niedziela, 14 sierpnia 2016

Na sznureczku słońca

Moja maleńka planeta na sznureczku słońca buja się w Kosmosie a ja wychodzę ze skorupki i otwieram dom. Jest cały różowy jak martini z lodem w pogodny dzień. W holu olbrzymie lustro. Stoi przy nim naga kobieta z ciężkimi piersiami i uśmiecha się. Potem podnosi ręce, obraca się wesoło i rozmawia z kimś, choć nikogo nie ma. A potem związuje włosy w węzeł i idzie na górę. Jestem w tym domu po raz pierwszy. Nie ma żadnych mebli, tylko podłogi i ściany. Niektóre przezroczyste jak plastry arbuzów. Czuję się jak u siebie, jakbym wypiła  gin z tonikiem.... Szerokie schody- elipsoidalne- prowadzą w górę i w dół a wielkie, różowe okna odsłaniają ogród. Ogród bardzo znajomy. To mój ogród sprzed lat i piękne pnące róże. To od nich aż tak mocno poróżowiały ściany...

I wtedy chcę do niego wejść i wyrasta przede mną olbrzymia, zielona ściana i w tym momencie budzę się i widzę, że jest wiosenna.
  

      Ten sen mnie wprawił w dobry humor- po pracy- gdzie jest trzydziestu generałów i tylko kilku szeregowców.






 

