Mała Nineczka mieszkała z prababką Olgą nad wielkim jeziorem. W chłodne, jesienne dni nosiła czerwony, ciepły płaszczyk i makową chustę- szczelnie obwiązaną wokół głowy, żeby wiatr nie wiał jej do uszu.
Prababka
kochała ją bardzo, choć dla innych była skąpa i wyniosła. Twarz miała szeroką i
groźną. Podpierała się laską lub sękatym kijem i potrafiła nim uderzyć. Ludzie
bali się jej, a dzieci omijały z daleka. Uśmiechała się tylko do małej Nineczki
i dla niej piekła wspaniałe bułki z serem w wielkim piecu chlebowym. Pachniały
tak pięknie, że wszyscy sąsiedzi mieli na nie ochotę. Ale jadły je tylko
łabędzie, bo Nineczka dość często je karmiła- rzecz jasna- ukradkiem- bo Olga
chyba by tego nie przeżyła.
W wielkim, drewnianym kredensie
prababki były jeszcze inne smakołyki: różne ciasteczka, wafelki i cukierki. A w
jej szafie na półkach leżały kolorowe chustki, stare koronki i materiały. Ale prawdziwy
skarb był na strychu - olbrzymi kufer z
okuciami, pełen skarbów. Było w nim wielkie kropidło, jeszcze większe, mosiężne
lichtarze i świece woskowe. Było piękne futro- dobre do przebrania, biała
suknia z welonem, długie, kolorowe spódnice, koronkowe bluzki, w których nikt
nie chodził i pół worka najróżniejszych guzików i korali. Nineczka lubiła
zanurzać w nich dłonie i wypełniać kieszenie. Przesypywała je potem do pudełka,
które chowała pod łóżkiem. Niektóre guziki wyglądały jak broszki albo kwiaty. Była
ciekawa skąd się wzięły, ale Olga odpowiadała niezmiennie:
- Nie durz mnie głowy!
Po lewej stronie kufra była niewielka
przegroda. Leżały w niej stare pieniądze obwiązane tasiemką i białe, gęsie
skrzydło. Obok kufra stała ciemnozielona, ciężka komoda. W szufladach leżały
książki w grubych oprawach ze złoconymi napisami. Nineczka przewracała pożółkłe
kartki, patrzyła na złocone litery i prosiła:
-Babciu –naucz mnie czytać…
- Na co tobie książki? Kto to
widział, żeby siedzieć i patrzeć w książka, kiedy słonco na niebie!?
Prababka uważała, że czytanie to
głupota i strata czasu, że trzeba patrzeć na ludzi i myśleć jak się wzbogacić. Rano wychodziła na
pole i całymi dniami nawlekała na długie druty wielkie, tytoniowe liście i
wieszała ciężkie wianki na pałętach[1]. Suszyła je do późnej
jesieni a zimą układała w bele. Nineczka przebywała w pobliżu, biegając w
rzędach kukurydzy albo na ścieżce wśród chabrów. Czasami pomagała prababci,
zrywając dolne liście.
Kiedy zbliżał się wieczór, wracały do
domu, zabierając po drodze 3 krowy. Kopiejka szła spokojnie, a Łysa lubiła
buszować po cudzej kapuście albo koniczynie- podobnie jak Gamuła.
-Ot widzisz jej, jaka chitra ! Znowu
poszła ludziom w szkoda!- złościła się Olga i groziła kosturem
- Niedoczekanie wasze, żeb ja za wami
po polach ganiała!
- Sprzedam i będzie po was!
Ale nie sprzedawała, bo wszystkie
dawały dużo mleka. Z tego mleka robiła
pyszne, białe sery i masło.
Kiedy prababcia doiła krowy - dziewczynka
bawiła się pod jabłonią, przy wielkim kopcu usypanym z ziemi, gdzie była
piwnica na kartofle i warzywa oraz ciemna studnia z łańcuchem. Olga
przywiązywała do niego cynową kanę z solonym mięsem i opuszczała w głąb wody. Nineczka
bała się tej studni. Czarna woda połyskiwała
przez szczeliny próchniejącego wieka. Kiedy babcia prosiła ją o
kartofle, szybko wkładała je do koszyka i wybiegała na zewnątrz, bo obawiała
się czarnego topielca. Przy bramie było bezpiecznie. Znała wszystkie psy
okoliczne i nie bała się żadnego. Wiedziała, które lubią dużo szczekać, a które
się ze sobą przyjaźnią. Lubiła także
patrzeć na jezioro albo chodzić po wodzie i szukać raków. Na końcu kładki
często siadał kormoran i rozpościerał czarne skrzydła. Kiedy na kołku
wystającym z wody, przystawała czapla- Nineczka wkładała gumowce, bo deszcz
zawsze przychodził za czaplą. Przychodził także Gieniutek. Lubił grywać w karty,
w deszczowe wieczory. Przeważnie była to gra w durnia. Uwielbiał wygrywać.
Śmiał się z radości, kręcił w kółko i wywijał loki na łysinie.
Lubił kłócić się z Olgą: i o karty, i o to, czy na
kołku siedzi czapla, czy to raczej gałąź z wody wystaje, i o to, za którym
drzewem słońce zachodziło.
Pewnego
dnia, kiedy Nineczka bawiła się przy bramie- zobaczyła pędzącego galopem karego
konia. Aż bruk dudnił i rozwiewała się grzywa!
- Koniu, mój koniu kochany- chodź do mnie!–
zawołała
(Dobrze, że prababka tego nie
słyszała. Była trochę głucha i bardzo zajęta pracą.)Koń zatrzymał się i
podszedł do bramy. Nikt tak czule nie przemawiał do niego.
- Mój koniu kochany, dokąd tak
pędzisz?
- Mam dość roboty i dość bicia. Chcę
uciec jak najdalej. Nikt nie będzie okładał mnie batem.
- Ukryj się w ogrodzie. Zaraz zamknę bramę i nikt nie będzie wiedział,
że tu jesteś. Za tą wielką piwnicą nawet babcia cię nie wypatrzy. Pospiesz się!
W nocy pokażę ci drogę do lasu, gdzie mieszkają Jesienne Babuleńki. One ci
pomogą. Czekaj na mnie.
Koń schował się w głębi ogrodu za
wysokimi krzakami głogów. Był to największy ogród we wsi. Ciągnął się aż do
wysokiej skarpy nad wodą, gdzie rosły zdziczałe czereśnie. Gospodarz karego konia był zły, bo nigdzie nie
mógł go znaleźć.
Kiedy się ściemniło, prababka
przykryła Nineczkę kołderką i zaczęła odmawiać „Zdrowaśki”, a kiedy dziewczynka
zamknęła oczy, wzięła swój stary różaniec i wkrótce mocno usnęła, a chrapanie
rozległo się w całym domu.
Dziewczynka
ubrała się, wzięła płaszczyk, czapkę, i plecak,
do którego wrzuciła bułki w torebce.
Później pocałowała babcię delikatnie żeby jej sen był mocny i długi. Cichutko
zamknęła drzwi i weszła do ogrodu...
czekam na kolejne fragmenty..
OdpowiedzUsuńCieszę się :) A zatem to będzie baśń w odcinkach.
OdpowiedzUsuńGdzie te odcinki?
OdpowiedzUsuńWyślę Ci mailem
OdpowiedzUsuń