środa, 31 grudnia 2014

ZIARENKO BOGA


 Słowa płynęły jak welon w smutnym, blokowym mieszkaniu z trzema pokojami. Tak naprawdę, to były trzy - pokoiki. Ten największy pełnił rolę salonu. Tu przyjmowano gości i częstowano ich kawą w brązowych filiżankach. Pokoje były ciasne, ściany pociemniałe a dzieci prawie dorosłe. Zegar wybijał koniec dwudziestego wieku. Czerwiec wdzierał się do pomieszczeń z łopotem firanek i ciężarówek za oknem. Pod ścianą leżały dębowe klepki do ułożenia parkietu. Leżały od dawna i zajmowały miejsce. W łazience  była  wanna bez obudowy. Dorota zawiesiła na niej zasłonkę z płótna by ukryć proszki i pasty, miski i szczotki. Mieszkanie było czyste, ale widać było, że od lat nie dokonywano w nim remontu.  Jednak nie przeszkadzało mi to. Zachód słońca za oknem wisiał jak dynamit.
Dorotę widziałam po raz pierwszy. Miała ciekawą twarz. Nie piękną, ale właśnie ciekawą. To była twarz- silnej, mądrej kobiety, przez którą przelało się wiele goryczy. 

- Ona ma rasę- prawda? – spytała jej przyjaciółka, gdy Dorota poszła zaparzyć kawę.
- Tak- odparłam- coś w niej jest.
Kiedy  wróciła z tacą i paluszkami w szklance, kiedy wszystko ustawiła na stole, nagle z sąsiedniego pokoju weszła jej córka z  włosami do ramion.  Chuda jak matka, ale sporo niższa. Właśnie skończyła liceum i czekała na wyniki egzaminu na studia. Nastolatka w spodenkach z miedzianą burzą włosów.
- Masz chłopaka?- spytałam
- Nie jednego- odparła buńczucznie i roześmiała się
Ona pięknie śpiewa- powiedziała Dorota i poprosiła córkę, by coś zaśpiewała. Dziewczyna stanęła w drzwiach i mocnym altem zaśpiewała dwie zwrotki a następnie rzuciła do widzenia i odeszła.
Zostałyśmy we trzy: Ewa, Dorota i ja. Ewa w markowych ciuchach, ze starannym makijażem, okrągłymi biodrami i dużym biustem była jak wykrzyknik przy ascetycznej Dorocie, ale zarazem patrzyła w nią- jak w gwiazdę. Co chwila poprawiała makijaż, narzekając na włosy, usta i nos.
- Ty jesteś piękna-( powiedziała do Doroty )– i tak cudownie szczupła i masz normalny nos, nie taki kulfon jak ja. Ja mam kartofel.
- To go zmień. Stać cię na to- ucięła Dorota krótko
- Jesteś genialna- odparła Ewa. Nie pomyślałam o tym. Przecież są operacje plastyczne. Ale skąd wezmę pieniądze…?
-To tylko jedna twoja pensja… Korekta nosa  kosztuje pięć tysięcy. Za jedna czwartą twojej pensji muszę utrzymać mieszkanie, dwoje dzieci i jeszcze spłacać długi. - odparła Dorota opierając łokcie przed sobą. W świetle letniego zmierzchu i czerwonego słońca wchodzącego na ławę wyglądała niezwykle malowniczo. Jej długie proste włosy spadały ze szczupłych ramion a poważna twarz bez uśmiechu była pełna wyrazu. Prosta perkalowa spódnica do kolan i sprany T-shirt z jasnej bawełny dopełniały reszty.
Rozejrzała się po mieszkaniu i powiedziała z goryczą:
-Widzisz te oderwane wykładziny i parkiet, co czeka pod ściana już piąty rok? To wszystko niszczeje, bo miałam męża pijaka. Musiałam jeszcze naprawiać to, co rozwalał jak się nachlał. A teraz nie robię już nic, nie ma sensu. To jego mieszkanie, służbowe mieszkanie policjanta. Kiedy spłacę kredyt, wezmę następny i kupię coś  dla siebie i dzieci- daleko stąd.
Opowiadała nam o mieszkaniu, które jej się marzy, mieszkaniu z dużym balkonem, gdzie będzie piąć się po ścianach liliowa kobea z dzwonkami, o dużym pokoju z kuchnią prowadzącym na otwarty balkon i małej, przytulnej sypialni. Wizja tego mieszkania i pięknego balkonu przeniosła nas w świat ogrodów. Ogrody były jej pasją.
 Opowiadała także o namiętnym związku sprzed siedmiu lat:

