wtorek, 2 grudnia 2014

Grudniowy pociąg

Był mroźny wieczór grudniowy. Pociąg z Łodzi Fabrycznej do Ełku -wyjechał punktualnie. Za siedem godzin miałam być na miejscu w drugim końcu Polski.  W przedziale były tylko cztery osoby. Na wprost mnie siedziała młoda dziewczyna z włosami - złoty blond- upiętymi wysoko. Tylko pojedyncze pasma spływały na kołnierz czarnej, obcisłej kurteczki z Tuszyna. Jej kozaki na szpilkach wyglądały na jesienne i nie były ze skóry. Dziewczyna zapytała, czy palę i wyszłyśmy na korytarz (to było jeszcze dozwolone) Była ożywiona, sympatyczna i śmiała się z byle powodu. Cieszyłam się, że jedzie w to samo miejsce i że będzie wesoło. Pokazała mi zdjęcie trzyletniego chłopczyka, który został w domu z babcią.
- A ojciec? -zapytałam
- Zostawił mnie. Właściwie to dobrze, że się wyniósł… dodała.
-Nie byliśmy małżeństwem. I dobrze. Zostawiłam chłopaka  i wyjechałam z nim. Źle zrobiłam, wiem, ale nie żałuję, bo dzięki temu mam wspaniałego syna.
- Ile masz lat? – spytałam
-Dwadzieścia jeden - odparła i roześmiała się, potrząsając wysoko upiętym ogonem. Jej śmiech wybuchał ni stąd ni zowąd na zimnym korytarzu, jakby za chwilę miała nadejść  wiosna.  Opowiadała o swojej pracy, w jednym z setek boksów na rozległych targowiskach Tuszyna, gdzie wtedy był w rozkwicie polsko rosyjski handel bluzkami. Ona także je sprzedawała. Jej szef kupował jakąś drogą bluzkę z zachodu, pruł starannie i kopiował w pięciu rozmiarach, a następnie szwaczki szyły je setkami i wkładały w celofany. Materiał był zawsze sztuczny i jak najtańszy.
- Mój szef z malucha przesiadł się w mercedesa –powiedziała z dumą
-Fajny facet, ale żona go tak pilnuje….- dodała z uśmiechem
-Ona ma na twarzy dwa kilo tapety i chude nogi, ale jest ładna. Zazdroszczę jej. On na nią tak patrzy, jakby dopiero się spotkali. Mają wszystko, kasę i dom, i w ogóle… On ma około trzydziestki, ona młodsza z pięć lat. Może kupić, co chce. Jeszcze w tamtym roku stali na mrozie i czekali na ruskich w polach za Głuchowem, w kulawym maluchu, a teraz ona ma mazdę a on mercedesa i to, jakiego… Podatków nie płacą, bo wszystko sprzedają w nocy po cichu a ten boks to tylko dodatek, ale jest, co robić- ciągnęła dalej. Największy ruch w sobotę i niedzielę… Jak dostanę zaliczkę to kupuję kolczyki. Uwielbiam je- ciągnęła dalej potrząsając głową, a srebrne koła z gwiazdkami w jej uszach – migotały w świetle wagonu. Miała bardzo ładne uszy, niewielkie i delikatne.
- Nie zimno ci?, ma być 15 stopni mrozu. Masz czapkę?
- Nie chodzę w czapkach- a poza tym ktoś po mnie przyjedzie- powiedziała tajemniczo i uśmiechnęła się.
- Masz tu chłopaka?- spytałam, choć odpowiedź wydawała się oczywista.
- Tak – odparła -to ten sam chłopak, którego zostawiłam cztery lata temu i pojechałam z tym łachudrą, ale on wciąż mnie kocha.
Oczy dziewczyny- lekko zielone- pojaśniały.
 Pociąg ze starymi wykładzinami skrzypiał na mrozie. Paliłyśmy cieniutkie papierosy bardziej dla fasonu niż samego palenia. W końcu weszłyśmy z powrotem do ciepłego przedziału. Bardzo szybko minęło pół drogi. Kobiety pod oknem spały.  Rozmawiałyśmy po cichu. Dziewczyna opowiadała o chłopaku, który miał na nią czekać:
- To ja znalazłam go na naszej klasie i wysłałam wiadomość. Ucieszył się bardzo. Powiedziałam, że nie jestem z tamtym. Pisaliśmy często a teraz mamy się spotkać- podkreśliła z ekscytacją.
