wtorek, 21 maja 2013

MIŁOŚĆ DO METALU





ja  smarkata
głupim gestem
osamotniłam
ciężarną  kobietę
gdy piwo żywieckie
podchodziło
aż do żółtych serwet
i osiadało na brzegu
kłębami piany
jak Selmęt

Nie zwiedzałam zabytków
o miłości
mówiłam z dziewczyną
My
kochankowie matek
sióstr ojców i braci
opętani
z mokrymi kroczami
idziemy na Wawel
Jest tam Czarny Chrystus
w przydymionych pierścieniach
ze stopami w astrach
z kolanami w świecach
rozpięty miedzy filarami
i zduszony złotem

Widziałam jak szedł
jak stawiał stopy na liściach
rzymski Bóg
To ja
przed snem
wyłuskałam pestki
by okryć jego ciało
płatkami słoneczników
chciałam być
jak muszelka
domykać
w ciszy końce
dotykał moich oczu
jego wzrok
obszyty aksamitem
i skośniały mi
wargi i usta
i drżały na poczęcie
rysowane bruzdy
aż przysypał je
palcami na policzkach
i złączył jak półkule.

                w kotarach czekał
                 kamień Krakowa

Mężczyzna z grobu
rozpadłymi rękami
poskładał moje biodra
na kamieniach
i okrył korą brzozową
huby wyrosłe na brzuchu
oddzielił

cygańskimi kartami
uszczelniałam dziury
by nie doszedł do lasu
grzybi odór
i nie złamał mi
pięści w konarach

Widziałam
jak stały wkoło
drżące papierosy

Nóż szczepił na paznokciach

stałeś przy szczycie

Ty trzymałeś palce
rozcapierzone w sierści
jak szatan
i już tężała w stop
zorzechowiona twarz
gdy wyszedł z oczu deszcz
i wymył
ziarna kwarcu
zostawiając rany
 
Miłość do metalu
wpija mi się w ciało
metalowymi kciukami
i zostaje jak ołów

                        Kraków 1982 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orient-Express

  Czy życie nie jest piękne? Jeszcze wczoraj wieczorem zalało mi kuchnię, bo urwał się zawór zimnej wody pod zlewem, i popłynęło strumieniem...