poniedziałek, 28 sierpnia 2017

700 lat Lublina

Na Placu Litewskim w Lublinie nowe, kolorowe fontanny. Miasto wypiękniało. W nocy pełno turystów i polskich i zagranicznych. Wygląda to naprawdę radośnie. Jedynie dworzec autobusowy i stary bazar w pobliżu zamku urąga Europie- ale nie wszystko na raz. Któregoś dnia po prostu go nie poznam tak samo jak tego placu...









   A teraz pora wracać pod Krakowską Bramę





     i przejść po bruku w stronę zamku



albo skręcić w boczną uliczkę



 a potem drugą

    

niedziela, 20 sierpnia 2017

Matrioszka


Bilet wydrukowany, walizka na kółkach, krótka rozmowa z ochroniarzem o kiepskim stanie toalety w city Pabianice i już podjeżdża mój pociąg. Przyjechał punktualnie z południowej Polski. Wsiadam i idę na wykupione miejsce przy oknie do wagonu numer sześć. A tu zajęte. Dziadek z wnuczkiem ze Śląska. Wnuczek dobrze wygląda i ma dwanaście lat, więc trudno. Nie będę stała w przejściu aż do Białegostoku. Dziadek też nie ma miejscówki, ale było wolne, więc usiadł. Wybrał się do Warszawy z czterema chłopcami na zwiedzanie i do planetarium. Trzech pozostałych w następnym wagonie. Dziadek prowadzi wnuczka do starszych i wraca. Pyta o to, o tamto..., ja odpowiadam uprzejmie ale za cicho... On nie słyszy na ucho od mojej strony, więc odpowiadam coraz głośniej. Już pół wagonu nas słyszy.... Już wiem, że wynajął pokój w hotelu i gdzie mieszkają dzieci i że był stolarzem. Wyciągam książkę, żeby poczytać i wybrnąć z sytuacji, ale on pyta o fotografie, gdzie to są takie ładne miejsca....? Zdjęcia nie podpisane. To książka Bryana Petersona na temat kompozycji i jak robić zdjęcia - odpowiadam. Szkoda, ten most taki piękny, może z wnukami by pojechał...? Ale to w Nowym Yorku...! Na szczęście Centralna już blisko i zaraz wysiądzie myślę po cichu. W tym momencie przychodzi wnuczek i siada mu na kolanach. Duży, silny chłopiec na szczupłych kościach starszego pana a za chwilę przychodzą inni- wysokie smukłe chłopaki. Najstarszy ma szesnaście lat.
I coś mnie nagle zdumiewa w tej sytuacji, bo nastolatki w tym wieku ganiają za dziewczynami a oni skupieni wokół dziadka, który niedosłyszy. I widać, że dziadek jest ważny.
Do widzenia. Zapada cisza. Obok mnie wolne miejsce a Intercity nabiera rozpędu. Przeglądam pisma kobiece, dobre rady, wyglądam przez okno a tu pociąg stanął. Czemu tak długo?- pytam konduktora. Drzwi się zacięły. Mija dwadzieścia minut a one nadal otwarte. Ale ja mam tylko sześć minut na przesiadkę do Ełku... - mówię do kierownika. Kierownik zdenerwowany, wychodzi, wchodzi a drzwi nic, przymarzły od klimy czy co...? aż czupryna porudziała ze stresu. Wreszcie jedziemy! Zamknęły się! Żeby tylko się otworzyły jak dojedziemy na miejsce...- myślę i spoglądam na młotek. W razie czego wybiję szybę...
Dojeżdżamy do Białegostoku. Już po czasie..., trudno pojadę następnym ale przez głośniki słychać ogłoszenie: „Podróżni do Suwałk i Ełku wasze pociągi czekają na drugim peronie, proszę zwrócić uwagę na bagaż podręczny” Chwytam swoją walizkę, rozpalam kółka i pędzę po klepkach aż do Przewozów Regionalnych a tu cisza i spokój. Wagony prawie puste, wyścielone czerwonym pluszem, poprzecieranym i rzadkim ale ile miejsca...! Czuję się jak u siebie, wyciągam jabłko i nogi i patrzę jak mój pociąg powoli, powoli wyjeżdża z Białego... Biletu nie mam, bo przez internet można wykupić jedynie na intercity a dalej ani rusz. Czemu tak? Nie wiem. Przegryzam jabłko i wyglądam przez okna. Pojawia się konduktorka: uśmiechnięta i jasna, pulchna jak matrioszka a ja zaczynam szukać portfela. A ona do mnie powolnym, słodkim głosem zaciągającym :
  • A niech nie szuka.., niech spokojnie zje japko..., ja pójdę dalej, obejde wagony i kupi sobie jak wróce. A może poczekam...?”
    I siada na wprost mnie jak najpiękniejsza dynia... Włosy jasne związane z tyłu, buzia jak księżyc w pełni, spodnie granatowe, za ciasne, urzędowa koszula... Ja zaniemówiłam a ona prawi dalej:
  • Oj nie ma biletu....? Jaka szkoda, będzie musiała zapłacić osiem złoty drożej... Niech je, ja mam czas, ja poczekam.

