piątek, 8 kwietnia 2016

Wegański pasztet



Odwiedziła mnie  weganka-aspirantka ta którą widać na zdjęciu i ugotowała wegański rosół. Najpierw umyła wszystkie warzywa, szorując je szczotką a potem gotowała trzy godziny w łupinach na ledwo tlącym się, najmniejszym gazie. A potem wycisnęła z warzyw wszystkie soki i doprawiła ostro. Zapomniałam dodać, że na samym początku opiekła nad ogniem 6 albo siedem cebul. Łyżka oleju daje oczka a  złocisty kolor- łupinki cebuli. Dużo przypraw: lubczyk, papryka, imbir, kurkuma, goździki, ziele angielskie, pieprz, czosnek.  I było dobre – naprawdę, choć myślałam, że bez świeżej wołowiny  i kawałka indyka o żadnym rosole nie ma mowy. A jednak.
- Przecież rośliny też żyją- powiedziałam
- Ale nie cierpią- odparła. Kiedy jem zwykły rosół widzę jak ptaki cierpią. Nie chcę jeść mięsa a można ugotować wspaniałe i dobre potrawy a nawet ciasta  bez jajek i mleka.
Tak więc miałam okazję spróbować trzech pasztetów: z kaszy gryczanej i grzybów (najlepszy), z soczewicy i batatów (lekko słodki) oraz wielowarzywny. W sumie wszystkie były dobre i na tyle oryginalne, że po jej wyjeździe sama upiekłam pasztet z soczewicy zielonej, batatów, płatków owsianych i żurawin. A żeby mi się nie nudziło od powtarzania przepisu -dodałam coś własnego -suszone śliwki, bo je bardzo lubię i tak wyszedł pasztet, który widać na zdjęciu.







Przepisy tych dań są na blogu jadłonomia, gdzie autorka z zapałem opowiada o swojej pasji :http://www.jadlonomia.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...