piątek, 13 maja 2016

Polska po hawajsku


Żeby spędzić  weekend w Hotelu Gołębiewski wystarczy mieć kuzyna, który Cię tam zaprosi i pokryje koszty, bo właśnie obchodzi swoje urodziny i ma taki gest.
Czujesz się tam jak na Hawajach, bo większość gości śmiga w klapkach z basenów na sauny, z jachtów do jacuzzi  i słyszysz angielski, niemiecki, węgierski i jakże często rosyjski „ milieńkij ty moj”. Do śniadania wybierasz pieróg ukraiński bo  lepszy od burgundzkiego ślimaka. A potem dokładasz po kolei:  kawałek świeżo upieczonego miętusa, halibuta, pstrąga, kilka szyjek rakowych, ośmiorniczkę, krewetki w parmezanie, faszerowanego łososia, warzywa na sałatkę w obfitości wszelkiej i polewasz wszystko sosem wiosennym. Do tego sok egzotyczny albo pomarańczowy i maleńka bułeczka prosto z piekarnika i żałujesz, że już nie masz miejsca na bogaty wybór ciast, ciasteczek i puddingów. Tutaj się nie chudnie, nawet jeśli za chwilę pójdziesz do parku wodnego -” Tropikana” ,żeby popływać w którymś z wielu basenów. Wybieram zewnętrzny. Woda ma 20 stopni i w pierwszej chwili czuję przenikliwy chłód ale później jakże orzeźwiająca przyjemność i chloru niewiele. A potem leżak i sen na słońcu, bo w nocy trudno zasnąć od nadmiaru wrażeń. O piątej rano słońce zalewa mój pokój, więc wychodzę na balkon z widokiem na port, jezioro i Mikołajki w oddali z tym uroczym klimatem, o którym Mosze zwykł mówić:  „Here is a paradise”.
Zostałam panną majową, srebrzoną upływem czasu i pączkuję wierszami. Ciągle za czymś tęsknię, jakbym dopiero wyszła ze szkoły. To luksusowy hotel, więc siadam na kanapie z nogami na stoliku jak w amerykańskim westernie i biorę do ręki ulubiony srebrny długopis, żeby zapisać kilka wrażeń i zorientować się w cenach noclegów, SPA, atrakcji wodnych, konnych i innych. Jest tu 20 sal konferencyjnych, dwa tysiące  sto miejsc noclegowych, rozlegle korytarze w różnych odcieniach,  restauracje z pysznym jedzeniem, lodowisko, boiska do siatkówki plażowej, przystań wodna skąd można odpłynąć do Giżycka i dalej sieciami połączonych ze sobą jezior. Pokój dwuosobowy za dobę to 898 zł a jednoosobowy to 690zł. Przy czym osoby, które zatrzymują się tu częściej mają zniżki 10-20%. Nocleg jest ze śniadaniem a do tego osobno wykupuje się  obiad ( bufet szwedzki- doskonały- 54zł i kolacja podobnie 54). Jestem wdzięczna Marianowi za tę frajdę, bo za taką kasę mógłby pojechać na fajną wycieczkę. Bawiłam się wspaniale na dancingu, na dyskotece, w saunie z zapachem świerku, na spacerze porannym z  aparatem, na „pragułce” po Mikołajkach.
Kiedy opalam się na leżaku na rozległym balkonie, słyszę młode małżeństwo rosyjskie z kilkuletnią dziewczynką z sąsiedniego pokoju. Ona mówi ze śmiechem, by złożył jej życzenia i wtedy słyszę miękki, niski głos jej męża:  „Я желаю тебе, чтобы ты была красива, чтобы ты  не кричала…, чтобы ты нас обнимала, чтобы ты нас цэловала... ( Życzę ci żebyś była piękna…, żebyś nie krzyczała, żebyś nas obejmowała, żebyś nas całowała…)
Melodia tego języka kojarzy mi się z poezją , Jesieninem,  Puszkinem, ze śpiewnym  nawoływaniem  babki,  z komunizmem rzadko, choć sowieci podczas wojny zagłodzili  na śmierć brata mojego dziadka na dalekiej Syberii. Nie mam uprzedzeń i miło mi się rozmawia w tym lirycznym języku podczas śniadania, czy na popołudniowym leżakowaniu.
Sama bryła hotelu nie jest nadzwyczajna,  nawet mnie trochę razi w tym  polnym krajobrazie, bo  nie wtapia  się w tło, ale wewnętrzny przepych, dbałość o szczegóły, doskonała obsługa to atuty hotelu.  Łóżko jest pościelone zaraz po moim wyjściu, ręczniki wymienione , kotary odsunięte.

Maluchy w parku rozrywki z olbrzymimi samochodami są szczęśliwe i mają wielkie oczy wsiadając do tych pojazdów. Jest też dla nich oddzielna restauracja: Smakolandia.  W rozległym holu można spotkać smukłe nastolatki jak modelki z żurnalu a mężczyźni pachną kalafonią, cedrem i egzotyką. Zdarzają się panny młode w welonach i druhny jak parówki przewiązane wstążeczką. Czasem zdarzy się burak, ale go pomijam, bo  nad tym wszystkim unosi się melodia fortepianu.  Pianista dba o nastrój i klimat. Gra dla każdego od rana do wieczora, a goście wciąż się zmieniają.






                                                                                                   




Marian z Iwoną i Agata


Przy wieczornej kawie spoglądamy do góry


Fragment mojego pokoju

Nocą wychodzę na balkon


a rano na spacer

W następny wieczór jest losowanie, więc bawimy się w cyfry

ale Agata bawi się w smsy

A to nasza sympatyczna kelnerka
 

 Wanda - siostra ojca. Jej zdrowy rozsądek i jasne spojrzenie na świat zawsze mnie zaskakiwało.

na targu w Mikołajkach


Kilka kroków dalej...


Do zobaczenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...