wtorek, 28 stycznia 2014

NINECZKA - fragment

     
     
 Mała Nineczka mieszkała z prababką Olgą nad wielkim jeziorem. W chłodne, jesienne dni nosiła czerwony, ciepły płaszczyk i makową chustę- szczelnie obwiązaną wokół głowy, żeby wiatr nie wiał jej do uszu.
            Prababka kochała ją bardzo, choć dla innych była skąpa i wyniosła. Twarz miała szeroką i groźną. Podpierała się laską lub sękatym kijem i potrafiła nim uderzyć. Ludzie bali się jej, a dzieci omijały z daleka. Uśmiechała się tylko do małej Nineczki i dla niej piekła wspaniałe bułki z serem w wielkim piecu chlebowym. Pachniały tak pięknie, że wszyscy sąsiedzi mieli na nie ochotę. Ale jadły je tylko łabędzie, bo Nineczka dość często je karmiła- rzecz jasna- ukradkiem- bo Olga chyba by tego nie przeżyła.
W wielkim, drewnianym kredensie prababki były jeszcze inne smakołyki: różne ciasteczka, wafelki i cukierki. A w jej szafie na półkach leżały kolorowe chustki, stare koronki i materiały. Ale prawdziwy skarb był na strychu - olbrzymi kufer  z okuciami, pełen skarbów. Było w nim wielkie kropidło, jeszcze większe, mosiężne lichtarze i świece woskowe. Było piękne futro- dobre do przebrania, biała suknia z welonem, długie, kolorowe spódnice, koronkowe bluzki, w których nikt nie chodził i pół worka najróżniejszych guzików i korali. Nineczka lubiła zanurzać w nich dłonie i wypełniać kieszenie. Przesypywała je potem do pudełka, które chowała pod łóżkiem. Niektóre guziki wyglądały jak broszki albo kwiaty. Była ciekawa skąd się wzięły, ale Olga  odpowiadała niezmiennie:
- Nie durz mnie głowy!
Po lewej stronie kufra była niewielka przegroda. Leżały w niej stare pieniądze obwiązane tasiemką i białe, gęsie skrzydło. Obok kufra stała ciemnozielona, ciężka komoda. W szufladach leżały książki w grubych oprawach ze złoconymi napisami. Nineczka przewracała pożółkłe kartki, patrzyła na złocone litery i prosiła:
-Babciu –naucz mnie czytać…
- Na co tobie książki? Kto to widział, żeby siedzieć i patrzeć w książka, kiedy słonco na niebie!?
Prababka uważała, że czytanie to głupota i strata czasu, że trzeba patrzeć na ludzi  i myśleć jak się wzbogacić. Rano wychodziła na pole i całymi dniami nawlekała na długie druty wielkie, tytoniowe liście i wieszała ciężkie wianki na pałętach[1]. Suszyła je do późnej jesieni a zimą układała w bele. Nineczka przebywała w pobliżu, biegając w rzędach kukurydzy albo na ścieżce wśród chabrów. Czasami pomagała prababci, zrywając dolne liście.
Kiedy zbliżał się wieczór, wracały do domu, zabierając po drodze 3 krowy. Kopiejka szła spokojnie, a Łysa lubiła buszować po cudzej kapuście albo koniczynie- podobnie jak Gamuła.
-Ot widzisz jej, jaka chitra ! Znowu poszła ludziom w szkoda!- złościła się Olga i groziła kosturem
- Niedoczekanie wasze, żeb ja za wami po polach ganiała!
- Sprzedam i będzie po was!
Ale nie sprzedawała, bo wszystkie dawały dużo mleka. Z tego mleka  robiła pyszne, białe sery i masło.
 Kiedy prababcia doiła krowy - dziewczynka bawiła się pod jabłonią, przy wielkim kopcu usypanym z ziemi, gdzie była piwnica na kartofle i warzywa oraz ciemna studnia z łańcuchem. Olga przywiązywała do niego cynową kanę z solonym mięsem i opuszczała w głąb wody. Nineczka bała się tej studni. Czarna woda połyskiwała  przez szczeliny próchniejącego wieka. Kiedy babcia prosiła ją o kartofle, szybko wkładała je do koszyka i wybiegała na zewnątrz, bo obawiała się czarnego topielca.  Przy  bramie było bezpiecznie. Znała wszystkie psy okoliczne i nie bała się żadnego. Wiedziała, które lubią dużo szczekać, a które się ze sobą przyjaźnią.  Lubiła także patrzeć na jezioro albo chodzić po wodzie i szukać raków. Na końcu kładki często siadał kormoran i rozpościerał czarne skrzydła. Kiedy na kołku wystającym z wody, przystawała czapla- Nineczka wkładała gumowce, bo deszcz zawsze przychodził za czaplą. Przychodził także Gieniutek. Lubił grywać w karty, w deszczowe wieczory. Przeważnie była to gra w durnia. Uwielbiał wygrywać. Śmiał się z radości, kręcił w kółko i wywijał loki na łysinie.
Lubił  kłócić się z Olgą: i o karty, i o to, czy na kołku siedzi czapla, czy to raczej gałąź z wody wystaje, i o to, za którym drzewem słońce zachodziło.
            Pewnego dnia, kiedy Nineczka bawiła się przy bramie- zobaczyła pędzącego galopem karego konia. Aż bruk dudnił i rozwiewała się grzywa!
- Koniu, mój koniu kochany- chodź do mnie!– zawołała
(Dobrze, że prababka tego nie słyszała. Była trochę głucha i bardzo zajęta pracą.)Koń zatrzymał się i podszedł do bramy. Nikt tak czule nie przemawiał do niego.
- Mój koniu kochany, dokąd tak pędzisz?
- Mam dość roboty i dość bicia. Chcę uciec jak najdalej. Nikt nie będzie okładał mnie batem.
- Ukryj się w ogrodzie.  Zaraz zamknę bramę i nikt nie będzie wiedział, że tu jesteś. Za tą wielką piwnicą nawet babcia cię nie wypatrzy. Pospiesz się! W nocy pokażę ci drogę do lasu, gdzie mieszkają Jesienne Babuleńki. One ci pomogą. Czekaj na mnie.
Koń schował się w głębi ogrodu za wysokimi krzakami głogów. Był to największy ogród we wsi. Ciągnął się aż do wysokiej skarpy nad wodą, gdzie rosły zdziczałe czereśnie.  Gospodarz karego konia był zły, bo nigdzie nie mógł go znaleźć.
Kiedy się ściemniło, prababka przykryła Nineczkę kołderką i zaczęła odmawiać „Zdrowaśki”, a kiedy dziewczynka zamknęła oczy, wzięła swój stary różaniec i wkrótce mocno usnęła, a chrapanie rozległo się w całym domu.
Dziewczynka ubrała się, wzięła płaszczyk,  czapkę, i plecak, do którego wrzuciła  bułki w torebce. Później pocałowała babcię delikatnie żeby jej sen był mocny i długi. Cichutko zamknęła drzwi i weszła do ogrodu...



[1] Pałęty- wysokie i sztywne łodygi machorki bez liści


4 komentarze:

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...