Chodziliście tutaj do szkoły? Spytałam
- Nie. On jest z Tomaszowa.
Pomyślałam, że za tydzień święta i chłopak na pewno przyjedzie do domu, więc czemu ona jedzie na drugi koniec Polski w taki mróz? Spojrzałam na nią pytająco.
-On się ożenił i ma dziecko, ale ta jego żona, to taka gruba krowa, widziałam zdjęcia. On jej nie kocha. To była wpadka.
- Tak powiedział…? - spytałam A gdzie będziesz nocować?
- W hotelu. On wszystko załatwi.
-Będziemy na miejscu prawie przed północą, co on powie żonie…? To małe miasto- trudno się ukryć – powiedziałam z niepokojem
- Wysłałam mu smsa, o której będę na dworcu i on napisał, że przyjdzie.
Dziewczyna wyjęła telefon i pisała. Ale nie było sygnału zwrotnego.
- Na pewno przyjdzie, nie może odpisać, bo ona tam jest- powiedziała trochę niepewnie. Jednak przestała się śmiać.
- Czy masz tu jakaś rodzinę, albo znajomych- spytałam
- Nie.
Sytuacja wyglądała marnie. Uświadomiłam sobie, że chłopak ani razu nie zadzwonił, choć minęło sześć godzin.
Pociąg dojechał do stacji. Perony zasypane. Śnieg skrzypiał pod nogami.
Nikt na nią nie czekał.   Szłyśmy długim tunelem, gdzie czuć było moczem a potem weszłyśmy do budynku dworca. Zimne marmurowe ściany i drewniane ławki.
Podeszłam do tablicy i przeczytałam, że pociąg powrotny jest o czwartej rano.
- Możesz jechać ze mną- powiedziałam. Mam rodzinę kilka kilometrów stąd.  Za chwilę przyjedzie po mnie brat. Zapraszam cię.
Dziewczyna zaczerwieniła się i odparła, że nie, że poczeka, że może coś mu wypadło…. Jednak obie wiedziałyśmy, że to nieprawda.
- Podaj mi numer telefonu, na wszelki wypadek - dodałam.
Zapisałam numer i zadzwoniłam, by poznała mój. Dziewczyna skurczyła się. Czułam się głupio, jednak rozumiałam, że chce być sama.
Odjechałam a ona została.  Zadzwoniłam po godzinie i zaproponowałam, że przyjadę po nią.
- Nie, nie, nie trzeba. Wszystko w porządku. Spotkaliśmy się -mówiła cicho, jednak jej głos był smutny i słyszałam megafon dworcowy. Wstydziła się.
Po pewnym czasie opowiedziałam tę historię znajomemu a on zapytał:
- Czy miała małe uszy?
- Tak –odparłam
- To jeszcze nie raz postoi na dworcu. Małe uszy to głupota- skwitował z uśmiechem.



9 komentarzy:

  1. Takich historii jest wiele. Zbyt wiele.
    A o tych małych uszach to nie słyszałam. Dobre! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama byłam zdumiona tą interpretacją. Niektórym niezwykle łatwo przychodzą- podsumowania.

      Usuń
  2. Smucą mnie bardzo takie historie. Ludzie sami się rzucają na nóż. Aczkolwiek... w głodzie miłości i stabilizacji trudno się podejmuje racjonalne decyzje... Fajnie, Elżbieto, że się nią trochę zaopiekowałaś :) Ciekawe, co się z nią później zdarzyło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadzwoniłam do niej po powrocie do Łodzi, ale była tak speszona, że czułam to przez słuchawkę. Nie dzwoniłam więcej. Nie pamiętam jak się nazywa. Miała tyle nadziei i wszystko runęło. Masz rację - to głód miłości i stabilizacji.

      Usuń
  3. Poznałem Elę w tym samym pociągu Długo opowiadać . 7 godzin podróży minęło bardzo szybko.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przerwie zimowej wracaliśmy na studia.

    OdpowiedzUsuń

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...