sobota, 11 czerwca 2016

Doktor Emilia

Przeczytajcie ten wpis, bo w razie potrzeby będziecie wiedzieć, do kogo iść.
Ja nie wiedziałam. To, że trzeba natychmiast operować syna spadło jak grom z jasnego nieba.
To ona miała go operować, ale ja patrzyłam na skromną kobietę w tenisówkach i myślałam: a jeśli ona zemdleje…? Nie było czasu, nie było wiadomo, komu zaufać i powierzyć dziecko. Pytaliśmy znajomych lekarzy i w końcu zabraliśmy syna do innego szpitala, do innego miasta. I to był błąd.
Po kilku miesiącach znowu trzeba było go operować i znowu jego lekarzem prowadzącym na oddziale neurochirurgii była doktor Emilia 
„ Mamo, ona ma jakiś stary  mundurek harcerski- mówił mój  syn, może kupisz jej nowy…?
Czy widzieliście, żeby lekarz wstawał ze swojego fotela, kiedy  wchodzicie do jego pokoju i serdecznie was witał ?
A tak było za każdym razem w jej gabinecie i zawsze była kolejka, i nie było wizyt prywatnych. Czy widzieliście, żeby neurochirurg zostawał po godzinach i rozmawiał z rodzicami o ich  dziecku?
Doceniłam ją po czasie. Któregoś dnia siedziałam pod gabinetem ordynatora wraz z inną kobietą i słuchałam jej opowieści o doktor Emilii. Dziś jest profesorem i nadal operuje w Matce Polce, ale wtedy w 1999 roku była skromną lekarką w białych tenisówkach, zawsze na końcu podczas obchodu.
- To najlepszy lekarz, jaki może się trafić- (mówiła o doktor Emilii nieznajoma kobieta)- Ona uratowała dziecko mojej koleżanki, choć nie była lekarzem prowadzącym. Urwał się kawałek przewodu odprowadzającego płyn mózgowo-rdzeniowy do jamy otrzewnej u jej córeczki i lekarze nie mogli go znaleźć i chcieli wypisać dziecko do domu a ona przyszła do niej i powiedziała, żeby w żadnym wypadku nie zabierała córki ze szpitala. Sprowadziła z Niemiec aparaturę poprzez swoje prywatne znajomości i odkryto, że ten brakujący kawałek jest w komorze serca. Dziewczynka od razu poszła na stół kardiochirurga Mola ( znana postać) i żyje do dziś.
Po tej rozmowie nie miałam już wątpliwości. Powierzyłam jej syna bez obaw. Operacja trwała kilka godzin i nie było dodatkowych powikłań a szwy na czaszce były misterne jak koronki. Nie przyjmowała nawet kwiatów.
- Jestem pracownikiem państwowym – mówiła z uśmiechem i odjeżdżała tramwajem.


6 komentarzy:

  1. .....są takie Osoby ....ja nie mam szczęścia by na nie trafić ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele razy chciałam o Niej napisać...a dziś po prostu napisałam od ręki. Lekarzy z powołania jest mało...

      Usuń
    2. A może szczęściu trzeba pomóc....? Życzę Ci nie tylko dobrego lekarza ale i wiele zdrowia, które go nie potrzebuje:)

      Usuń
  2. Elu, to właśnie lubię w Twoim pisaniu... świetnie tworzysz atmosferę, nie trwonisz słów. Chyba pomaga Ci w tym Twój dar pisania wierszy - w poezji chodzi przecież o kondensację atmosfery.

    Też miałam szczęście trafić na taką panią doktor... rzetelną, skromną i nie zbywającą moich lęków i wątpliwości. Dobry człowiek i dobry fachowiec - osoba na wagę złota.

    Syna pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Syn dziękuje i też Cię pozdrawia:)Ma ostatni egzamin i trzy tygodnie wolnego przed praktykami. Bardzo żałuję, że nie zaufałam jej za pierwszym razem. Masz rację- to osoba na wagę złota.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje Elu za życzenia zdrowia .... Synowi 6-tki na egzaminie .... i niech Cię lato opromieni ... bo polskie lato jest najpiękniejsze .... :-)

    OdpowiedzUsuń

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...