sobota, 21 maja 2016

Anatewka

Wczoraj wieczorem pojechałam na ulicę 6 sierpnia. Przecina Piotrkowską na krzyż. Im starsza tym piękniejsza. Odrestaurowano przedwojenne żydowskie kamienice, położono granitową kostkę. Łodzianie z przyjemnością tu przychodzą - nie tylko wieczorami.









Z daleka świeciła ściana hotelu Savoy. W starej windzie można usiąść na ławeczce i pogadać z windziarzem, który przeprowadza gości z góry na dół albo odwrotnie.

























Zatrzymałam się przed czerwoną ścianą


papierowe lampiony migały delikatnie


W tej części mało kto przechodził


więc zawróciłam i przez światełko na stoliku
























  spojrzałam na Anatewkę.


To bardzo popularna restauracja. Lubiłam jej nastrój, stare meble, ręcznie robione koronkowe serwety, lichtarze na które kapią świece. Lubiłam kaszę z mięsem i wielką główkę czosnku do ozdoby i sos borowikowy. Każdy gość był witany. Pomagają zdjąć płaszcz i zawieszają w szafie, jakbyś był dobrym znajomym. I muzyka tam jest. Kiedyś był jeden skrzypek jak ten ze "Skrzypka z dachu"
A teraz jest nawet więcej:


Spoglądały na mnie portrety z ulic dawnej Łodzi- tej, ktorej nie ma i było w nich coś bliskiego, pełnego cierpienia ale także niepokojącego.



Ale któregoś dnia do mojego stolika w ogródku przysiadł się szczupły, skromny człowiek i powiedział, że prowadził tu prace remontowe jako podwykonawca.

- "Właściciel nie zapłacił mi większej części umówionej kwoty, tj dwunastu tysięcy zł. I nie tylko mnie. Urywał wszystkim: płytkarzom, malarzom, stolarzom... Kto by z nim walczył? Ma takie koneksje,znajomości w rządzie, jada z prezydentem, a ja zwykła płotka nie mam nic do gadania.

Może to nie jest wielki przekręt- urwać murarzowi, albo tynkarzowi ale straciłam apetyt i już tam nie wpadam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...