                              I to jest właśnie istota Podlasia– serce rośnie.




sobota, 19 sierpnia 2017

Co by tu zahaczyć


























Kiedy jadę solidnym Nissanem z otwieranym dachem, który nie jest mój, czuję się tak, jakbym była niezmiernie bogata. Mój bagażnik jest prawie pusty, bo mogę zatrzymać się gdzieś po drodze i kupić wszystko, co mi potrzebne: choćby tenisówki czy sukienkę od Paco Rabanne. Przerzucam po kolei kanały radia na pulpicie, szukając czegoś ciekawego, ale mam wrażenie , że wszystkie stacje zajęte przez familię rydzyków, więc wyłączam i ustawiam swój smartfon jak telewizor na desce rozdzielczej i słucham ze wzruszeniem Wesołej lwowskiej fali i słucham tak miłego dla moich uszu lwowskiego zaciągania, gdy ostatni batiar Tońko opowiada: „Hula gość bez granice i taska duży worek. Wyskakuje posterunkowy i pyta:

  •  Wujku a co ty tam taskasz...? Ten się troszki zmieszał i mówi od niechcenia
  • A ja taskam pokarm dla ptaszka.
  • To ten posterunkowy na to:
  • Co pan myślisz...., że ja taki durny jak pan mądry...? Pan myśli, że ja nie widze, że to kawa....? ta , gdzież to ptaszek będzie jadł...?
  • A szmugler na to wstrząsając ramionami:
  • O, wa! Niech nie je.
W dobie powszechnego bluzgania i agresywnej muzyki słucham uroczych opowieści  sprzed lat jak najlepszego balsamu i jeszcze Eugeniusza Bodo i Adama Astona i znowu słyszę akordeon I podśpiewuję na autostradzie Poznań- Łódź, gdy wspiera mnie MC Polska.
-Lepszy mały handelek niż duży szpadelek- mówi kuzyn Marian i dodaje : Po co zarabiać tysiąc albo dwa, jak można zarobić dziesięć...? Ale trzeba zaryzykować.

I te dziesięć mi chodzi po głowie od rana...  A ja taskam ogórki z rynku a potem wkładam w słoiki i co ogórek to tysiąc.


czwartek, 3 sierpnia 2017

Bezlitosna łaska


Kilkanaście lat temu czytałam książkę pt „Bezlitosna łaska” dr M. Scotta. Uderzyło mnie wtedy stwierdzenie, że łaska jest niezależna od dobrych uczynków, że można dokonywać ich stale i nie doświadczać stanu łaski. Na łaskę nie można zasłużyć.
II

Łaska to stan szczęścia i błogości, to odczuwanie piękna i harmonii w życiu. Czasami wystarczy niewiele- jedna tabletka serotoniny
Poczucie szczęścia zdaniem neuropsychologów zależy od poziomu trzech neuroprzekaźników: serotoniny, dopaminy i oksytocyny. Dopamina pozwala przeżywać pozytywne emocje, oksytocyna ( hormon miłości) wpływa na więzi z innymi a serotonina ( hormon dobrego samopoczucia) wpływa na poziom agresji, stany obniżonego nastroju itp A zatem brak tych hormonów w genach albo niewłaściwy poziom powoduje rozpacz, agresję, uzależnienie, pustkę i depresję.
„I taka straszna trwoga, że nie ma Boga nie”... przejmująco śpiewał Rydel.
Oto i łaska. Dostałeś ją w genach albo nie. Niektórym pomaga jedna tabletka a innym nie pomaga żadna, ale nie jest wykluczone, że ten problem zostanie rozwiązany w przyszłości.

III

Odrywa mnie od smutnej i szarej rzeczywistości tajemnicza liczba Fi. Widać ją w układzie liści na drzewach i w budowie naszych płuc i w architekturze i muszli ślimaka. I pięknie jest pomyśleć, że na początku była idea a potem wzór, bo taki jest wniosek z wykładu o ciągu Fibonacciego, którego słucham już drugi raz. Inteligencja w Kosmosie. Liczba fi i nieśmiała nadzieja.




Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...