To, co mnie ucieszyło najbardziej w
malowniczym Wilnie to wesoły autobus
pełen polskich nastolatków w białych podkoszulkach z motylami w kolorach
litewskiej flagi i napisami: POLSKA
LITWA. Od lat próbujemy
łatać kilkuset letnią unię z sąsiadami
i kiepsko to wychodzi, więc ta łatka skrojona z ułańską fantazją, unosząca
skrzydła do lotu napełnia mnie optymizmem. Chciałabym odwiedzić polski cmentarz na Rossie i zobaczyć tam
przed wejściem także polski napis, bo przecież odwiedzają go głównie rodacy. Na razie są tylko litewskie, niemieckie i
angielskie słowa. Przechodzę przez wysoką bramę i widzę w oddali dość niezwykłą
parę. On w czarnym sombrero jak Amerykanin z westernu z apaszką w grochy na
szyi i ona w czerwonych gatkach do kolan z frędzelkami po bokach, do tego czerwone tenisówki na koturnie i torebeczka czerwonego kapturka. On trochę
kuleje ale kroczy naprzód w czarnych klompach -drewniakch ze skóry aż dudni
granitowa kostka w alejkach. Kiedy
podchodzą bliżej słyszę, że Polacy i miło mi zobaczyć tak ciekawą parę
trzymającą się za ręce jak nastolatki, choć to przecież dziadkowie. On mówi z
humorem, że żadna wcześniej go nie chciała, a ona śmiejąc się dodaje, że była sama dłużej niż on
a teraz mieszkają razem w małym domku na
suwalskiej wsi , żyją z renty i
uprawiają ogródek . Razem podchodzimy do
grobowca z planszą
Solidarności. Na pierwszym planie
wielka, marmurowa płyta z napisem: MATKA I SERCE SYNA. To grób Piłsudskiego. On także pochodził z
Wilna i pragnął tu spocząć, więc spełniono jego wolę i pochowano tu jego serce.
Są tam zawsze świeże: biało czerwone
kwiaty. Słońce wyszło zza chmur, więc przymierzam się do zdjęcia, a tu masz: dwóch filmowców z manelami ustawia się bez
pardonu i zasłaniają widok. I cóż zamierzają filmować? Samotny grobowiec wodza…?
Ależ skąd. To tylko przygrywka do filmowania procesji, którą oczywiście już
słychać z daleka. A w procesji zlot czarownic w laczkach z całej Polski i
wszystkie suną na grób Piłsudskiego. W tym wypadku nie dziwi mnie, że Litwini
mają dość. Przed Ostrą Bramą kolejna pielgrzymka. Ta nachalność w modłach jest
równie męcząca jak Arabowie w Egipcie, którzy na każdym kroku narzucają swój
towar.
Mówiono mi, że w restauracjach odmawia się czasem obsługi
polskich wycieczek, więc czułam się trochę niepewnie na pięknych ulicach,
zwłaszcza, że nawet Mickiewicz nazywa się tu Mickiewiczus. Jednak, gdy
zapytałam o drogę po polsku odpowiedziano mi uprzejmie łamanym rosyjskim a
kelnerka w kawiarni mówiła po polsku równie swobodnie jak po angielsku i tak
było za każdym razem. Czy trafiałam jedynie na Polaków i Rosjan skoro tam mieszka obecnie 63
procent Litwinów?
- Od kiedy w styczniu
wprowadzili euro, nie ma z czego żyć- mówi Polka, która mieszka w Wilnie od
urodzenia i jest przewodnikiem wycieczek.
„ Oni nas tym euro- udusili – dodaje.
Najdroższe są artykuły pierwszej
potrzeby- podstawowa żywność. Wszystkie ceny w euro a nasze pensje takie same
jak były. Macie mądry rząd, że się temu
opiera, nasz robi wszystko, co im każą w unii.”
To była pierwsza pochwała naszego rządu, jaką
usłyszałam w ciągu ostatnich kilku lat i czułam się podbudowana. Weszłam do supermarketu,
który jest odpowiednikiem naszej Biedronki a tam jabłka w przecenie po 1,8 euro
i to takie które u nas były po 1,5 zł a na rynku po złotówce. Przed zamkiem w
Trokach kubek jagód i poziomek (pół
litra) kosztował 8 euro, ale tam przyjeżdżają Japończycy i inne nacje, więc może to tylko dla nich…?
Puchar pysznych lodów z owocami w
uroczej kawiarni na starym mieście kosztuje przeciętnie 5 euro a zatem podobnie
jak u nas.
Błądzę ulicami starannie odnawianego
czyściutkiego Wilna, gdzie studiował Słowacki i Mickiewicz pod okiem Lelewela, i gdzie mieszkało tak wielu innych znakomitych
rodaków. Dzięki nim miasto wydaje się bliskie. Ze wzgórza nad Wilią widać nowe
dzielnice pełne granatowych wieżowców ze szkła i stali.
Kiedy dochodzę do ogromnego placu
przed Katedrą Św. Stanisława czuję się nieswojo. Czy sprawia to przestrzeń jak na Placu Czerwonym, czy Pomnik
Giedymina, czy też baszta na szczycie poświęcona książętom Litwy sprzed wielu
stuleci, zamek- muzeum który już w powijakach góruje nad miastem.
Czuję się przytłoczona, tym bardziej,
że przewodnik obok -starszy pan opowiada o zbrodni w Ponarach, o mordowaniu
Polaków przez litewskie gestapo tzw. szaulisów. W Ponarach zamordowano
osiemdziesiąt tysięcy Żydów i dwadzieścia tysięcy Polaków- wielu z ruchu oporu.
„ Oni w swoich podręcznikach
przedstawiają nas jako okupantów”- mówi z goryczą. Przecież ich szlachta i
magnaci woleli mówić po polsku niż po litewsku i nikt ich do tego nie zmuszał.
Radziwiłłowie, Sapiehowie, Pacowie … Ja bym wszystkim życzył takiego okupanta.
Teraz jest trochę lepiej i do nas przyjeżdżają na zakupy, bo kryzys ich
przycisnął ale kilka lat temu nawet wspominać szkoda…, stało się z torbą na
granicy całą noc czy deszcz czy mróz, bo
trzeba było dorobić do emerytury a oni się nie spieszyli.
Starszy pan westchnął i dla
rozweselenia opowiedział kawał, ale masowe morderstwa z lat 1941-43 w
letniskowej dzielnicy Wilna -Ponary zlały mi się w jeden ciąg z Katyniem i
Wołyniem i wisiały jak cień nad tym pięknym miastem.
Wieża na placu katedralnym
Plac przed Katedrą Św Stanisława i Św. Władysława
Stare miasto
Wilno przyciaga turystów z różnych krajów
Starówka wileńska zajmuje trzysta sześćdziesiąt hektarów. Od ulicy głównej odchodzą wąskie urocze uliczki. W tej było pełno motyli.
Barokowy Kościół Św. Piotra i Pawła z kryształową łodzią pod sufitem
anioł nad amboną
i ambona niżej
Cmentarz na Rossie
Najczęściej odwiedzane przez Polaków- serce Piłsudskiego