sobota, 23 listopada 2013

Tel Aviv


Warszawa w listopadzie, w delikatnym deszczu, pięknie wygląda  nocą. Na obiektywie zostały kropelki. Idę z Moniką po lśniących ulicach. Wchodzimy na chwilę na grzane wino do restauracji, która przypomina pub - "Łódź Kaliska" swoim surowym wystrojem i metalowymi krzesłami. Monia opowiada o gentryfikacji. Na wprost nas -mała loża z wielkim czerwonym sercem z pluszu.  Najbardziej oryginalny element na sali. Ci, co mają pieniądze, przychodzą tu na kolację, bo tu jest "modnie". Kelnerki w czarnych tenisówkach i dżinsowych fartuchach opuszczonych na biodra śmigają po sali. Mają wypchane, ciężkie kieszenie  jak robotnice albo rzeźbiarki. W dalekim oknie po drugiej stronie ulicy – białe suknie z welonem. Wychodzimy po kwadransie albo dwóch. Burza włosów Moniki w orzechowych odcieniach lśni w światłach mijanych ulic.







Zatrzymujemy się przed wystawą sklepiku ze szpulkami. Kolorowe sznurki i kłębki - to nocne kwiaty listopada.  Gmachy politechniki jak monumenty.






Wśród kamieni ulicznych błyszczą tory. 

 W bramie na oknach kwitną pelargonie a w następnej bramie, w podwórku ogromny buk . Zawsze lubiłam drzewa w listopadzie, bo wyglądają jak koronki. Podnoszę aparat, lecz nieprzyjemny, szorstki głos jakiegoś pilnowacza mówi , że tu nie wolno, bo teren prywatny.
- Ale drzewo nie jest prywatne… odpowiadam speszona
- Wszystko jest prywatne, mówi opryskliwie i niechętnie tonem posiadacza.
- Monika ! – wołam -Chodźmy stąd!
- Dlaczego dałaś się tak łatwo spławić?- pyta
- Po co mam psuć sobie wieczór ? Szkoda czasu na burka.
Monia opowiada o mijanych budynkach. Między zajęciami na uczelni - zajmuje się oprowadzaniem cudzoziemców po mieście. Ma swoją stronę w Internecie http://warsawteller.wordpress.com/

- Kto najczęściej zwiedza Warszawę?
- Ten. Kto ma czas i pieniądze- czyli emeryci- śmieje się Monia
- Chciałabym jechać do Nowej Zelandii , kiedy zostanę emerytką -wzdycham...
-?
- Bo tam nakręcono „Władcę pierścieni”- rewelacja- baśniowe miejsca.
- Chodźmy do jakiejś knajpki -uczcimy Twoje urodziny. 

Najbliżej do  "Tel- Aviv Cafe”.  I znowu grzane wino z pomarańczą. 
- Tu jest najlepszy hummus w Warszawie -mówi Monika.
- Ta ciecierzyca przypomina mi groch a raczej soczewicę, choć z przyprawami i oliwą jest rzeczywiście dobra.
Z głośników sączy się muzyka izraelska. Dzwoni telefon.
- Tak przyjeżdżaj – czekamy na ciebie- śmieje się Monia.
Jest po dziesiątej, a w małej knajpce pełno ludzi. Znajomy Moni zamawia kolejne wino. Białe, wytrawne, delikatne. Naprawdę dobre.
- Chciałabym, żeby polskie knajpki były popularne w całej Europie, żeby ludzie przychodzili do nich tak chętnie jak tu…
- To polska knajpa- mówi znajomy
- Ale flagi izraelskie - odpowiadam patrząc na rząd małych chorągiewek z gwiazdą Davida nad oknem.
- Widziałem tu tylko jednego Żyda…
- Więc co tak przyciąga?
- Dobre jedzenie i wegańskie przekąski- odpowiada Monia
- Tu mało kto je…
- Wystrój- nic nadzwyczajnego, białe ściany, tynki od niechcenia, krzesła zwyczajne a wszystkie stoliki zajęte
- Ale słodycze oryginalne: figi mielone z daktylami i migdałami w różnych posypkach- mówi Monia
- A może chodzi o władzę, Izrael ma pozycję.
- To punkt zapalny na wschodzie
- W Londynie to my jesteśmy wschodem- śmieje się Monia
- Dlaczego izraelska knajpka jest modna…?- pytam dalej
- Niektórzy mówią, że to z tęsknoty do kultury żydowskiej -dawnej, której nie ma…



1 komentarz:

  1. Dziękuję za wszystkie plusy do tego wpisu. Żaden z moich postów nie otrzymał ich tak wiele...

    OdpowiedzUsuń

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...