czwartek, 4 sierpnia 2016

Pszczoły na przystanku




Jak to możliwe, że  sympatyczni, wykształceni  chłopcy z pięknym uśmiechem,  przystojni  i opaleni,   szukają  żony   w Internecie, gdy wokół tyle dziewczyn…?
Ale zacznijmy od początku. Wracałam z Ełku nocnym autobusem. Wysiadłam w łodzi Kaliskiej o 5.30 rano i już po chwili nadjechał 52. Wysiadłam przy Mc Donaldzie i wsiadłam do tramwaju.  Razem ze mną wyszli dwaj weseli faceci nie tylko po piwie. Rozsiedli się na ławeczce w promieniach słońca i prowadzili  wesołą  pogawędkę. Była niedziela,  wokół cicho i pusto.  Na wszelki wypadek postawiłam walizki nieco dalej, bo nie wiadomo, co za jedni… i wyciągnęłam aparat. Było  promiennie.  Błyszczało powietrze i tory,  i smukłe nogi latarni.
- Dobre światło - powiedział do mnie przystojny szatyn
- Nie zaczepiaj pani! -  rzucił od niechcenia blondyn i czknął, co mi się nie spodobało, więc odsunęłam walizki nieco dalej.
- My nie kradniemy -  zauważył   szatyn  z iskierkami w oczach  i uśmiechnął się szeroko pokazując wspaniałe zęby.
- Z pijakami nigdy  nic nie wiadomo- odparłam ( też z uśmiechem).
- Nie jesteśmy pijakami, obaj mamy studia  i pracujemy. Skończyłem grafikę na ASP.  Szukam żony  i oto skutki . Sama pani widzi. Te dziewczyny to po prostu dramat.  Spałbym sobie rano przytulony do piersi… , zostałbym ojcem…  (rozmarzył się).  Od dziesięciu lat wychowuję dzieciaki moich sióstr, jestem prawie jak ojciec, niech się pani nie śmieje. Ja naprawdę lubię dzieci. Miałem dziewczynę, ale została gwiazdą a druga zostawiła mnie i poszła do TVN.  Pracuje w telewizji.  A ja szukam fajnej, ładnej dziewczyny, która kocha przyrodę.  Mam  dom na wsi.  Te współczesne dziewczyny to  albo kasa, albo gwiazda a w środku pusto.
- Meryl  Streep jest wielką gwiazdą a jaka uduchowiona - zauważyłam
- Meryl  Streep  to  rooozgwiazda! - zauważył blondyn i czknął
- Zachowuj się przy pani!- powiedział szatyn i nie przytulaj się do mnie, bo śmierdzisz !
- Ty też piłeś…  zauważył kolega  w granatowej, twarzowej koszulce
- Ale mniej . Jestem prawie trzeźwy- roześmiał się szatyn i klepnął kumpla w bark
- Na trzynastą muszę być w pracy. Ta mój kolejny dramat. Taki start po studiach dla dobrego studenta a nawet wybitnego to nieporozumienie
-Nie wiedziałem, że jesteś wybitny- zauważył  blondyn z kpiną
- Bo miałeś inny kierunek- odparł szatyn
- Gdzie by tu spotkać fajną dziewczynę…? - ciągnął
- Są tysiące samotnych kobiet- powiedziałam- ładnych i mądrych
- 45 plus- to tak - odparli prawie jednocześnie
- A może ma pani córkę?
- Tak.
-A ile ma lat?  zainteresowali się
- Właśnie skończyła ASP
- Jak się nazywa?
- Nie studiowała w Łodzi lecz w Warszawie
-Czy to ona pomalował pani paznokcie…?
- Nie
- Pani robi zdjęcia, czuje pani światło.  Lubi pani naturę?
- Jasne, urodziłam się nad Selmętem
-A co to takiego?- zapytał
- Jezioro na Mazurach
- Aaa!  A ja pływałem kajakiem po Śniardwach i na środku jeziora wskoczyłem do wody. Po prostu musiałem!  powiedział z zapałem.
 Blondyn znowu czknął
- Zachowuj się pijaku!- ofuknął go
- Przepraszam - powiedział  jasny
 Po kilku komplementach - modnie i wysoko ostrzyżony szatyn podszedł do mnie ze smartfonem i pokazał mi swoje ogłoszenie ze zdjęciem. Na kajaku siedział chłopak w szortach i unosił wiosło do góry, naprężając mięśnie. Byłam zdegustowana, bo przypominał striptizera a   nie sympatycznego chłopaka w jasnozielonej, sportowej koszulce.
- Pan tu wygląda jak brojler. Gdybym zobaczyła taką fotkę od razu bym uciekła. 
- Ale dziewczyny to lubią- zaoponował
- Jakie dziewczyny…? (spytałam), chyba  głupie.  Pan siebie tym zdjęciem przekreśla…
- Widzisz durniu! Słuchaj  pani!- powiedział blondyn- A to dobre! Brojler ! i śmiał się na cały głos.
- Ale niech pani przeczyta pod spodem - ciągnął szatyn
Zdążyłam przeczytać:  Grafik po ASP, 28 lat, 187cm szuka … - i przestałam
- Dziewczyna, jakiej pan szuka nie przeczyta tego ogłoszenia
- Dlaczego nie urodziłem się dwadzieścia lat wcześniej… jęknął szatyn  z uśmiechem
- Nam się podobają niektóre starsze kobiety…- dodał
- Ale mnie nie podobają się aż tak młodzi faceci –ucięłam krótko
- Zostanę pani zięciem! – wykrzyknął  szatyn z zapałem.  Jestem grafikiem i mam pasiekę niedaleko stąd. Królewskie pszczoły!
- Naprawdę? zdziwiłam się, bo znałam wieś, którą wymienił i faktycznie są tam ule.
- Ja też mam studia! – powiedział blondyn prostując się.
W tym czasie nadjechał tramwaj. Wsiedliśmy gadając o tym i owym i  okazało się, że znamy dyrektora szkoły, za którym wspólnie nie przepadamy.  Znowu wysiedliśmy na tym samym przystanku.
- Pani tu mieszka?- spytali
- Tak
- A my na sąsiedniej ulicy. Odprowadzimy panią.
Nieśli moje walizki, unosząc je do góry jak sztangi.
- Ale ciężkie, co pani do nich nakładła…?
- Książki, laptop itp., ale mają kółka- odparłam
- My lubimy ćwiczyć- uśmiechnął się blondyn
- Zabawne spotkanie- powiedziałam przystając po bramą
- To przeznaczenie- podsumował szatyn i dodał: dziękujemy za miły poranek i zapraszam na miód
-  Do widzenia!
  Przeszłam przez podwórko. Walizki wesoło dudniły po płytach a  pod jabłonią  na trawie żółciły się papierówki.