            -Kiedy się z nim kochałam, widziałam zorzę- wspaniałą zorzę. Nigdy tego nie zapomnę. Nie myślałam wcześniej, że może być tak wspaniale. I to był zwykły facet, nie jakiś super przystojniak… Pracowaliśmy razem. Później otworzyliśmy wspólną stołówkę. Z początku dobrze nam szło.  Cieszyłam się, że wreszcie stanę na nogi, że kupię mieszkanie i uwolnię się od pijaka. Poręczyłam mu kredyt, bo miało być jeszcze lepiej.  Mieliśmy plan rozbudowy. To miała być inwestycja i przyszłość, ale w rzeczywistości on spłacił w ten sposób swój wcześniejszy kredyt i wyjechał do USA. Zostawił mnie z długami. Po reformie Balcerowicza odsetki od kredytu wzrosły tak bardzo, że moja stołówka padła. Tego bólu też nie da się zapomnieć.  Znowu zostałam sprzedawczynią w cudzym sklepie. Jeszcze dziś komornik zabiera mi jedną trzecią pensji. Dorota mówiła a słońce  płonęło w oknie i odbijało się w pociemniałych meblach.
- Tylko nocą jestem szczęśliwa- ciągnęła dalej- czekam na noc, bo podczas snu przenoszę się do ogrodu, gdzie są wspaniałe drzewa, aleje kwiatów,  fontanny i palmy. Za każdym razem idę inną ścieżką i widzę tak niezwykłe kwiaty, że żaden film ani książka, ani moja opowieść nie mogą ich odtworzyć. Czasami ogród jest pełen rosy jak łąki nad ranem i lśni diamentami a innym razem płonie w zachodzącym słońcu. Idę szeroką aleją między wielkimi drzewami, które zawsze kwitną i pachną tak pięknie, że jeszcze teraz to czuję. W tym ogrodzie spotykam Boga. Przychodzi do mnie i daje mi ziarenka tych cudownych roślin. Niosę je w dłoniach jak największy skarb. Idę bardzo powoli i staram się ich nie zgubić. Bardzo się staram, ale ziarenek jest coraz mniej. W końcu zostaje tylko jedno. Ściskam je w dłoni z całych sił, by przenieść je do mojego świata, ale kiedy się budzę- dłoń jest pusta.


9 komentarzy:

  1. Łza zakręciła mi się w oku. Są takie historie, trudne historie i kobiety, które mają wielka siłę by iść dalej przez życie, a wszyscy w około zastanawiają się skąd one tą siłę biorą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katarzyno- dziękuję za te łzy. To znaczy, że opowieść działa. Dorota spłaciła kredyt i kupiła ładne mieszkanie z balkonem i oryginalnymi kwiatami. Jednak cieszyła się nim tylko kilka lat. Nie żyje. Mam cichą nadzieję, że wróciła do swego ogrodu.

      Usuń
    2. Czytając początek Twojej odpowiedzi uśmiechałam się od ucha do ucha a na koniec mina mi zrzedła.
      Niestety nikt nam nie obiecywał, że życie będzie proste i usłane różami.

      Usuń
  2. Ciężko mi się komentuje te dwa ostatnie wpisy. Zwłaszcza ta historia zapada w serce... Wracam do niej już kilkakrotnie. Kasia dobrze napisała. Wola walki, jaką mają w sobie niektóre osoby, naprawdę mnie zawstydza.

    I... lubię Twoje portrety, Elżbieto :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Któregoś dnia weszłam na bardzo popularny blog, gdzie były dziesiątki komentarzy. Byłam ciekawa dlaczego tak wiele tych wpisów. Jednak sam blog wcale mnie nie zachwycił. Pomyślałam wtedy, że tu jak w ekonomii - gorszy pieniądz wypiera lepszy. Z drugiej strony ludzie mają prawo szukać tego co im odpowiada. Jednak Twoje słowa podniosły mnie dziś na duchu, bo akurat ten " portret" nie cieszy się powodzeniem i miałam watpliwości co do jego wartości. A zatem dziękuję droga Pequeninho:)

      Usuń
  3. Piękny wpis. I brakuje mi odpowiednich słów, aby go skomentować. To jeden z tych wpisów, które nie komentuje się słowami, ale taką "zgodą ducha". I wiesz co myślę? Ta kobieta wcale nie gubi tych ziarenek, tylko nosi je w sobie. I dlatego tyle w niej siły i dlatego błyszczy jak gwiazda. Pięknie to opisałaś. Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Karolino dziękuję za piękne słowa. "Nie gubi tych ziarenek, tylko nosi je w sobie. I dlatego tyle w niej siły i dlatego błyszczy jak gwiazda" Cieszę się, że opowieść Doroty trafiła do Ciebie. Czasem wystarczy kilka słów, by myśleć, że warto pisać. Pozdrawiam serdecznie w wolny, styczniowy wieczór z ciepłego pokoju z choinką:)

      Usuń
  4. Dawno nie odwiedzałam:( a tu proszę tyle do poczytania:) aż miło proszę o jeszcze i pozdrawiam BARDZO PIĘKNIE!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję- anonimowa czytelniczko. Ostatnio pochłaniają mnie inne sprawy- o wiele mniej ciekawe niż pisanie. Mam nadzieję, że pod koniec stycznia znowu tu wrócę. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...