Trzeciego listopada ubiegłego roku, kiedy odbywały się dziesiąte z kolei- sławne "Koguciny" w nie mniej sławnej "Kuźni smaku" nad Jeziorem Ełk - szkolny kolega Leszek z matematycznej klasy opowiadał mi o swoim przyjacielu z Senegalu. Studiowali razem na politechnice i mieszkali w tym samym pokoju pod koniec ery PRL. I choć minęło tyle lat, mają ze sobą kontakt do dziś poprzez skype i telefon. Jak Senegalczyk miał na imię - nie pamiętam, ale z całą pewnością nie brak mu poczucia humoru. Podczas jednej z rozmów opowiadał Leszkowi o swojej przygodzie w USA , gdzie pracował przez kilka lat po studiach. Któregoś dnia wybrał się do sklepu w mieście, gdzie sprzedawcami - ku jego zaskoczeniu byli dwaj Polacy. Ludzi było sporo a oni bluźnili niemiłosiernie. W końcu jakiś straszy pan powiedział z dezaprobatą: " Panowie jak tak można...?" Przepraszam odparł jeden z nich, ale poza panem nikt nas nie rozumie.
W tym momencie odezwał się Senegalczyk i nienaganną polszczyzną podsumował:" Mylicie się. Nawet ja - czarny jak smoła - was rozumiem. Tu wszyscy mówią po polsku"!
Latem ubiegłego roku Senegalczyk przyleciał do Warszawy po bardzo wielu latach i spędził dwa tygodnie u Leszka w Ełku i dwa tygodnie w Gdańsku u innego kolegi ze studiów. Był zachwycony.
- Wy jesteście pięćdziesiąt lat do przodu! -mówił Jak wiele osiągnęliście, jak bardzo zmieniła się Polska, jestem z Was dumny! U nas niestety pięćdziesiąt lat do tylu i są dwie przyczyny. Pierwsza to działanie byłych mocarstw kolonialnych, które niszczą Afrykę z premedytacją a druga to lenistwo wielu moich rodaków. Gdyby byli tak pracowici jak Wy - byłoby inaczej ale też każda inicjatywa naprawy gospodarki jest niszczona w zarodku. Kiedy studiowałem w Polsce dziesięciu innych kolegów studiowało w Poznaniu na Akademii Rolniczej. Po studiach wrócili do kraju i założyli spółkę. Uprawiali ryż na kilkuset hektarach. U nas są tak wspaniałe warunki pogodowe, że ryż można zbierać dwa razy w roku, wyżywić cały kraj i jeszcze eksportować. I tak było. Koledzy rozwijali produkcję, mieli coraz lepsze wyniki i coraz większe nadzieje, ale zniszczono ich pracę. Kiedy Francuzi zobaczyli, że dobrze im idzie, przywozili statkami ryż za darmo i rozdawali, żeby nikt u nich nie kupował. Tak jest z każdą inicjatywą. Niemcy, Francuzi... robią wiele złego
Senegalczyk ma jedną żonę (co jest dobrze widziane w jego kraju, pomimo islamu) i pięciu synów. Wszyscy synowie są wykształceni. Dwóch pracuje za granicą a trzech w kraju.
Słuchałam opowieści Leszka z przyjemnością w dniu urodzin naszego kolegi z liceum zwanego " Kogutem". na urodzinach byłam pierwszy raz. Przyszło dużo osób: z Ełku, z Warszawy, Łodzi, Krakowa, Suwałk... Jedliśmy wielkie kałduny napełnione mielonym mięsem i polane przypieczonym boczkiem z cebulą, popijaliśmy wino, wychodziliśmy na balkon na papierosa, choć wiało od jeziora. Andrzej w złocistej marynarce pełnił honory domu i przyjmował życzenia. To miały być ostatnie urodziny. Jednak, kiedy otrzymał rzeźbę z kogutem i tort z kogutem zmienił zdanie i stwierdził, że nastąpi "Kogucin" ciąg dalszy. Andrzej co roku przylatuje z Niemiec- trzeciego listopada, by obchodzić z nami swoje święto. Zdarzało się, że ten i ów przychodził tu, by napić się za darmo, ale w tym roku było inaczej. Zrobiliśmy składkę, a na ścianie zawiesiliśmy dwumetrowy plakat z napisem: "To nie granda i nie kpiny, lecz prawdziwe Koguciny"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz