poniedziałek, 18 lipca 2016

Mnich i Maria Egipcjanka




W palestyńskim monastyrze bardzo dawno temu żył mnich- Zosima -wychowany na ascetę od dzieciństwa. Oddano go do klasztoru w chwili oddzielenia od matczynej piersi nie zostawiając wyboru. Przeszedł wszelkie rodzaje ascezy z wielką pokorą. Był mądry i skromny.    W 53 roku życia Anioł polecił mu opuścić klasztor i udać się nad brzeg rzeki Jordan, gdzie był klasztor o niezmiernie surowych regułach.  Tam w czasie postu podobnie jak inni mnisi udał się na pustynię. Szedł dwadzieścia dni samotnie w wielkim znoju zimnych nocy i rozżarzonych dni.  W końcu zobaczył daleko przed sobą nagie i czarne od słońca ciało kobiety z białymi, krótkimi włosami do ramion. Był szczęśliwy, że widzi człowieka. Kiedy ją pozdrowił, wołając z daleka -zjawa zaczęła uciekać a on biegł za nią, błagając, by się zatrzymała.  W końcu oboje byli tak zmęczeni, że prawie padli nad wyschniętym strumieniem.  Mnich błagał o zaufanie i zachęcał do wspólnej modlitwy. Kobieta odwrócona do niego tyłem nazwała go po imieniu, prosząc by jej dał coś ze swojej odzieży, by mogła się trochę przykryć.  Zosima uznał nagą kobietę za świętą, albowiem nie znała go wcześniej a wiedziała skąd pochodzi, co robi i jak się nazywa.  Dał jej część swoich łachmanów a następnie  udzielili sobie błogosławieństwa z wielkim wzruszeniem.   Mnich poprosił ją o wyjaśnienie, skąd wzięła się na pustyni. Zjawa opowiedziała mu jak w wieku 12 lat uciekła z Egiptu do Aleksandrii odrzucając miłość rodziców i jak od tego dnia oddawała się każdemu mężczyźnie odczuwając niepowstrzymaną żądzę. Było ich bardzo wielu. (Nie była w stanie ich policzyć niczym Samantha Jones…)  Ze wstydem i płaczem opowiadała Zosimie o swojej niepohamowanej namiętności a mnich słuchał jej z wielkim zaciekawieniem. Nie zarabiała na ciele. Utrzymywała się z jałmużny.  Któregoś dnia zapragnęła wejść do cerkwi, lecz zatrzymała ją niepojęta siła i nie pozwoliła przekroczyć progu świątyni. Powtórzyło się to kilka razy. Modliła się do ikony Bogurodzicy w przedsionku, by ją „nieczystą i rozpustną” dopuściła przed „Czcigodne Drzewo Krzyża” a ona w zamian zmieni swoje życie.  I dotrzymała obietnicy. Spędziła na pustyni 17 lat nie widząc ludzi, głodując i walcząc z własnymi pragnieniami. Kiedy jej odzież podarła się- pozostała naga.  Na koniec poprosiła Zosimę, by podczas postu w następnym roku przyniósł jej - „nierządnicy”- komunię świętą nad brzeg Jordanu. Mnich był niezmiernie wzruszony jej wyznaniem i jej gorącym pragnieniem czystości.  Tęsknił za nią i czekał cały rok, by ją znowu zobaczyć. Kiedy nadeszła niedziela, rozpoczynająca Wielki Post, mnisi wyszli na pustynię a Zosima zachorował, jednak w ostatnim dniu Wieczerzy Chrystusowej po ciężkiej chorobie wyszedł nad brzeg Jordanu z kielichem zawierającym komunię i długo czekał, obawiając się, że jej nie zobaczy.  Przyszła do niego po falach  jak Jezus i przyjęła sakrament. Zosima wpadł w zachwyt widząc cud a ona  poprosiła, by w kolejnym roku podczas postu na pustyni przyszedł nad wyschnięty potok. I znowu Zosima tęsknił za nią cały rok, nie mówiąc nikomu o tajemniczej ascetce a kiedy nadszedł wreszcie upragniony dzień, wyruszył na pustynię i z wielkim trudem odnalazł pierwsze miejsce ich spotkania. Kobieta leżała bez życia z twarzą zwróconą na wschód a u jej głowy  widniał napis, który głosił, że nazywa się Maria i prosi o pogrzebanie. Zosima nie śmiał dotknąć żadnej części jej ciała poza stopami, na które padały jego łzy. Ziemia w tym miejscu, była sucha i twarda jak skała, nie mógł wykopać dołu, by ją pogrzebać, ale Bóg sprawił cud i przysłał lwa, który go wykopał. Zosima pochował tak drogą mu Marię,  powrócił do klasztoru i opowiedział o jej wyrzeczeniach i pokucie, którą sobie wyznaczyła a także o cudach, których był świadkiem: chodzeniu po falach jak Jezus, pisaniu, choć nigdy nie uczyła się czytać i innych.
Mnisi przekazywali sobie tę opowieść ustnie przez wiele lat aż spisał ją Święty Sofroniusz – patriarcha jerozolimski.   Uznano Marię za świętą i odtąd w V Niedzielę Wielkiego Postu w cerkwi  w dniu 1 kwietnia obchodzone jest nabożeństwo ku czci Świętej Marii Egipcjanki.
            Historię tę przeczytałam podczas zwiedzania cerkwi we Włodawie  i nieco skróciłam, ale pozostają pytania:
Dlaczego dwunastoletnia dziewczynka uciekła aż do Aleksandrii od rzekomo "kochających" rodziców? Trudno uwierzyć, by czuła się w domu kochana. Później oddawała się każdemu napotkanemu mężczyźnie. Dlaczego? Nie zarabiała na tym. Utrzymywała się z żebrania. Była to raczej jedyna forma miłości, jaką znała.
Była napiętnowana i nie wpuszczano jej do cerkwi. Została ascetką, bo był to jedyny sposób na uzyskanie uznania.
Dlaczego mnich Zosima tak bardzo za nią tęsknił?   Czy widział w niej samego siebie- sierotę oddanego do surowego klasztoru? Te wątki są realne i prawdopodobne.

 Lew jako baranek kopiący grób, cudowna znajomość pisma na pustyni, przejście przez Jordan po falach- to baśń.
Czy nabożeństwo ku czci byłej ladacznicy byłoby możliwe w kościele katolickim...?









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...