wtorek, 11 czerwca 2013

Świadkowie Orłowskiego


Kiedy  jezioro zaczynało ciemnieć i pola pustoszały, mama zawsze spoglądała w niebo.
 Lubiła jesień, bo jesienią praca nie była tak ciężka jak latem. Słońce już tak nie grzało, a w sadzie dojrzewały jabłka. Jednak te największe i najbardziej trwałe pojawiały się raz na siedem lat. Były olbrzymie, szorstkie, czerwono-pomarańczowe, bardzo smaczne. Być może owoce byłyby częściej, lecz nikt nie przycinał gałęzi wielkiej, starej, jabłoni bo rosła daleko w polu, na pochyłym stoku prowadzącym do bagien. Płytka woda połyskiwała w słońcu, ale wbrew pozorom było niebezpiecznie.

            Pewnego dnia wracałyśmy drogą, którą najbardziej lubiłam, choć była najdłuższa. Z jednej strony – stary las sosnowy a z drugiej wielkie brzozy.
Patrz – powiedziała mama i pokazała ręką w górę: "Żurawie!" Leciały jak zawsze -pięknym rozpostartym kluczem, który rozszerzał się lub zwężał. Patrzyłyśmy długo, aż wzbiły się bardzo wysoko i zniknęły za lasem. Mama opowiedziała mi historię, która się z nimi wiązała. 
To było przed wojną i wydarzyło się naprawdę na kresach wschodnich, tam gdzie kiedyś mieszkała. Orłowski mieszkał daleko za wsią wśród swoich pól dochodzących do puszczy. Był młody, pracowity i miał gęste włosy. Jednak nie był kochany. Jego żona pragnęła   innego mężczyzny. Spotykali się po kryjomu. Pewnego dnia związali go. Wiedział, że go zabiją. Nie było nikogo, tylko żurawie szybowały nad polem.  Przed śmiercią spojrzał w górę i powiedział:

- Oto moi świadkowie!


 Ogłoszono, że zmarł nagle, że za ciężko pracował. Wdowa wyszła za mąż po raz drugi.

Minęło dwadzieścia lat. Przyszła kolejna jesień.  Jego zabójca stał wśród ludzi i wskazując ręką na niebo powiedział kpiąco:

- „Oto lecą świadkowie Orłowskiego!”…

Wśród osób, do których mówił – był bliski kuzyn zabitego. Stwierdzenie to nie dawało mu spokoju. Zażądał ekshumacji zwłok.
Odkopano grób. Oglądano kości i czaszkę. Został zamordowany gwoździem wbitym w głowę.
 Po dwudziestu latach postawiono przed sądem jego żonę i jej kochanka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...