środa, 20 sierpnia 2014

Czerwone maki słońca

Kraków 1982 wyciska z oczu łzy. Przyjechałam o zmierzchu. Tak samo jak dziś siedziałam w Novorolu. Stare pudernice w aksamitnych fotelach miały ciekawą biżuterię.  Mgławice duchów wychodziły z zaułków, ciągnęły ulicami.
 Był pierwszy listopada. Miasto jak wielki grobowiec.

                                      Teraz tonie w kwiatach. Czerwone maki słońca mocno przypiekają.
Wchodzę do chłodnej Zary i kupuję szorty. A wokół ludzi tłum, kafejki na chodnikach. Rosjanin pięknie gra na guzikówce. 
Kobieta w gruzińskiej knajpie wyciąga z torby pól litra i nalewa do szklanki. Dwie Cyganki bezczelnie stawiają kubki na monety. Każdy zarabia, jak się da.

Przede mną grupa rudych, piegowatych- baobabów unijnych. Na szczęście -poszli dalej.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...