-

sobota, 23 lipca 2016

BUDZIKOM ŚMIERĆ !




Nie wierzę,  że się starzeję.  Nie mam zamiaru umierać. O nie! :)
Wczoraj wstałam przed południem, za 15 dwunasta i usiadłam przy laptopie myśląc, że może dziewiąta… i że mam czas, bo na pedicure umówiłam się na dwunastą a z fryzjerką o 13.30.  Mam  ten wspaniały czas urlopowania i robienia co dusza zapragnie, więc włączam Google i patrzę na godzinę- nie wierzę! Za dziesięć dwunasta a ja prosto z łóżka!  W dobrym gabinecie latem nie ma okienek, więc nie mogę się spóźnić, bo mi malowanie ucieknie i wszystkie związane z tym przyjemności : masowanie stóp i pogawędka z przyjaciółką.  Włączam bieg i  po schodach do samochodu.  Okupczony! od przodu do tyłu i jedź takim...
 A  zostawiłam czysty jak łza!  Zostaw synkowi samochód! Nie było mnie dwa tygodnie a on go stawiał pod drzewami zamiast do garażu. Mało tego. Benzyny brak!  No tak, to było do przewidzenia!  Ale może dojadę ? !
               Dojechałam! :) I mam  laserowe, pomarańczowe paznokcie . Pasują do lata i opalonej skóry. Teraz jeszcze tylko dwa kilo do schudnięcia i mogę iść na plażę w bikini.
A jeszcze dziesięć lat temu spędzałam lato w ogrodzie z motyką….! Miało to swój urok, bo ogród był piękny ale to ja byłam dla niego a nie on dla mnie. Więc jednak wolę ten czas, gdy zatrzymuję się, gdzie chcę, gdzie mogę płynąć Krutynią albo inną rzeką, odwiedzić znajomych ze szkoły,  nie przespać nocy i spać przez cały dzień, pośpiewać z bratem z gitarą, gdy płonie ognisko, napisać wiersz albo opowiadanie bez wyrzutów sumienia, że robota czeka. Teraz wiersz jest ważniejszy. Nareszcie!
A może nowa sukienka!? Jeśli tam wejdę, ( do galerii) zaraz mnie pochłonie… ale jak tu nie przymierzyć…. Przyda się piękna koronka do dżinsowej spódnicy i żeliwna patelnia i lawendowy żel z Yves Rocher i  książka, i ostatnia „Uroda”, i „Wróżka”. Ciekawy jaki mam horoskop na sierpień…? Kto się we mnie zakocha albo nie….:) itd. Itp. Kupuję ! Jeszcze raz przymierzam w domu a syn  mnie studzi:
- Fajny kolor a ile kosztuje….? I to jest to :)  !
Bo kolor może być, ale wyglądam za grubo! Odkładam! (Panowie- to najlepszy argument!)
-Koszula lniana -ale za blada, nie do twarzy mi. Odkładam! (Do zwrotu).
- Spodnie w kwiaty… (zaniżam cenę maksymalnie)  No ostatecznie mogą być, ale jakby z innej epoki…
  Czy to nie wspaniałe, zadawać „budzikom śmierć”!, przymierzać nowe ciuchy,  chodzić  boso, podlewać pelargonie,  i płynąć najpiękniejszą rzeką…




wtorek, 19 lipca 2016

Śladami rabina

    Chłopiec z wycieczki wszedł mi w kadr ale pasuje tu- do pustych wnętrz Wielkiej Synagogi



                         Na suficie brak świętych- są motywy zwierzęce





    A oto Wielka Synagoga we Włodawie od zewnątrz. Należy do miasta a nie gminy żydowskiej, bo w dużej mierze ufundował ją kanclerz Zamojski- właściciel i twórca malowniczego Zamościa. Tuż za nią po lewej stronie widać jeszcze kawałek Małej Synagogi.

