmy do pubu „Między wierszami” nad Jeziorem Ełckim. Na promenadzie elektryczne gwiazdy odbite w mokrej tafli od brzegu do brzegu i drinki „Lady blue” w wysmukłych kielichach z turkusową wiśnią. I nasze rozmowy, „co nic nie znaczące a tak podobne do jaskółek lotu” lub podstarzałych bocianów:

-Mów głośniej, bo nie słyszę na lewe ucho!

-A ja nie widzę na prawe oko!

- Pochylcie się, coś wam powiem... ja mam prostatę! Kto następny....?

 I śmiech wybucha jak huragan wśród książek i kielichów w sympatycznej sali z wieszakami u wejścia. Tylko brać i zabierać koronkowe szale i płaszcze bywalców:

- O ten by mi się przydał- mówi Asia biorąc do ręki ażurowy szal
-A mnie apaszka- mówi Jacek przymierzając chustę i zaraz dodaje:

Dobrze, że po was przyjechałem, bo ostatnim razem do Ustki jechałyście cały dzień. Jak można tak długo jechać? przecież z Łodzi do Gdańska jest autostrada? Jak was zaproszę na Wielkanoc to zaproszenie wyślę w Boże Narodzenie

- No wiesz, nie lubimy autostrady, wolimy drogi boczne i trzeba się zatrzymać a to na hot doga a to na placki ziemniaczane...- wyjaśniam

-Trujące żarcie...mówi z powątpiewaniem

-U nas są dużo lepsze Mc Donaldy niż w  Kanadzie. Tutaj jest

 mięso z mięsa -tłumaczę patriotycznie

-Akurat!- oponuje Jacek- jak facet w Nowym Yorku zadławił się rybią ością i podał Mc Donalda do sądu to przegrał, bo udowodnili, że w fish maku nie ma ani grama ryby!

-To tylko a Ameryce tak jest, u nas jest dużo zdrowiej- mówię dalej-

-Jasne, mówi Jacek -u nas przed Mc Donaldem jest czerwony krzyż PCK i obsługują pielęgniarki....!

-To jest argument bez odparcia, nie ma co....nikt z nim nie wygra w potyczce, nawet bez rozpędu

            Fajnie jest wracać po kieliszku w mazurską noc, wśród lasów, gdy taxi cicho mknie i recytować  z pierwszej klasy: o niedźwiedziu, który mocno śpi  i o Wergiliuszu co miał tych dzieci sto dwadzieścia troje.

-Ale czemu ich tyle miał...? Przecież nie był szejkiem …? zastanawiam się głośno

- Był erotomanem podobnie jak ja... mówi Jacek

-A u nas też jest taki Wergiliusz tylko inaczej się nazywa- wtrąca wesoło Grażyna – nasza germanistka, która pracuje w przedszkolu w okolicach Chicago.

-Dobrze się tam czujesz? -pytam

-Bardzo dobrze, ludzie otwarci, weseli, dzieci też są ze mną i wszystkie pracują. Trzynaście lat to kawał czasu. Zawsze byłam szalona....

 I znowu słyszę jej śmiech sprzed lat na sali gimnastycznej, kiedy leżała na klepkach z nogami na drabinkach

-A ja pamiętam piosenkę o listonoszu, to moja ulubiona, słuchajcie:

-„ Napadli zbóje na listonosza/ kiedy pieniądze miał w kieszeni/ a listonosz dzielny zuch /zbója w plecy buch buch buch/ sam sobie radę dał!"

- Dzieci to lubią ostre piosenki, takie są!- zauważa Asia i dodaje:

Ja już mam pomysł na emeryturę, jak tylko przejdę, zakładam swoją firmę.

 I jak tu ich nie kochać....?


     A oto i Ono -małe jeziorko wśród pól


To tutaj szłam na palcach


   



    przez pola


wśród znajomych


  Dziadkowie wciąż się trzymają


nawet bez drugiej ręki....


   Pokaż się bajorko



      Ty także jesteś ładna



   

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...