sobota, 9 listopada 2013

PIĘĆDZIESIĄT KRAWATÓW


Wiele lat temu, w pogodny letni wieczór Darek zaprosił mnie do kina na zwariowany film z Kasią Figurą. Pięknie wyglądała w krótkich szortach, ale treść filmu z hot-dogami -gdzie zamiast parówek były gotowane kciuki -budziła niepokój. Rozmawialiśmy  cicho o powstawaniu świata tak , jakbyśmy wszystko wiedzieli, siedząc w zaciemnionym rzędzie blisko wyjścia:
- Widziałam kiedyś starą rycinę, gdzie było pełno homunkulusów: człowieczek w nosie, w brodzie, na czole, wszędzie. Nie pomylili się. To było ich uproszczone przeczucie, że z każdej naszej części, każdej komórki można odtworzyć człowieka.
- Z jednej komórki można odtworzyć  nawet Kosmos- powiedział Darek
Spojrzałam na niego z podziwem. Imponowało mi, że uczy się kilku języków, że pisze do Japonki, że chodzi nocami po lasach bez lęku.
- Nie boisz się zasnąć pod świerkiem?
- Lubię księżyc – powiedział- I trudno mi zasnąć.
- Dlaczego?
- Kiedy zasypiam, część mnie odłącza się i wędruje.  Z ciałem łączy mnie jedynie bardzo cieniutka nić. Czasami obawiam się, że odejdę tak daleko, że nie będę mógł wrócić
- Spojrzałam na ekran. Oderwane ramię cyborga odrosło po raz kolejny  a Kasia siedziała na podwiniętych nogach w jasnych skarpetkach i śmiała się, rozświetlając ponury obraz. Wyszliśmy chyba w połowie, bo miałam dość. Poszliśmy nad jezioro.
- Dlaczego chcesz zostać księdzem?
- Bo mam powołanie
- Kiedy grałeś na gitarze przy ognisku  i patrzyłeś na tamtą dziewczynę, ktoś powiedział, że z ciebie będzie taki ksiądz jak z koziej trąby puzon – odparłam
Darek roześmiał się głośno, potrząsając miedzianymi włosami.
- Jednak chcę spróbować.
Szliśmy chwilę w milczeniu. Miał ponad metr dziewięćdziesiąt i jego wielki cień- w świetle lamp -chwiał się na wodzie. Potem poszliśmy w stronę cmentarza. Było bardzo cicho, kamienie błyskały delikatnie a pomniki wyglądały jak duchy.
- Twoja mama narzeka, że przestałeś jeść mięso i nawet rosół…
- Nie będę jadł zupy z trupów- powiedział wesoło. To nie dla mnie.
- Przepytasz mnie z gramatyki? Muszę zdać egzamin.
- Dobrze- powiedziałam, choć gubiłam się przy rozbiorach tasiemcowych zdań.
Wróciliśmy bardzo późno , może po północy, jak w tej chwili, gdy patrzę na zegar.
Darek zrezygnował z seminarium chyba na drugim roku. Spotkał dziewczynę swego życia i wyjechał z nią do Chicago. Zadzwonił do mnie po dziesięciu latach niespodziewanie. Szłam długim korytarzem. W otwartych oknach powiewały firanki. Z wrażenia zaplątałam się w jedną z nich.
- Co tam robisz? – spytałam
- Co się da- odpowiedział śmiejąc się jak dawniej-
- Oboje musimy ciężko pracować. Mamy dwie córki.   Mieszkamy  daleko za miastem - wszystko na kredyt. Nie jesteśmy bogaci, ale kochamy się i mamy siebie. Przyjedź do nas, to popływamy, choć do plaży spory kawałek drogi.
- Gdzie pracujesz?
- Sprzątanie, ubezpieczenia…, kończę szkołę kucharską. Ostatnio jeszcze raz w tygodniu   u milionera. Opiekuję się nim. Jadę sto kilometrów. Dał mi pięćdziesiąt  krawatów…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...