  

  

  

  A oto Mełamed- nauczyciel religii. Jego pokój najbardziej mi się podobał- pełen światła i starych ksiąg. Poszłabym na jego wykład z przyjemnością....ale cóż kobietom zabraniano. Żydówki miały ważną rolę do spełnienia w domu- w synagodze nie mogły się modlić jedynie w przybudówce- tzw. " babińcu" dość ciasnym i obskurnym.


    Mieszkańcy Włodawy w 70 % byli Żydami. Obraz tego mężczyzny jest mi bliski- sama nie wiem dlaczego. Może po prostu kojarzy się z tym, co w tym narodzie jest najlepsze a może byłam Żydówką w poprzednim wcieleniu...

     
Te agresywne plakaty były nachalnie rozwieszane podczas okupacji. Prof. Norman Finkelstein pisze, że agresywna antyreklama Żydów podczas wojny przyczyniła się do pogromu kieleckiego. Dodam też, że ten,  kto się na niego powołuje jest uważany za wroga. Co za bezsens.





To nie tylko polityczna poprawność. W tym małym mieście liczącym ok 12 tys dusz - obecnie bardzo zaniedbanym -były trzy piękne świątynie: synagoga, cerkiew i kościół oraz klasztor  "Paulinów"

poniedziałek, 18 lipca 2016

Mnich i Maria Egipcjanka




W palestyńskim monastyrze bardzo dawno temu żył mnich- Zosima -wychowany na ascetę od dzieciństwa. Oddano go do klasztoru w chwili oddzielenia od matczynej piersi nie zostawiając wyboru. Przeszedł wszelkie rodzaje ascezy z wielką pokorą. Był mądry i skromny.    W 53 roku życia Anioł polecił mu opuścić klasztor i udać się nad brzeg rzeki Jordan, gdzie był klasztor o niezmiernie surowych regułach.  Tam w czasie postu podobnie jak inni mnisi udał się na pustynię. Szedł dwadzieścia dni samotnie w wielkim znoju zimnych nocy i rozżarzonych dni.  W końcu zobaczył daleko przed sobą nagie i czarne od słońca ciało kobiety z białymi, krótkimi włosami do ramion. Był szczęśliwy, że widzi człowieka. Kiedy ją pozdrowił, wołając z daleka -zjawa zaczęła uciekać a on biegł za nią, błagając, by się zatrzymała.  W końcu oboje byli tak zmęczeni, że prawie padli nad wyschniętym strumieniem.  Mnich błagał o zaufanie i zachęcał do wspólnej modlitwy. Kobieta odwrócona do niego tyłem nazwała go po imieniu, prosząc by jej dał coś ze swojej odzieży, by mogła się trochę przykryć.  Zosima uznał nagą kobietę za świętą, albowiem nie znała go wcześniej a wiedziała skąd pochodzi, co robi i jak się nazywa.  Dał jej część swoich łachmanów a następnie  udzielili sobie błogosławieństwa z wielkim wzruszeniem.   Mnich poprosił ją o wyjaśnienie, skąd wzięła się na pustyni. Zjawa opowiedziała mu jak w wieku 12 lat uciekła z Egiptu do Aleksandrii odrzucając miłość rodziców i jak od tego dnia oddawała się każdemu mężczyźnie odczuwając niepowstrzymaną żądzę. Było ich bardzo wielu. (Nie była w stanie ich policzyć niczym Samantha Jones…)  Ze wstydem i płaczem opowiadała Zosimie o swojej niepohamowanej namiętności a mnich słuchał jej z wielkim zaciekawieniem. Nie zarabiała na ciele. Utrzymywała się z jałmużny.  Któregoś dnia zapragnęła wejść do cerkwi, lecz zatrzymała ją niepojęta siła i nie pozwoliła przekroczyć progu świątyni. Powtórzyło się to kilka razy. Modliła się do ikony Bogurodzicy w przedsionku, by ją „nieczystą i rozpustną” dopuściła przed „Czcigodne Drzewo Krzyża” a ona w zamian zmieni swoje życie.  I dotrzymała obietnicy. Spędziła na pustyni 17 lat nie widząc ludzi, głodując i walcząc z własnymi pragnieniami. Kiedy jej odzież podarła się- pozostała naga.  Na koniec poprosiła Zosimę, by podczas postu w następnym roku przyniósł jej - „nierządnicy”- komunię świętą nad brzeg Jordanu. Mnich był niezmiernie wzruszony jej wyznaniem i jej gorącym pragnieniem czystości.  Tęsknił za nią i czekał cały rok, by ją znowu zobaczyć. Kiedy nadeszła niedziela, rozpoczynająca Wielki Post, mnisi wyszli na pustynię a Zosima zachorował, jednak w ostatnim dniu Wieczerzy Chrystusowej po ciężkiej chorobie wyszedł nad brzeg Jordanu z kielichem zawierającym komunię i długo czekał, obawiając się, że jej nie zobaczy.  Przyszła do niego po falach  jak Jezus i przyjęła sakrament. Zosima wpadł w zachwyt widząc cud a ona  poprosiła, by w kolejnym roku podczas postu na pustyni przyszedł nad wyschnięty potok. I znowu Zosima tęsknił za nią cały rok, nie mówiąc nikomu o tajemniczej ascetce a kiedy nadszedł wreszcie upragniony dzień, wyruszył na pustynię i z wielkim trudem odnalazł pierwsze miejsce ich spotkania. Kobieta leżała bez życia z twarzą zwróconą na wschód a u jej głowy  widniał napis, który głosił, że nazywa się Maria i prosi o pogrzebanie. Zosima nie śmiał dotknąć żadnej części jej ciała poza stopami, na które padały jego łzy. Ziemia w tym miejscu, była sucha i twarda jak skała, nie mógł wykopać dołu, by ją pogrzebać, ale Bóg sprawił cud i przysłał lwa, który go wykopał. Zosima pochował tak drogą mu Marię,  powrócił do klasztoru i opowiedział o jej wyrzeczeniach i pokucie, którą sobie wyznaczyła a także o cudach, których był świadkiem: chodzeniu po falach jak Jezus, pisaniu, choć nigdy nie uczyła się czytać i innych.
Mnisi przekazywali sobie tę opowieść ustnie przez wiele lat aż spisał ją Święty Sofroniusz – patriarcha jerozolimski.   Uznano Marię za świętą i odtąd w V Niedzielę Wielkiego Postu w cerkwi  w dniu 1 kwietnia obchodzone jest nabożeństwo ku czci Świętej Marii Egipcjanki.
            Historię tę przeczytałam podczas zwiedzania cerkwi we Włodawie  i nieco skróciłam, ale pozostają pytania:
Dlaczego dwunastoletnia dziewczynka uciekła aż do Aleksandrii od rzekomo "kochających" rodziców? Trudno uwierzyć, by czuła się w domu kochana. Później oddawała się każdemu napotkanemu mężczyźnie. Dlaczego? Nie zarabiała na tym. Utrzymywała się z żebrania. Była to raczej jedyna forma miłości, jaką znała.
Była napiętnowana i nie wpuszczano jej do cerkwi. Została ascetką, bo był to jedyny sposób na uzyskanie uznania.
Dlaczego mnich Zosima tak bardzo za nią tęsknił?   Czy widział w niej samego siebie- sierotę oddanego do surowego klasztoru? Te wątki są realne i prawdopodobne.

 Lew jako baranek kopiący grób, cudowna znajomość pisma na pustyni, przejście przez Jordan po falach- to baśń.
Czy nabożeństwo ku czci byłej ladacznicy byłoby możliwe w kościele katolickim...?









wtorek, 12 lipca 2016

Poza czasem

Nad Jeziorem Białym słońce wschodzi i zachodzi. O czwartej rano w powietrzu cisza i czystość i  żadnych pragnień- tylko spotkanie z porankiem." Miłość jest twórczą wolnością a nie boginią, której trzeba się podporządkować"- pisze Fromm i pisze jeszcze dalej, że kochać to znaczy powoływać do życia, zwiększać jej lub jego życiową aktywność, otoczyć troską..., budzić się z radością. Piękne słowa.






                   



Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...